poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 16

Perspektywa Katherine:

Stoję oparta o futrynę z podniesionymi brwiami i skrzyżowanymi rękami na piersiach i.... nie dowierzam. Widzę Rebekhę i Harrego- to jest normalny widok, ale zaraz czekaj oni... się całują? Wywróciłam oczami. Wiedziałam, że tak będzie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Harry taki jest. Dzwonił do mnie niedawno i pytał się co ma zrobić żeby Rebekha znowu go zechciała. Ale on nie musiał nic robić bo Beki chciała go ciągle. Co za ironia losu. Odchrząknęłam by dać sobie przypomnieć o sobie. Beki i Harry odkleili się od siebie i spojrzeli na mnie. 1.... 2.... 3.... Yep, Bekhi już sie rumieni. Boże jak ja kocham wprowadzać ludzi w zakłopotanie.
Tylko, że przeszkadzała jej Taylor. Która teraz przeszkadzać jej nie będzie. No popatrzcie. Przynajmniej jedna para jest szczęśliwa.
-My no ten...-zaczęła sie jąkać blondynka.
-Poszliście w ślinę, ślepa narazie nie jestem.-wywróciłam oczami, na co loczek zareagował śmiechem. Blondynka szturchnęła go łokciem w brzuch żeby się uspokoił. Ohhh how cute.- Ty loczek-zboczek nie śmiej sie tylko może jakieś dziękuje co?-powiedziałam.
-Ależ dziękuję ci bardzo bez ciebie bym sobie nie poradził!-powiedział chłopak zbliżając się do mnie.
-Wyczuwam ironię czy ty tak na serio?-spytałam, a Harry się zaśmiał.
-Na serio.-powiedział i mnie przytulił.-Dziękuję.-wyszeptał mi na ucho głaskając mnie po plecach.
-Ależ nie ma za co.-powiedziałam, a chłopak odsunął się ode mnei z uśmiechem.
-Za co on ci dziękuje?-spytała Bekhi marszcząc brwi.
-Spokojnie nie masz być o co zazdrosna.-machnęłam ręką i poszłam do kuchni.
***
Perspektywa Rebekhi:

-Za co ty jej dziękowałeś?-spytałam Harrego.
-Powiedzmy, że pomogła mi troszeczkę.-uśmiechnął się.
-Pomogła? Katherine? Serio?-skrzyżowałam ręce na piersi.
-Dała mi silnego kopa w dupe i zwyzywała mnie przez telefon co pomogło mi podjąć decyzję.-zaśmiał się. Boże jak on się uroczo śmieje. Nie mogłam się nie uśmiechnąć.-Chodź idziemy oglądać film.-uśmiechnął się chłopak i złapał mnie za dłoń splatając nasze palce i ciągnąc mnie na kanapę. Usiadłam na niej, a Harry włączył film.
***
Perspektywa Katherine:

Po dwóch godzinach atmosfera całkiem się rozluźniła. Zszedł do nas Liam, zapoznał sie z Harrym i już po chwili chłopcy śmiali się z jakiegoś klawego kawału Harrego, który w ogóle nie był śmieszny, ale Harry i tak opowiedział go w taki sposób, że wszyscy się śmiali. Louis zawsze tak robił. Samotna łza spłynęła po moim policzku na wspomnienie o chłopaku, którą natychmiast starłam. Miałam nie płakać. Do kuchni jajkby wszystko widział wszedł Liam.
-Co robisz?-spytał.
-Kolację.-powiedziałam obojętnym tonem głosu.
-Katherine...-zaczął chłopak.
-Co?-powiedziałam stojac do Liama tyłem.
-Wiem, że jest ci ciężko...-zaczął stając obok mnie.
-Ale jak nie przestaniesz o tym gadać to mi będzie jeszcze ciężej.-powiedziałam.
-Jesteś pewna?-spytał chłopak.
-Tak jestem pewna. Liam wszystko jest w jak najlepszym porządku-wzruszyłam ramionami.-Nie ma o czym rozpaczać.-powiedziałam.
-To w takim razie idź do salonu, a ja skończę tą kolację za ciebie.-powiedział Liaś z uśmiechem.
-Ok.-rzekłam i odeszłam w stronę salonu. Wchodzę i.... znowu wywracam oczami. Serio no ok rozumiem
pocałować się można, ale tak cały czas?
-Harry Rebekah! Przystopujcie trochę bo potem się wam znudzi.-powiedziałam, a para się zaśmiała.
-To nie jest śmieszne. Ja wiem co mówię.-powiedziałam i oparłam się o tył kanapy po czym położyłam się na nim przerwcajac na Harrego i wgramolając się między dwójkę zakocańców.
-Ałaaaa!-krzyknał Harry, a ja się zaśmiałam.
-Jesteście niemożliwi.-powiedziała Bekhi. 
-My to wiemy.-powiedzieliśmy z Harrym jednocześnie co wywołało śmiech u blondynki.
-To nie jest śmieszne. On mnie przedrzeźnia.-powiedziałam, na co zaczął śmiać sie Harry.
-Żyję z śmiechowymi debilami.-powiedziałam, na co dwójka zaczęła się śmiać jeszcze głośniej.
-O boże po co ja sie w ogóle odzywam.-powiedziałam i walnęłam obydwojga poduszką.
-Ejj. Znowu zaczynasz wojnę na poduszki!?-powiedział Harry i mi oddał.
-Uspokójcie się, a ja idę zobaczyć jak Liamowi idzie z kolacją.-powiedziała Bkehi przez śmiech po czym wstałam z kanapy i poszła do kuchni . 
***
-To co? Jak sobie radzisz?-spytał Harry i położył się obok mnie spoglądajac przy tym na mnie.
-Nie rozumiem o co ci chodzi.-powiedziałam.
-Właśnie, że rozumiesz. Dobrze wiesz o co mi chodzi.-powiedział.
-No właśnie nie.-skłamałam.
-Ojj Katherine, Katherine. Rozumiem, że Louis odszedł i....
-Harry zamknij się. Louis aktualnie gówno mnie obchodzi. To była tylko zwykła zabawa. Nic nieznacząca.
-Czego ty tak właściwie chcesz Katherine?-powiedział chłopak, a ja westchnęłam.
-Nie wiem czego chcę.
-To akurat nie prawda.-powiedział chłopak.
-To powiedz mi Haroldzie czego ja chcę.-rzekłam patrzac tępo w sufot.
-Chcesz tego co każdy. Chcesz miłości, która cię pochłonie, chcesz namiętności i przygód, a nawet odrobinę niebezpieczeństwa.-mówił chłopak. Każde jego słowo odbijało się w mojej głowie przywołując to coraz więcej obrazów szatyna o błękitnych oczach i cudnym uśmiechu. Nie powinien tego mówić. Nie powinien przywoływac tych wspomnień. Westchnęłam.
-I co ja ci mam na to odpowiedzieć co?-powiedziałam.
-Po prostu nie kłam, że to była jednorazowa przygoda nic dla ciebie nieznacząca. Kochasz go.-powiedział.
-Nie kocham go. Nigdy go nie kochałam. Kochać to za mocne słowo-powiedziałam.
-Znowu kłamiesz. Katherine. Mnie nie oszukasz. Za dobrze cię znam. Kochałaś go, kochasz i będziesz.-powiedział.
-A nawet jak jeśli to co?-powiedziałam i spojrzałam na niego.-Nawet jak jeśli to to nie jest twoja sprawa-warknęłam i wstałam z kanapy.
-Złościsz się. Zaczynasz się wkurzać bo wiesz, że mam rację i nie cchesz tego przyznać.-powiedział chłopak wstając.
-Wcale, że nie. Myślisz, że wszystko wiesz najlepiej, a wcale tak nie jest.-powiedziałam.
-Wcale, że tak. Nie wiem wszytskiego najlepiej, ale to wiem na pewno bo to widać po twoim zachowaniu.-powiedział loczek stając na przeciwko mnie.
-Właśnie, że nie. Mówisz, że ja go kocham, a wcale tak nie jest, a nawet jakby tak było to ciebie to gówno obchodzić powinno-powiedziałam.
-Jesteś okropna. Po prostu okropna-zaśmiał się Hazza.-Uwielbiam się z toba kłócić.
-No popatrz. Ja jestem okropna, a ty cholernie wścibski.
-Ojj Katherine, Katherine. Jesteś ode mnie starsza, a sama nie wiesz co mówisz.
-Co mam ci powiedzieć co!? Że go kocham? Tak kocham go! Ulżyło ci?-powiedziałam i upadłam z powrotem na kanapę podkulając nogi pod brodę.
-Bardzo-powiedział loczek i siadł obok mnie gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Idź lepiej otwórz.-burknęłam, a Harry się zaśmiał i ruszył w stronę drzwi.
***
Perspektywa Harrego:

Boże jak ja się uwielbiam z nią kłócić. Zaśmiałem się pod nosem. Ona jest po prostu niemożliwa. I tak wszyscy dobrze wiedzą, że kocha go jak cholera i nigdy nie przestanie. Zupełnie tak jak w moim przypadku z Bekhi. Kocham ją najmocniej na świecie i nie umiałbym bez niej żyć. Podszedłem do drzwi i pociągnąłem na klamkę. Pociągnąłem je w swoją stronę i spojrzałem na gościa, a uśmiech natychmiast zszedł z mojej twarzy.
-Cześć stary...-usłyszałem głos chłopaka.
-Niall... -powiedziałem oszołomiony.

*************************
Mamy i 16 :D Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam niespodziewany wyjazd na cąły weekend i nie miałam dostępu do internetu ;c Ale już jest :D Pytania:
1. Harry i Rebekah awww <3 Co myślicie o tej dwójce?
2. Spodziewaliście się takiej końcówki z Niallem w roli gównej?
3. Jak myślicie czy powróci jeszcze kiedyś Louis i co się stanie z Katherine?
Pytacje bohaterów: http://ask.fm/LHSAFL

Następny rozdział=16 komentarzy.

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 15

Liam.....-powiedziałam półgłosem, a na twarz chłopaka wskoczył szeroki uśmiech.
Perspektywa Katherine:

Chłopak natychmiast wparował do domu i przytulił mnie mocno. Objełam go ramionami i wtuliłam się w neiego. Boże jak ja się za nim stęskniłam. Przylęgłam do niego całym ciałem i mocno się do niego przytuliłam.
-Hej dziewczyno bo mnie zaraz udusisz-zaśmiał się chłopak i przytulił mnie jeszcze mocniej.
-I kto to mówi-powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam.
-Wiem o wszystkim-chłopak wyszeptał mi do ucha, a na wspomnienie o Louisie moje oczy zaszły łzami-
Przyjaciel.... 
Będzie dobrze-szepnął chłopak i przytulił mnie mocniej, a po moich policzkach spłynęły łzy.-Nie płacz. Wszystko będzie dobrze.-powiedział i tulił mnie coraz mocniej, delikatnie przy tym głaskając dłońmi po pleckach. Dlaczego ja zawsze czułam się przy nim jak mała dziewczynka chodź byłam starsza? On zawsze mi pomagał. Zawsze był przy mnie. Zawsze mi pomagał. W każdych chwilach. I jest tutaj nawet teraz kiedy go o to nie prosiłam.
***
Perspektya Rebekhi:

Stałam oparta o futrynę ze skrzyżowanymi rękami na piresiach i patrzyłam się na tą dwojkę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Dobrze, że po niego zadzwoniłam. Bardzo dobrze zrobiłam. Liam zawsze był taki dla Katherine. Zawsze łączyło ich coś więcej niż tylko przyjaźń. Ale to nie było cos jak miłość, zauroczenie. Oni się nie traktowali jak chłopak i dziewczyna. Tylko raczej jak siostra i brat. Jak rodzeństwo. Może i Liam chciał kiedyś coś więcej. Może i chce teraz. Ale Katherine nigdy nie myślała o Liame jak o swoim chłopaku. Był dla niej zawsze jak brat. Brat, który pocieszy, będzie przy niej w trudnych chwilach. Liam zawsze jej pomagał. Nawet kiedy aj nie dawałam rady i już nie wiedziałam co mam robić to przychodził Liam i gdy on przychodził od razu było lepiej. Chłopak podniósł głowę z ramienia Katherine i spojrzał na mnie po czym się blado uśmiechnął. ODwzajemniłam uśmiech, a chłopak znów schował twarz w szyi przyjaciółki i pogłaskał ją po pleckach szepcząc po cichu do ucha coś przyjaciółce. Zawsze jak pojawiał się Liam to jak ręką odjął wszystkie problemy znikały.... Ciekawe czy teraz też tak będzie.
***
Persoektywa Katherine:

Siedzę na parapecie w pokoju i wpatruję się w obraz za oknem. Delikatne płatki śniegu zaczęły delikatnie opadać na okno powoli sie przy tym rozpuszczając i spływając po szybie na dół. Boli. Ciągle boli. Ciągle boli i nie chce przestać. Przyjechał Liam. Zawsze kiedy przyjeżdżał przestawało. Przestawało boleć, zaczynało być dobrze. Następnego dnia wychodziło na prosto i wszystko przechodziło, a ja zapominałam. Ale teraz nie mogę. To nie działa! Dlaczego to ciągle boli. Przecież przyjechał Liam pośmialiśmy się, pogadaliśmy, a mnie ciągle boli, ten ból narasta jak jesteśmy razem to jest w porządku, ale jak zostaję sama tak jak w tym momencie to ból pojawia sie z powrotem i znowu i ja już nie mam siły już dłużej nie mam siły. Nawet już nie mam czym płakać bo wszytskie łzy mi wyschły. Oczt mimowolnie mi się zaszkliły, a do pokoju wszedł Liam.
-Jak się czujesz?-spytał zamykając drzwi i wchodząc w głąb pomieszczenia.
-Nieszczęśliwa-odpowiedziałam bez wachania dalej patrząc sie przed siebie.
-Katherine...-zaczął, a ja westchnęłam.-nie gryź sie tak tym-Liaś usiadł obok mnie patrząc na mnie.-Po prostu to odrzuc na bok. Zajmij sie czymś innym i nie przejmuj się. 
-Nie umiem-powiedziałam.
-Umiesz umiesz. Po prostu odrzuć myśli na bok i zajmij je czymś innym.
-To boli.-powiedziałam.
-Katherine...
-To naprawdę boli. Dlaczego nie może przestać!? Dlaczego nie chce!?-mówiłam, a mój głos zoraz bardziej drżał.-Ja już nie mam siły już nie chcę tego czuć! Co ja mam zrobić żeby to przestało mnie boleć, żeby to wszytsko odeszło na bok, żebym w końcu mogła się poczuć normalnie, dobrze ja już dłużej nie mam siły tego ciągnąć!-krzyknęłam przez płacz, a chłopak szybko znalazł sie tuż obok mnie i mocno mnie przytulił.-Już nie mam siły. Liam ja już po prstu mam dosyć!-krzyczałam przez płacz.
-Ćśś. Cichutko. Wszytsko będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze. Nie masz o co płakać.-mówił mi na uszko i mocno mnie tulił. 
-Ja już nie chcę tego czuć! Chcę żeby to wszystko zniknęło, co ja mam zrobić!? ja już nie chcę!-powiedziałam, a chłopak złapał mnie za podbródek i spojrzał mi w oczy.
-Zapomnij... Wyłącz to. Wyłącz uczucia. Po prostu to wyłącz. Zapomnij.-powiedział.
Zapomnieć... Wcale nie jest tak łatwo jak się wydaje. 
***
Perspektywa Rebekhi:

Siedzę sobie w salonie i patrzę przed siebie tępo w telewizor, pijąc przy tym gorącą czekoladę. Tęsknię.
Tęsknie za nim. Bardzo za nim tęsknię. Chciałbym żeby tu był . Nawet nie wiecie jak bardzo. Tak zeby po prostu był. Nie musiałby nic nie robić. Chciałabym żeby tylko był przy mnie. Żeby był obok mnie. Żebym mogła się do niego przytulić, zaciągnąć jego zapachem, posmakować tych malinowych ust. Tak bardzo mi go brakuje. Idealnie pamiętam jego idealny dotyk. Moment gdy całował sowimi delikatnie malinowymi wargami moją szyję. Moment, w którym dotykał swoimi dużymi gładkimi dłońmi moje ciało, moment kiedy jego usta napierały na moje. Przymknęłam oczy z delikatnym uśmeichem przypominajac sobie ten dotyk. Tak abrdzo bym chciała jeszcze raz. Tylko ten jeden raz... Nagle moje przemyślenia przerwało płukanie do drzwi. Poderwałam się z miejsca i nichętnie poszłam otworzyć nieproszonemu gościowi. Otworzyłam drzwi i kompletnie mnie zamurowało. Stał tam.....Harry. Chłopak wparował do mojego domu i złapał mnie za ramiona, zamykajac przy tym drzwi po czym mnie do nich docisnął.
-Uciekłaś...-wyszeptał-Dlaczego?
Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć. Nie miałam co zrobić. Nie miałam jak sie ruszyć. Byłam zbyt sparaliżowana.
-Chcesz zapomnieć? O tym dotyku?-mówiąc to delikatnie przejechał paluszkami po wewntętrznej stronie mojej dłoni. Zadrżałam.-O tej bliskości?-spytał zbliżajac sie do mnie, a jego ciało naparło na moje. Czułam jak mój oddech przyspiesza.-O tej czułości?-powiedział i musnął opuszkami palców mój policzek, mimowolnie przymknęłam oczy czując jak delikatnie sie rozpływam. Twarz chłopaka znalazła się niewyobrażalnie blisko, niebezpiecznie mojej.-O pocałunkach?-wyszeptał wprost w moje usta.-Chcesz zapomnieć? Ja nie mogę....-szepnął i naparł swoimi ustami na moje. Fala gorąca zawładnęła moim ciałem.
Poczułąm jak każdą jego część zalewa przyjemne ciepło. Tak bardzo tego chciałam. Tak bardzo chciałam jego. Wplotłam palce w loczkowate włosy chłopaka czujac jak ich pojedyncze kosmyki przeslizgują mi się między palcami. W tej chwili nie liczyło sie nic więcej. Bo tak piwnno być. Zawsze i na zawsze.
Ale czy na pewno?
*******************
Jest i rozdział 15. Przepraszam, że nie dodałam wczoraj, ale mnie nie było w domu:
1. Jak wam się podoba Liam?
2. Myślicie, że Katherine zapomni?
3. Spodziewaliście sie takiego końca?
4. Louisa nie ma. Gdzie on może być?
Pytajcie bohaterów: http://ask.fm/LHSAFL

Następny rozdział=16 komentarzy.

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 14.

Perspektywa Rebekhi:

Obudziłam się coś po trzeciej w nocy nawet nie otwierając oczu. Pierwszym co poczułam był ten zmysłowy zapach ciała. Mruknęłam zadowolona i delikatnie otworzyłam oczy orientując się, że znajduję się w objęciach Harrego. Obejmowały mnie jego silne ramiona. W tej chwili nie chciałam nic więcej. Pragnęłam zasnąć w jego ramionach jeszcze raz i móc budzić się codziennie z dnia na dzień w tych silnych ramionach. Uśmiechnęłam się mimowolnie i wtuliłam się w zagłębienie szyi chłopaka, a ramiona loczka mocniej zacisnęły się na moich plecach. Zamknęłam oczy zaciągając się przyjemnym zapachem bijącym od ciała chłopaka. Było mi tak ciepło i przyjemnie zupełnie nie tak jak na dworze gdzie lał deszcz i strzelały pioruny. W pewnym momencie odskoczyłam od chłopaka jak poparzona i spojrzałam na jego twarz wybałuszając oczy. Boże święty..... Przespałam się z Harrym. PRZESPAŁAM SIĘ Z HARRYM! Boże święty co ja narobiłam....
Nie zerwał z nią. Nie zerwał z nią bo ją kocha, a to ze mną to był tylko wypadek przy pracy. Uświadomiłam to sobie i całkowicie zaniosłam się płaczem. Tak bardzo bym chciała żeby tu był. Tak bardzo bym chciała, że był teraz przy mnie. Żeby mnie przytulił, żebym mogła zasmakować tych malinowych ust. Tak bardzo bym chciała, żeby po prostu był blisko mnie. Bo mimo wszystko co się wydarzyło to wiem, że przy nim nie grozi mi nic. Wiem, że jestem przy nim bezpieczna. Jego obecność tak na mnie po prostu działała. Działała na mnie kojąco. Tak bardzo lubiłam tuląc się do tych przyjemnych ramion i zaciągać się tym przyjemnym zapachem jego ciała. Nie wiem co było takiego w tym chłopaku, ale sprawiał, że przez moją głowę przeszła myśl, że niepotrzebnie uciekłam, że powinnam tam zostać. A co jeśli by mnie rano poprosił bym wyszła? Panienka na jedną noc co? Nie chciałam nią być. Chciałam po prostu jego.
Przecież on ma dziewczynę, którą zdradził ze mną, a ja niedawno zerwałam ze swoim chłopakiem. Jezus Maria. Wygramoliłam się bezszelestnie z łóżka i zakładając na siebie swoje ubrania, które już zdążyły wyschnąć, zbiegłam cichutko po schodach na dół. Zarzuciłam szybko swój płaszcz i zapięłam kozaki po czym wybiegłam z domu. Nie zważałam kompletnie na deszcz. Po prostu biegłam przed siebie. Nie obchodziło mnie kompletnie nic. Nie zwracałam na nic uwagi. Biegłam przed siebie. Wbiegłam do domu i zamknęłam drzwi. Pobiegłam na górę po schodach i weszłam do pokoju po czym zdjęłam z siebie wszystkie mokre ubrania. Wysuszyłam się delikatnie ręcznikiem i założyłam na siebie pidżamę. Wskoczyłam do łóżka i przykryłam się po samą szyję. Zamknęłam powieki, a z moich oczu popłynęły łzy. Teraz miałam to wszystko
w dupie. Dałam upływ emocjom i rozpłakałam się. Boże do cholery jasnej co ja takiego narobiłam! Przespałam się z najlepszym przyjacielem mojego byłego chłopaka, który ma dziewczynę. Boże święty jaka ja jestem głupia! Jak mogłam zrobić coś takiego!? Jak mogłam nad sobą nie zapanować!? Niepotrzebnie w ogóle wychodziłam z tego domu wczoraj. Nie powinnam nigdzie wychodzić, nie powinnam go szukać, nie powinnam za nim biec, nie powinnam go kocham i kurwa co z tego jak tak cholernie go kocham! Pociągnęłam nosem, a łzy z moich oczu zaczęły lecieć jeszcze bardziej...  Ale przecież to nie jest jego wina.
Chciałam za dużo. Wtuliłam się w poduszkę i naciągnęłam kołdrę na całą głowę.
  Gdzie jesteś Harry. Tak bardzo cię potrzebuję.
***
Perspektywa Katherine:

Obudziłam się rano i podniosłam spuchnięte od płaczu powieki. Nie ma go. Chyba dopiero teraz tak naprawdę uświadomiłam sobie, że go nie ma. Westchnęłam a moja klatka stopniowo, delikatnie opadła. Ciągle byłam roztrzęsiona. Zamknęłam oczy, a spod mojej powieki wyleciała jedna pojedyncza łza. Tak bardzo nie chciałam płakać. Nie przez niego. Ale jak mam nie płakać. Nie zobaczę go nigdy więcej. Na samą myśl spod moich powiek wyleciało więcej łez. Nigdy więcej nie ujrzę tych rozbawionych niebieskich tęczówek z lekkimi iskierkami, nigdy nie mogłam znaleźć odpowiedniego koloru dla jego oczu. Nigdy nie wiedziałam, jak te jego oczy naprawdę nazwać. Ale wiedziałam jedno. Za każdym razem gdy tylko w nie spojrzałam to tonęłam. Tak po prostu. Rozpływałam się. Czułam jak moje ciało zalewa przyjemne uczucie ciepła, wtedy wszystkie problemy odchodziły na bok. Nie liczyło się nic więcej oprócz jego oczu. Cały świat wtedy nagle szarzał i cały się rozmazywał, bo błękit jego oczu mnie paraliżował. Nigdy więcej nie ujrzę tego łobuzerskiego uśmiechu, który rozbrajał mnie za każdym razem gdy tylko znajdował się na jego idealnej twarzy. Nigdy więcej nie zobaczę tych jego ruchów, którymi mnie uwiódł wtedy gdy tańczyliśmy razem, a jego usta znalazły się na moich. Co przypomniałam sobie dopiero po wczorajszym pocałunku bo jakże by inaczej. I w końcu. Nigdy więcej nie zobaczę tych warg... Gdy tylko o tym pomyślałam przez moje ciało przeszły nieprzyjemne ciarki. Nigdy więcej ich nie zobaczę. Nie zobaczę tego jak układają się w firmowy łobuzerski uśmiech. Nigdy więcej nie zobaczę tego jak perfidnie zwilżał górną wargę językiem gdy przyłapywał mnie na tym, że przyglądam się jego wargom czyli całkiem często. Uśmiechnęłam się
mimowolnie. Smak tych warg doprowadzał mnie do obłędu. Miałam szansę zasmakować ich tylko dwa razy, a już wiedziałam idealnie jak smakują. Miały kolor delikatnych truskawek, a same smakowały jak pyszne i słodkie maliny. Westchnęłam czując jak uśmiech na moich ustach delikatnie się poszerza. Oblizałam mimowolnie usta przypominając sobie chwilę gdy chłopak złapał dłońmi za moje policzki, a jego usta naparły na me własne. Moje wargi mimowolnie zadrżały przypominając sobie przyjemną chwilę. 
Tak bardzo chciałabym jeszcze raz. Otworzyłam oczy czując jak kolejne łzy wzbierają pod moimi powiekami. Dlaczego on odszedł. Przygryzłam dolną wargę żeby się nie rozpłakać. Tak bardzo tęsknię. 
Tak cholernie mi go brakuje. Czemu ten samolubny gnojek odszedł! Czy on nie rozumiał w ogóle jak cholernie mi na nim zależy!?Czy ten parszywy idiota nie mógł choć raz pomyśleć o kimś innym niż o sobie!? Nie żałuję. Mimo wszystko nie żałuję, że go poznałam. Nie żałuję, że przez niego całe moje życie wywróciło się do góry nogami. Nie żałuję, że dzięki niemu tak naprawdę wszystko zrozumiałam. Nie żałuję, że się w nim zakochałam.... Kocham go. Kocham go jak cholera i nie mogę bez niego żyć. Nie mogę się z tym pogodzić, że go nie ma. Że już nigdy nie zobaczę jego oczu, ust, uśmiechu, twarzy, że nie zobaczę JEGO. Zacisnęłam mocno powieki chcąc ujrzeć idealną twarz chłopaka przed oczami. Nie zobaczyłam jej. Zacisnęłam mocniej powieki, a dłonie mocno ścisnęły się na pościeli. Nie było jej. Już go nie widzę. Niedługo znając życie zapomnę o tym jak wygląda. Może powinnam zapomnieć? 
***
Perspektywa Harrego:

Zacisnąłem mocniej dłonie z zadowolonym uśmiechem budząc się i... nie poczułem jej. Natychmiast otworzyłem oczy i zacząłem się rozglądać. Do cholery jasnej kurwa mać ja pierdole pytam się gdzie jest moja księżniczka!? Założyłem na siebie bokserki i zacząłem biegać po domu szukając i nawołując Bekhi. Wyjrzałem przez okno. Ciągle leje. Westchnął i pobiegłem na górę siadając na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Uciekła. Westchnąłem głęboko. No tak. A jakżeby inaczej. Pamiętała, że jestem z Taylor. Warknąłem sam na siebie i wziąłem lampę rzucając ją z niewyobrażalną siłą o ścianę. Złapałem się za loki i zacisnąłem na nich pięści ciągnąc je. Jakim ja jestem skończonym sukinsynem! Warknąłem sam na siebie i podszedłem do szafy ubierając się cały na czarno. Zbiegłem na dół po schodach i nalałem wody do szklanki po czym przechyliłem szklankę i wypiłem całą. Przyjemna ciecz rozlała się po moim gardle. Ścisnąłem dłonie na blacie patrząc się tępo przed siebie. Co ja mam do cholery teraz zrobić. Podniosłem głowę do góry. Mam nadzieję.
Uśmiechnąłem się sam do siebie i i wybiegłem z domu wsiadając do auta i wpadając na jakże genialny pomysł. Eh Styles. Ty to jesteś genialny...
***
Perspektywa Katherine:

Minęła godzina, dwie, może trzy. Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że wstałam, ubrałam się, wyjrzałam przez okno i spojrzałam, że leje dalej jak z cebra więc stwierdziłam, że mam wszystko w dupie i położyłam się z powrotem do łóżka i przykryłam się kołdra pod samą szyję i leżę tak do tej pory. Nie mam już siły. Z Bekhi się pokłóciłam i nie schodzę na dół. Dowiedziałam się co się stało od Harrego bo do mnie dzwonił i opowiedział mi wszystko. Opierdoliłam go nie powiem. Niby nie ostro bo nie miałam siły, ale opierdoliłam
go. Jestem twarda. Do czasu. W pewnym momencie usłyszałam jak drzwi do mojego pokoju delikatnie się otwierają, a do mojego pokoju wchodzi Bekhi ze spuszczoną głową. Odwróciłam się w jej stronę i świdrowałam ją wzrokiem.
-Zejdziesz na dół?-spytała.
-Po co.-warknęłam.
-Widzę, że coś się stało-podniosła na mnie wzrok- Widzę, że o coś chodzi. Zejdź na dół zjemy kolację, wypijemy gorącą czekoladę i wszystko mi opowiesz-powiedziała.
-Ok.-rzekłam cicho i podniosłam się z łóżka i minęłam Bekhi w progu, a dziewczyna zaczęła schodzić za mną.
***
Perspektywa Harrego:

Wracałem zadowolony do domu. Może i mam podbite oko, może i leje deszcz chodź nienawidzę takiej pogody. Ale mam to w dupie! Nareszcie jestem singlem! Nareszcie jestem singlem, nareszcie zerwałem z tą plastikową blondynką i nareszcie jestem wolny! Wbiegłem do domu wysiadając z auta cały w skowronkach. Teraz tylko muszę wymyślić jak przeprosić Bekhi i co mam zrobić żeby mi wybaczyła. Muszę z nią być. Nie dam sobie rady bez niej. Za bardzo ją kocham. O wiele za bardzo. Za bardzo by ją stracić.
O ile już tego nie zrobiłem. 
***
Perspektywa Katherine:
Stałam z Bekhi w kuchni oparte o blat i piłyśmy gorącą czekoladę. Powiedziałam jej, że wiem co się stało oczywiście nie wydałam Harrego nie jestem aż taka głupia. To miała być niespodzianka. No i zaczęło się. Skończyłyśmy gadać o Harrym i teraz to ja miałam zacząć swoją wspaniałą pogawędkę i Louisie. Nie. Zaczęłam jej opowiadać o tym pocałunku na dyskotece, o tym co się stało wczoraj w salonie gdy prawie się pocałowaliśmy. Kończąc mój monolog na wczorajszym wspaniałym pocałunku w deszczu, po którym Louis po prostu odszedł. Nie miałam już siły. Starałam się być twarda, starałam się opowiedzieć to wszystko z zimną krwią, ale nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Zawsze byłam twarda nigdy nie bałam słaba, ale teraz już mam dosyć. W pewnym momencie nie wytrzymałam, a po moich policzkach zaczęły spływać gorzkie łzy. 
-Katherine nie płacz....-powiedziała Bekhi i już chciała mnie przytulić gdy jej przerwałam.
-Jeżeli to sprawia, że jestem słaba, to dobrze, jestem słaba, ale już nie mogę dusić tego uczucia dłużej!-
wykrzyczałam przez płacz, a przyjaciółka natychmiast porwała mnie w ramiona i przytuliła do siebie.
-Ćśś. Nie płacz. Po prostu nie płacz, on nie jest wart twoich łez. Naprawdę. Po prostu nie płacz.-mówiła dziewczyna i głaskała mnie po plecach, a ja mogłam w spokoju wypłakać się w jej ramię. Przyjemną chwilę żalu podczas, której wszystkie smutki starały się zacząć ustępować przerwał dzwonek do drzwi. Odsunęłam się od Rebekhi i wytarłam policzki po czym poszłam otworzyć drzwi. Dzwonek ponaglił się więc przyspieszyłam tempa i stanęłam przed drewnianymi wrotami po czym nacisnęłam klamkę i pociągnęłam drzwi do siebie. Zamarłam. Moje źrenice rozszerzyły się błyskawicznie, a ciało zalała fala wspomnień. 
-Liam.....-powiedziałam półgłosem, a na twarz chłopaka wskoczył ogromny uśmiech.

**************************************
Przybywam do was z 14 ! :D Pytanka :
1. Spodziewaliście sie takiego zwrotu akcji z Rebekhą i Harrym?
2. Louisa nie było w tym opowiadaniu. Jak myślicie co się z nim dzieje?
3. Kto to jest LIAM ?
Jak możecie zauważyć na blogu pojawiła się nowa zakładka pt. ,,zwiastun''. Jest to zwiastun właśnie tego bloga. Wchodźcie i oglądajcie ;p W zakładce: ,,Bohaterowie'' pojawił się nowy bohater. Również zachęcam do zajrzenia tam.
Pytajcie bohaterów: http://ask.fm/LHSAFL

Następny rozdział=18 komentarzy.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 13

Perspektywa Katherine :

Włóczyłam się bezwładnie po uliczkach Londynu próbując to wszystko skleić w logiczną całość. Jestem zła. Nie. Nie, nie jestem zła. Zła to mało powiedziane. Jestem wściekła. Wściekła na niego. Na niego dlatego, że mnie nie pocałował? Dlaczego jestem na niego do cholery jasnej wściekła. Przecież on mnie po prostu nie pocałował. Nie pocałował mnie i tyle. Do tego wszytskiego nie powinno dojść. Nic się nie powinno wydarzyć. Nie powinnam go nigdy spotkać. Nie powinnam iść wtedy tą cholerną uliczką. Nie powinnam na niego wpaść. Nie powinnam się następnego następnego dnia zgadzać się iść z Beki do domu Nialla poznać ich przyjaciół. Nie powinnam zgadzać się na tą dyskotekę. Nie powinnam następniego dnia mu ulegać. Nie powinnam z nim rozmawiać. Nie powinnam go nigdy spotkać! Krzyknęłam i kopnęłam w kamyk, który poleciał kilka metrów przede mnie. Uderzył nagle o coś, a ja podniosłam wzrok i zobaczyłam te tęczkówki. Nie ważne było, że na dworze panowała kompletna ciemność, nie ważne było, że deszcz lał jak scebra, nie ważne było, że waliły pioruny, nie ważne było to, że wszędzie było słychać grzmoty. Bo ja i tak zatonęłam w tych pięknych oczach. Zawsze to robiłam. Nie zależnie od czego, co się działo. Chłopak zaczął wykonywać duże kroki w moją stronę. Nie mogłam się ruszyć. Stałam jak sparaliżowana wpatrując się w błękit jego oczu. Były takie jak wtedy. Gdy piewszy raz go zobaczyłam. Też lał deszcz. Też była burza. Wszystko nagle wróciło do tamtego dnia. Nagle tak jakby otrząsnęłam się z transu i szybko zaczęłam wykonywać kroki do tyłu by tylko się do mnie nie zbliżał.
-Katherine...-zaczał chłopak zbliżając się do mnie i wyciągając w moją stronę dłoń.
-Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie zbliżaj się do mnie, nie rozmawiaj ze mną po prostu mnie zostaw-powiedziałam drżącym głosem.
-Nie mogę....-powiedział prawie, że szeptem chłopak. Nie, nie wierze. Nagle poczułam jak cała złość we mnie wzbiera.
-Nie możesz!? Słucham!? Louis weź się do cholery zdecyduj czego ty do cholery jasnej chcesz! Nie rozumiem cię! Juz po prostu nie mam do ciebie siły! Najpierw ze mną normalnie gadasz. Wszystko jest ok, wszystko jest super! Potem leżymy w salonie niby wszystko jest dobrze ba jest lepiej niż dobrze i nagle ty uciekasz! Do cholery jasnej możesz mi kurwa mać powiedzieć czego ty tak naprawdę ode mnie chcesz!?-wykrzyczałam mu prosto w twarz.
-Chcesz wiedzieć czego chcę?-spytał.
-Tak.-powiedziałam.
-Jesteś pewna, że chcesz wiedzieć czego ja tak naprawdę pragnę?-powiedział.
-Chcę.-rzekłam
-Więc proszę bardzo.-powiedział chłopak i jednym krokiem pokonał dzielącą nas odległość, złapał za moje policzki tym samym przyciągajac do siebie i wpił się delikatnie w moje usta. Poczułam jak moje ciało zalewa fala gorąca. Każdy skrawek mojego ciała, każda jego część, zaczęła drżeć pod wpływem jego dotyku. Mimowolnie wplotłam palce w jego włosy przyciągajac chłopaka bliżej siebie. Louis całował mnie delikatnie zjeżdżając z dłońmi na moją talię i delikatnie zaciskajac na niej dłonie. Zjechał delikatnie wargami na moją szyję i ucałował ją dwa razy sprawiając, że moje ciało całkowicie zapragnęło jego bliskości. Ucałował delikatnie miejsce za moim uchem wyłączając całkowicie mój tok myślenia. Znów powrócił do całowania
ust, które już sie za nim stęskniły. Wiedziałam, że tak będzie. Po prostu wiedziałam, że gdy tylko zaznam ich smaku to będę chciała więcej i więcej. Oddawałam każdy zachłanny pocałunek, który chłopak składał na moich wargach. Czułam jak delikatnie ssie moją dolną wargę poczas pocałunku sprawiając, że rozpływam się w rozkoszy. W tej chwili nie liczyło się nic. Nie liczyło się, że moje ciało drży od zimna, które starało się zniknąć gdy tylko znalazłam się w ramionach chłopaka. Nie liczyło się to, że deszcz leje jak scebra prosto na nas. Nie liczyło się, że piruny walą jak opętane, a grzmoty słychać z dalekiej oddali. W tej chwili naprawdę nic nie miało znaczenia. Liczył się tylko on. On i bliskość jego ciała. On i dotyk jego ust tuż na moich wargach. Nie potrzebowałam do szczęścia nic więcej. Naprawdę. Nie chciałam nic więcej. Może poza tym żeby ta chwila trwała wiecznie. Chłopak już chciał złożyć kolejny pocałunek na moich wargach gdy nagle je ścisnął w wąską linię jakby próbował sie powstrzymać, a jego dłonie mocniej zacisnęły się na mojej talii. oderwał się od moich warg stykając przy tym nasze czoła.
-Katherine to nie wyjdzie....-wyszeptał tak, że czułam jego oddech na swoich wargach.
-Jak to nie wyjdzie...-odszepnęłam zdezorientowana.
-Po prostu nie wyjdzie.-rzekł, a jego dłonie puściły moją talię.-Katherine ja tak nie mogę. Nie mogę. Chcę tego, ale nie mogę. To nie wyjdzie.. To nie ma sensu. przepraszam-powiedział chłopak i odsunął się ode mnie całkiem po czym odwrócił się i zaczął odchodzić. Stałam oszołomiona całą sytuacją i patrzyłam się tylko jak jego sylwetka znika. Zacisnęłam dłonie w pięści i tupnęłam nogą czując jak łzy napływają do moich oczu.
-Louis!-jęknęłam, ale chłopak nie odwócił się. Poczułam jak pierwsza łza spływa po moim policzku.
-Louis do cholery!-warknęłam za nim. Zatrzymał się wyjmując dłonie z kieszeni spodni. Zacisnął je w pięści.-Zostań.... Błagam cię zostań...-mówiłam, a po moich policzkach ciekło coraz więcej łez. Chłopak mocniej zacisnął dłonie w pięści jeszcze mocniej i spuścił głowę po czym... odszedł. Nie... Nie, nie, nie, nie!!!! Nie mógł odejść! Nie teraz! Nie po tym wszystkim! Kucnęłam chowając twarz w kolana i zaniosłam się płaczem.....
***
Perspektywa Rebekhi : 

Stoję w oknie i wieszam firanki. Musiałam się czymś zająć. Co się dzieje w tym domu? Każdy na siebie krzyczy, każdy się na siebie drze. Ja już mam dosyć tego wszystkiego! Zeszłam z drabiny i usiadłam na kanapie zaciskając dłonie w pięści i dociskając je do głowy. Westchnęłam głęboko. Martwię się. Nie martwie się o Katherine, nie obchodzi mnie co się z nią dzieje, nie obchodzi mnie co robi. Po raz pierwszy w życiu nie obchodzi mnie Kathy. Martwię się o niego. Gdzie on jest. Przecież. Co sie z nim do cholery dzieje. Miał tu być. Miał siedzieć ze mną i wtedy bym sie mogła w spokoju martwić o Katherine. Ale ja sie marwtie kurwa mać o niego! O mój boże ja klnę. Klnę i gadam do siebie. Boże zamieniam się w Kathy. Rebekha przestań! Jak mam przestać jak nie wiem gdzie on jest!? Tak cholernie się o niego martwię. Tak cholernie go potrzbuję. Nagle mnie ocknęło. Szybko sie podniosłam i podbiegłam do drzwi zakładajac na siebie tylko płaszcz i kozaki. Wybiegłam na dwór i zaczełam biegać po deszczowych ulicach Londynu.
***
Perspektywa Katherine:

Wbiegłam do domu zamykajac za sobą drzwi. Zdjęłam z siebie przemoczony płaszcz i kozaki po czym zsunęłam się po drzwiach zanosząc się płaczem. Zaśmiałam sie przez płacz. Jaka ja jestem głupia... 



*** 
Perspektywa Harrego :

Szwędam się i szwędam i się kurwa szwędam i jeszcze nigdzie nie doszedłem! Boże co ja robię ze swoim życiem!? Jestem tak cholernie głupi. Jestem z Taylor choć jej nie kocham, a z nią nie zerwę bo się boję. Nie jestem z Bekhi choć ją kocham jak cholera, ale jej tego nie powiem bo się boję! Kurwa mać, ja pierdole co ja mam dalej robić ze swoim życiem!? Podniosłem głowę do góry i zobaczyłem jakąś postać, która biegła przed siebie w tym samy  kierunku co ja.
-BEKI!?-krzyknąłem.
***
Perspektywa Rebekhi : 

Usłyszałam swoje imię....dziwne. Odwróciłam sie szybko i ujrzałam tylko idealnie zielone tęczówki po czym chłoapk szarpnął mnie jedną dłonią za podbródek, drugą natomiast układając na mojej talii. Przyciągnął mnie do siebie, a moje ciało zderzyło się z umięśnioną powierzchnią jego torsu po czym przejechał kciukiem delikatnie po policzku wpijając się w moje wargi. Przez moje ciało zaczeły przechodzić milardy dreszczy, do których w sekundzie dołączyła gęsia skórka, wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegły ciarki, a całe ciało zaczęło drżeć. Chłopak uśmeichnął się zadowolony dotykajać czubkiem języka moich warg. Mimowolnie je rozwarłam, a loczkowaty wtargnął językiem do moich ust i przejechał mi nim po podniebieniu. Wszytskie moje uczucia względem tego chłopaka zwiększyły się, a doznania powiększyły się wielokrotnie. Zarzuciłam Harremu dłoń na kark delikatnie go przy tym masując i wibijając lekko paznokcie. Mruknął zadowolony i zacisnął dłoń na moich plecach podnosząc mnie przy tym do góry, mimowolnie oplotłam go nogami w pasie. To było silniejsze ode mnie. Nawet nie zorientowałam się gdy chłopak stał pod swoim domem i otwierał drzwi nawet na chwilę nie przerywajac pocałunku. Przygryzałam jego dolną wargę, a Harry wparował do środka domu zamykajac drzwi kopniakiem i dociskając mnie do ściany domu zjeżdżając z pocąłunkami na moją szyję zasysajac delikatnie skórę na niej zrywajac przy tym ze mnie płaszcz. Uśmiechnęłam się i zsunęłam kurtkę chłopaka po czym zajęłam się rozpinaniem guzików od jego koszulki. Nim się zdążyłam zorientować moje ciało zostało niesione przez loczka po schodach. Kopnął w drzwi i już po chwili leżałam pozbyta koszulki na łóżku, delikatnie przygnieciona ciałem chłopaka. Nie obchodziło mnie w tej chwili nic Nie liczyło się to, że właśnie zaczynamy grę wstepną. Nie liczyło się to, że powinnam być teraz w domu i płakać po zerwaniu z Niallem i martwiąc się o Katherine. Teraz nie liczyło się nic. Liczył się tylko ten chłopak i te jego rozgrzane delikatnie jeszcze sine od zimna wargi na mojej szyi. Jedna jego dłoń zaczęła pieścić mój bok wywołując u mnie gęsia skórkę... Chłopak uśmiechnął się usatysfakcjonowany i pochylił sie nad moich uchem.
-Uwielbiam gdy tak na mnie regaujesz-wymruczał i delikatnie je przygryzł jeszcze bardziej pogłębiając moje doznania. 
-Tak czyli jak?-odszpenęłam opanowując swój przyspieszony oddech co nie za bardzo mi wychodziło. Chłopak przejechał swoimi opuszkami palców zaczynając od wierzchu mojej dłoni, przejeżdżając przez przed ramię, dalej dotykajac skórę ramienia, piesząc delikatnie skórę mojej szyi i muksjąc delikatnie opuszkami palców mój obojczyk. Natychmiast dostałam gęsiej skórki, a mój oddech przyspieszył, przez co ciało delikatnie sie wzdrygnęło.

-Właśnie tak-wyszeptał tuż przy moich ustach po czym znów się w nie wtopił. Działał tak na mnie. Działał na mnie tak jak nikt inny. Ciepło jego ciała, dotuk jego przyjemnie chłodnych dłoni, smak jego rozgrzanych i malinowych warg. Doprowadzał mnie do szaleństwa. Zależało mi. Jak cholera. Chłopak złożył ostatni pocąłunek na moich wargach i zaczął pieścić ustami moją szyję, jego dłonie delikatnie muskłay moje ciało opuszkami palców delikatnie pieszcząc przy tym moją skórę. Uśmiechnęłam się mimowolnie i przymknęłam z zadowoleniem oczy. Chłopak zsunął się z pocąłunkami na mój dekolt. Zadrżałam. Jego dłoń zaczęła sunąć po moich plecach i kierując się w strone stanika. Odpiął go i odrzucił gdzieś w obok po czym zaczął ssać moje piersi i pieścić delikatnie sutki. Jęknęłam cicho i przygryzałam dolną wargę. Usmiechnął się zadowolony i zjechał z pocałunkami niżej dokładnie zaznaczjąc mięsnie brzucha. Zacisnęłam delikatnie dłonie na pościeli, a chłopak odpiął moje dżinsy, które po chwili wylądowały w jednym z kątów pokoju. Zaczął całować moje
podbrzusze przyprawiając mnie przy tym o gęsią skórkę. Zdjął zębami moje majtki i delikatnie wszedł we
mnie językiem sprawiając, że z moich ust wydobył się głośny jęk. Przygryzłam dolna wargę, a moje plecy wygięły się w delikatny łuk. Było lepiej niż dobrze. Chłopak zaczął pieścić mnie od środka otwierając mi drzwi do raju. Zacisnęłam powieki gdy chłopak przygryzł moją łechtaczkę, a moje wargu zadrżały. Chłopak uśmeichnął się zadowolony i przejechał wzdłuż mojego ciała językiem po czym wpił sie w moje usta wbijajać w moja kobiecość dwa palce. Jęknęłam mu w usta przygryzajac jego dolną wargę. Zaczał nimi szybko poruszać, a moje biodra delikatnie unosiły się do góry i opadały. Cholera jasna jki on był w tym dobry. Wyjął palce i zjechał z pocąłunkami na moją szyję wchodząc we mnie gwałtownie całą swoją męskością co wywołało u mnie głośny krzyk jednakże żadne z nas się tym nie przejęło.
**************************************
Przybywam do was z 13 ! :D Pytania :D
1. Co myślicie o Louisie i Katherine?
2. Rebekah i Harry. Co o tym myślicie?
3. Jak myślicie co się pojawi w następnym rozdziale? :D
Pytajcie bohaterów: http://ask.fm/LHSAFL

Następny rozdział=16 komentarzy :D

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 12 .

Perspektywa Katherine :

Nasze usta dzieliły milimetry najpierw dwa, potem jeden. Już chciałam docisnąć swoje usta do jego gdy chłopak nagle odsunął się i poszedł do kuchni. Leżałam na tej podłodze oszołomiona tym co stało się przed chwilą wpatrując się w sufit. Zamknęłam oczy i zacisnęłam usta w wąską linię żeby się..... nie rozpłakać? Nie wierzę. Nie wierzę, że to się stało! Nie wierzę, że się odsunął ode mnie. Co cholery jasnej co jest ze mną nie tak!? Nie wierzę, nie wierzę. To jest sen. Zacisnęłam mocniej powieki. Katherine to jest sen to jest tylko sen obudź się do cholery jasnej! Nagle usłyszałam kroki jakiejś osoby schodzącej po schodach. Szybko otworzyłam oczy. To nie jest sen. Czemu to nie jest sen.
-Czemu leżysz na podłodze?-zaśmiała się Beki wchodząc do salonu.
-Możesz nie zadawać głupich pytań?-warknęłam i podniosłam się z kanapy i wbiegłam na górę po schodach. Weszłam szybko do pokoju mijając na korytarzy zdezorientowanego Harolda, zatrzaskując przy tym drzwi. Natychmiast podbiegłam do szafki i wzięłam pierwsze lepsze spodnie i bluzkę, które rzuciłam na łóżko.  Weszłam szybkim krokiem do łazienki wchodząc pod gorący prysznic unosząc głowę do góry, rojąc przy tym słone łzy. Co się ze mną dzieję. Co ja robię. Co on robi. Co my robimy... Spłukałam włosy i wyszłam
spod prysznica. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Spojrzałam na łóżko i ujrzałam na nim swoje ubrania i.... HARREGO !?
***
Perspektywa Beki :

Dobra co tu się dzieje do pierona jasnego. Czegoś tu nie rozumiem. Katherine leży na podłodze, Louis się krząta w kuchni, a Katherine na mnie warczy. Niby nic nowego, ale o co chodzi? Łzy w oczach i podły głos. Tez niby nic nowego, ale co się z nią dzieje. Prychnęłam pod nosem i weszłam do kuchni. Ujrzałam Louisa nastawiającego wodę na kawę.
-Zrób mi też.-powiedziałam, a chłopak odwrócił się w moją stronę. W jego oczach ujrzałam... ból? Tak. Ból to dobre określenie.
-Dobrze-odpowiedział jak gdyby nigdy nic i odwrócił się i wsypał kawę do filiżanek.
-Coś ty jej zrobił?-spytałam.
-Niby komu?-rzekł nie odwracając się do mnie.
-No Katherine. Pobiegła na górę jakaś wkurzona.-rzekłam.
-Nie wiem.-wzruszył ramionami.-Nic jej nie zrobiłem.
-Nigdy się tak nie zachowywała. Jest jakaś inna. Taka dziwna.-rzekłam, a chłopak uderzył pięścią o blat. Odwrócił się do mnie, a w jego tęczówkach nie było już bólu tylko wściekłość, wrogość, a jego dotychczas błękitne oczy zamieniły się w czerń. Nie powiem przeszedł mnie strach o dostałam gęsiej skórki na plecach.
-Nic jej nie zrobiłem! Jak coś sobie wymyśla to to nie jest moja wina jasne!? Od razu są pretensje do mnie! Katherine jest wredną, manipulująca, suką i wszystkich okłamuje jest wredna dla wszystkich! A jak już coś jej się stanie nawet nie wiadomo co to już każdy leci jej na ratunek i na pomoc! I na kogo zawsze padają pretensje!? NA MNIE ! Odwalcie się ode mnie wszyscy!-wykrzyczał z furią, a czajnik zaczął gwizdać. Louis szybko wybiegł z kuchni wbiegając do przedpokoju i zabrał tylko swoją kurtkę po czym wybiegł na dwór nawet nie zamykając za sobą drzwi. Walnął piorun i zaczął lać deszcz. Szybko wybiegłam za
chłopakiem stojąc w progu i rozglądając się na boki. Wielkie czarne chmury zaczęły się kumulować na niebie. Oho. Big-Ben zaczął bić wybijając godzinę 12. Piorun walnął na przeciwko i złamał drzewo, które się przewróciło, a na dworze zrobiło się momentalnie szaro. Szybko zamknęłam drzwi na klucz i wbiegłam do kuchni gasząc czajnik. Zalałam kawę dla siebie, Harolda i Kathy. Zaczęłam biegać po domu zamykając wszystkie okna.
***
Perspektywa Katherine :

Okej. Harry. Czego ty ode mnie możesz chcieć chłopie?
-W czym mogę ci pomóc?-spytałam siadając obok chłopaka.
-Mam problem.-rzekł i spojrzał delikatnie na mnie.
-Oj Harold. Ja nie jestem Beki. Ze mną nie pogadasz-rzekłam i walnęłam się na łóżku.-Ale jak już zacząłeś to wypada skończyć więc mów.
-Chodzi o Beki.-rzekł.
-Harry wiem, że na nią lecisz. Zresztą ona na ciebie też. Oboje graliście nie uczciwie na dwa fronty i myśleliście, że nikt nie widzi. Ale ja widzę wszystko. Ja nie przeoczę niczego. I co mam ci powiedzieć. Beki grała na dwa fronty, ale już jest czysta bo zerwała z Ni. Brutalnie. Ale zerwała. Nie spieszyła się z tym, ale zerwała. A ty? Oj Harry, Harry. Proszę cię. Myślisz, że Beki się to podoba? Jesteś z Taylor jesteście razem w związku, a flirtujesz z Beki tak, że ho ho. Proszę cię. Zachowujesz się jak gnojek. Mam wam dać wasze błogosławieństwo? Jaja se ze mnie robisz?-prychnęłam, a chłopak się tylko zaśmiał i wstał. 
-Wiesz, że istnieje coś takiego jak druga szansa?-rzekł.
-Nikt nie zasługuje na drugą szansę. NIKT.-odpowiedziałam nie wahając się, ani przez moment nad swoją odpowiedzią. To prawda. Żaden facet nie zasługuje na drugą szansę. Przecież miał jedną. I ja spieprzył. To znaczy, że spieprzy też drugą. Proste i logiczne. Strasznie, ale prawdziwe.
-I kto to mówi. -powiedział. Że co proszę? Wstałam i stanęłam na przeciwko niego krzyżując ręce na piersi.
-Co ty pieprzysz-rzekłam.
-Co ja pieprzę? Mówisz, że ja gram na dwa fronty-w oczach chłopaka pojawiły się łzy, on myśli, że mnie to rusza? Żałosny małolat.- mówisz mi, że to JA jestem gnojkiem, a spójrz na swojego chłoptasia Louisa. To on się tobą bawi i on gra na dwa fronty bo jest z Eleanor!-powiedział chłopak jakby się miał zaraz rozpłakać.- A mi nawet nie pomożesz gdy mam problem!? Jesteś manipulującą....
-wredną, zakłamaną suką, tak, tak, tak. Słyszałam to już wiele razy. Nic nowego!-wywróciłam oczami.
-Jesteś wredna. Tacy ludzie jak ty to nie zasługują na nic. Na nic.-odpowiedział chłopak.
-Taka już moja natura-wzruszyłam ramionami, a chłopak prychnął i wybiegł z mojego pokoju po czym jak wywnioskowałam poszedł na skargę do Beki. Zaśmiałam się tylko pod nosem i wzięłam ubrania z łóżka po czym poszłam do łazienki.
***
Perspektywa Reb :

Boże święty! Harry wpadł do kuchni rozwścieczony. No nie. Kolejny? Serio? Zaraz, zaraz. Broda mu drży. 
-Jezu Harry co się stało?-spytałam zmartwiona, a chłopak natychmiast przyległ do mnie całym swoim ciałem przytulając się do mnie. Jezu o co chodzi? Przytuliłam go mocno. -Harry co jest?
-Czy ja jestem gnojkiem? Czy jestem popierdolonym gnojkiem?-powiedział cały drżąc.
-Nie jesteś. Harry zwariowałeś!? Ty i gnojek? Nie jesteś gnojkiem!-rzekłam.
-Własnie, że jestem. Jestem popierdolonym, skończonym idiotą i gnojkiem jednocześnie bo gram na dwa fronty i Katherine ma racje.-powiedział.
-Katherine ci tak powiedziała?-zdziwiłam się. Nie. Przegięła. Jak mogła powiedzieć coś takiego?
-Tak. I miała rację. Jestem taki. Jestem jeszcze gorszy. Ale przynajmniej jedną sprawę muszę załatwić.-powiedział i odsunął się ode mnie i zabierając swoją kurtkę z wieszaka w przedpokoju szybko wybiegł na dwór zakładając ją przy okazji i wsiadł do auta odjeżdżając z piskiem opon. Po chwili na dół zeszła zadowolona Katherine i weszła do kuchni.
-Z czego się tak cieszysz!? Zadowolona z siebie jesteś!? Zadowolona jesteś z siebie i z tego co robiłaś!?-zaczęłam krzyczeć.
-Jezu dziewczyno spokojnie ogarnij głos bo ci gardło spuchnie z czego się tak drzesz-powiedziała jak gdyby nigdy nic i wzięłam czajnik zalewając sobie kawę po czym się jej napiła.
-Z czego się drę!? Dlaczego się drę!? Coś ty nagadała Haroldowi! Zszedł na dół zapłakany i cały drżący mówiąc, że nazwałaś go gnojkiem działającym na dwa fronty!-wykrzyczałam.
-Bo działa na dwa fronty!-krzyknęłam odstawiając z hukiem filiżankę na blat. Boże jaki ona ma głośny krzyk. Wzdrygnęłam się.
-Jak to działa na dwa fronty!-odkrzyknęłam.
-Normalnie! Nie widzisz tego, ze bawi się twoimi uczuciami!? Nie widzisz tego jak się zachowuje!? Jest gnojkiem! Jest popierdolonym gnojkiem! Jest w związku z Taylor, a flirtuje z tobą i myślisz, że ja tego nie widzę!? Wiesz co!? Nie chciałam żeby taki gnojek cię skrzywdził bo byś tylko po nim płakała. Ale teraz!? Rób sobie kurwa co chcesz! Gówno mnie obchodzisz ty i całe twoje życie z popierdolonymi gnojkami!-wykrzyczała, a w moich oczach pojawiły się łzy. Zacisnęłam jedną dłoń w pięść, a druga podniosłam do góry i uderzyłam Katherine w twarz. Dziewczyna odwróciła się z powrotem twarzą do mnie po czym podniosłam swoją rękę i uderzyła mnie w twarz. W pewnym momencie myślałam, że się przewrócę. Dziewczyna wybiegła do przedpokoju zakładając kurtkę i kozaki. Wybiegłam za nią. Katherine wsadziła telefon do kieszeni i wybiegła na dwór po czym walnął kolejny grzmot. Już miała pobiec, w którąś stronę podczas gdy ja stałam w progu drzwi. Gdy nagle odwróciła się w moją stronę. 
-Wiesz co!? Tak! Tak! Jestem manipulującą, wredną, bezczelną, pyskatą, kłamliwą suka i nie zamierzam się zmienić! Zostanę taka już na zawsze i nie będę się zmieniać bo wam się tak podoba! Bo jestem taka samolubna i wy musicie to w końcu zrozumieć!-wykrzyczała i pobiegła gdzieś. Weszłam szybko do domu i zamknęłam drzwi wbiegając do salonu. Stanęłam w oknie przyglądając się kroplom deszczy spływającymi po szybie. 
-Boże. Co się dzieje. Co się stało. Co tu się dzieje.-powiedziałam sama do siebie, a po moich policzkach zaczęły lać się słone łzy.  
*********************
Mamy rozdział 12! Nie wiem jak wy, ale ja jestem z niego cholernie zadowolona <3 Dodałam dzisiaj bo to taka niespodzianka dlatego, że wczoraj był taki krótki :D Pytanka ^^ :
1. Louis nazwał Katherine jak nazwał.. Co o tym myślicie?
2. Czy Harry to popierdolony gnojek?
3. Ostatnio rozdział był strasznie krótki, teraz jest długi? Cieszycie się ?
4. Co dalej będzie z Katherine i Louisem ?
5. Co myślicie o zachowaniu Katherine? 
Pytajcie bohaterów : http://ask.fm/LHSAFL
Limit :

Następny rozdział=16 komentarzy :D

Rozdział 11

Perspektywa Rebekhi :

Niechętnie podniosłam swoje ociężałe powieki, tak dobrze mi się spało. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że leżę dociśnięta plecami do klatki piersiowej Harrego, a chłopak bezkarnie mnie obejmuje i tuli do siebie. Uśmiechnęłam się pod nosem i przymknęłam oczy. Chłopak wtulił się bardziej w moją szyję, a ja poczułam jego ciepły delikatnie łaskoczący oddech. Naciągnęłam na nas bardziej kołdrę i mimowolnie położyłam swoją dłoń na jego dłoni znajdującej się na moim brzuchu. Poczułam na skórze swojej szyi jak chłopak delikatnie się uśmiecha i splata palce z moją dłonią. Mój oddech delikatnie przyspieszył, a dłoń mimowolnie ścisnęła mocniej jego rękę. Na twarz wleciał delikatny uśmiech.
-Dzień dobry-usłyszałam ciche mruknięcie przy swoim uchu.
-To ty nie śpisz!?-kompletnie mnie zamurowało. Robiłam to wszystko, a on był tego świadomy? O mój boże.
-Nie spałem całą noc bo się martwiłem o ciebie.-kolejne seksowne mruknięcie. Oh błagam niech on przestanie. Z każdym wypowiedzianym przez niego słowem, jego wargi ocierały się o skórę mojej szyi powodując elektryzujące prądy przechodzące przez moje ciało, a każda jego komórka, każda część, każdy skrawek chce więcej.
-Nie powinieneś siedzieć teraz ze swoją dziewczyną, która sprawia, że jesteś szczęśliwy, a nie martwić się o mnie o leżeć ze mną?-powiedziałam. Nie wcale nie jestem zazdrosna.
-Ty sprawiasz, że jestem szczęśliwa.-wymruczał wprost do mojego ucha delikatnie się o nie ocierając swoimi rozgrzanymi wargami, a moje powieki mimowolnie się przymknęły natomiast usta delikatnie rozwarły.
***
Perspektywa Katherine :

Obudziłam się i otworzyłam oczy dokładnie rozglądając się po pomieszczeniu, w którym się znajduję. Ok jestem w swoim pokoju i nie ma nikogo obok mnie i znowu nie wiem jak się w nim znalazłam! No proszę was! ZNOWU!? Podniosłam się i zwlokłam z łóżka po czym otworzyłam drzwi i zeszłam po schodach na dół. Weszłam powoli do salonu i pierwszym co zobaczyłam był Louis śpiący na kanapie. Uśmiechnęłam się pod nosem, a chłopak skulił się bardziej w kłębek. Podeszłam do niego i przykryłam go kocem. Kucnęłam obok łóżka przyglądając się jego twarzy skupiając prawie całą uwagę na ustach. Nie potrafiłam się oprzeć. 
-Przyglądasz mi się?-chłopak mruknął nie otwierając nawet oczu. Moje policzki pokryły się parzącym rumieńcem. Nie wierzę. Co się ze mną dzieje?
-Czy to ważne...-powiedziałam i momentalnie spuściłam głowę.
-Nie, ale przyjemne. A wiesz co jest jeszcze fajniejsze?-spytał, a ja mruknęłam na znak, że nie wiem.-Gdy przyłapiesz taką dziewczyną na gorącym uczynku, a ona uroczo rumieni się.-powiedział otwierając oczy.
-Jesteś bezczelny.-powiedziałam, a chłopak złapał za mój nadgarstek i spadł na mnie już po sekundzie leżąc na mnie przygniatając mnie lekko swoim ciałem.

-Może i jestem... Ale podoba ci się to-mruknął i przejechał palcem po moim policzku, a na którym momentalnie pojawiła się gęsia skórka. Chłopak uśmiechnął się zadowolony i nachylił się nade mną bardziej pocierając swoim nosem o mój własny. Uśmiechnęłam się lekko i przymknęłam powieki. Na twarzy chłopaka błąkał się bezczelny uśmiech, który tak bardzo u niego uwielbiałam. Było coś w nim. Coś w jego twarzy, sposobie jakim na mnie patrzył, tym jak układał usta, wpatrywał się w moje oczy. Sama nie wiem co przyciągało mnie do niego jak magnez. Nie potrafiłam się temu nijak oprzeć. Chłopak również przybliżał swoją twarz coraz bliżej do mojej. Czułam jego ciepły delikatnie słodki oddech zmieszany z kuszącymi perfumami na swoim karku. W tej chwili naprawdę dzieliły centymetry. Powinnam się odwrócić. Powiedzieć, że to niewłaściwe. Powiedzieć, że nie możemy. Jednak na chiny ludowe nie mogłam tego zrobić. Co ja gadam. Mogłam się odwrócić. Mogłam go odepchnąć. Po prostu nie chciałam. Chłopak
dotknął mojego karku swoimi gorącymi ustami, a mój oddech przyspieszył kilkaset razy bardziej niż kiedykolwiek w całym moim życiu. Louis nawet na moment nie odrywając ust przejechał nimi do góry i pocałował mnie delikatnie za uchem. W tej chwili mój tok myślenia totalnie się wyłączył. Nie miałam w głowie żadnych myśli. Jedyną rzeczą jaka siedziała teraz w moim niedziałającym umyśle były jego rozgrzane usta. Wiedziałam, że to co robimy nie jest dobre, ale każda część mojego ciała. Każdy skrawek mojego ciała. Każda komórka mojego ciała prosiła o więcej. Chłopak przejechał delikatnie wargami w górę składając ostatni pocałunek na moim policzku. W pewnym momencie naszło mnie by odwrócić twarz i natrafić na jego usta, ale wiedziałam, że nie mogę posunąć się aż tak daleko. Chłopak odsunął się i spojrzał w głębię moich oczu totalnie się w nich zatracając. Patrzył się w nie głęboko tak jakby chciał uzyskać pozwolenie na to co chciał teraz zrobić. Jego przyspieszony oddech mieszał się wraz z moim, który był tak samo płytki. Lou przysunął swoją twarz drastycznie blisko mojej, a ja zamknęłam powieki oczekując jego pocałunku czując ciepło jego warg dosłownie kilka milimetrów od moich.....
**************************
JEST 11 ! :D Następny rozdział pojawi sie za 4-5 dni ;D Pytanka : 
1. Harry, Rebekah, łóżeczko. Aww. Co o tym myślicie ?
2. Rozdział krótszy niż zwykle mam nadzieję, że nie jesteście źli ? ;c
3. Katherine i Louis... Co się stanie w następnym rozdziale ? :D
Pytajcie bohaterów : http://ask.fm/LHSAFL
Limit : 

Następny rozdział=18 komentarzy.

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 10.

Informacja od autorki : przy czytaniu rozdziału radzę włączyć  piosenkę. Naprawdę dodaje nastroju <3
**********

Perspektywa Katherine:

Minął jeden tydzień. Potem drugi. A może nawet trzeci? Może to dziwnie zabrzmi, ale ja nie wiem. Naprawdę. Gdy spędza się czas z chłopakami to czasu się nie liczy. Niby nic takiego, ale znamy się już dość długo i to, że wcześniej nazywałam ich nowymi znajomymi teraz mogę śmiało powiedzieć, że są to starzy znajomi. Harold, Nialler, Louis.... Louis. Westchnęłam głęboko. Co mam powiedzieć? Uśmiechnęłam się lekko. Na jego temat się nie da wypowiadać. No bo co mam mówić. To w jaki sposób się zachowywał. W jaki sposób ze mną rozmawiał. Sposób w jaki wypowiadał moje imię. Sposób w jaki patrzył na mnie swoimi błękitnymi oczami. Sposób w jaki jego kąciki ust delikatnie unosiły się do góry co powodowało, że nie mogłam nie spojrzeć na jego usta gdy zwilżał je perfidnie językiem, przyłapując mnie na tym-czyli całkiem często. Sposób w jaki marszczył czoło gdy się nad czymś zastanawiał. Gdy wydymał usta w tak zwany dziubek nie wiedząc jaką decyzję podjąć. Tak znałam mimikę jego twarzy na pamięć. Najzabawniejsze jest to, że ciągle jest w związku z Eleanor, a mnie to gówno obchodzi bo po prostu zachowuję się jakby jej nie było. Westchnęłam. Odkąd go poznałam, całe moje życie wywróciło się do góry nogami. Dlaczego? Bo on tu jest. Bo sprawił, że patrzę na świat zupełnie inaczej. Sprawił, że mi zależy? Może. Problem jest taki, że ja nie chciałam o nim myśleć. A jednak każdy wątek, każda rzecz w moim umyśle i tak kończyła się na jego osobie. To chyba przez jego osobowość, charakter. Sposób w jaki na mnie działał? Zresztą co to w ogóle był za sposób? Eh. Mogę śmiało powiedzieć, że stał się częstym gościem odwiedzającym moje myśli. No bo spójrzcie. Pojawił się w moim życiu z dnia na dzień. I wywrócił je do góry nogami chociaż nic nie zrobił. Ale dlaczego ja w ogóle myślę o nim w taki sposób? Problem w tym, że jest jakaś dziwna nadprzyrodzona siła, która za każdym razem gdy on pojawia się w moim pobliżu każe mi do niego podejść. Zajrzeć w jego oczy. Uśmiechnąć cię. Zaśmiałam się. Boże jaka ja jestem głupia. Jeszcze jeden miesiąc temu wypierałam się tego, że on działa na mnie w jakikolwiek sposób, a teraz przyznaję się do tego śmiało i zastanawiam się co on ma w sobie. Siedzę sobie teraz na parapecie na mięciutkim materacu w  swojej sypialni w grubym swetrze,
przykryta przyjemnie cieplutkim kocykiem, trzymając w dłoni kubek z gorącą czekoladą. Wyglądam przez okno obserwując to co się tam dzieje.  Zbliża się wieczór. Godzina 19. Zwiastuje o tym to, że na dworze jest już ciemno. Lampy delikatnie oświecają pustą drogę. Małe, lekkie płatki śniegu padają na drogę i szybę okna poprzez delikatne rozwianie wiatru. Od jakiejś godziny nie przejechał tędy ani jeden samochód. Dziwny spokój. A może to cisza przed burzą ?
***
Perspektywa Rebekhi :

Za 10 minut mają przyjść chłopcy. Westchnęłam głośno na sama myśl. Nie mogę tego dłużej ukrywać. Nie mogę. Muszę mu to powiedzieć. Nie mogę go dłużej okłamywać. Po prostu nie ma sensu ciągnąć tego dłużej. Ale jak ja mu mam to powiedzieć? Ja jeszcze tego nigdy nie robiłam. Nie chcę. Nie mogę tego zrobić. Ale ja chcę. Ja chcę żeby wreszcie poznał prawdę bo nie można tak żyć. My nie możemy. Okej. Dam radę wszystko będzie ok. Wypuściłam głośno powietrze z ust. Nagle usłyszałam głośny dzwonek do drzwi. Sparaliżowało mnie. Nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa. Boże. Nie. Nie dam rady. Odgłos dzwonka ponaglił się. Westchnęłam i potrząsnęłam głową chcąc wyrzuć złe myśli z głowy i zbiegłam na dół otwierając drzwi.
-Hej-przywitał mnie szczęśliwy głos Harrego, a na jego twarz wstąpił uśmiech. Aww. Te dołeczki.
-Cześć-odpowiedziałam jak zaczarowana.
-Siemka!-wykrzyknął Niall po czym wtargnął do domu z uśmiechem, po czym pocałował mnie czule w usta czym otrzeźwił mój umysł. Odsunęłam się od niego i nagle ze schodów zbiegła Kathy.
-Helloł.-powiedziała i uśmiechnęła się.
-Hej.-powiedział Louis i uśmiechnął się wchodząc do domu za Hazzą i zamykając drzwi. Dziewczyna podeszła do nas i najpierw przytuliła się z Niallerem, potem z HARRYM ( nie ja wcale nie jestem zazdrosna przez to, że tulili się razem całe cztery i pół sekundy ! ) Boże Rebekah ogarnij się zaczynasz bredzić. Weź się w garść. Następnie dziewczyna wpadła w ramiona Louisa, w których została nieco na dłużej. Wywróciłam oczami. Nic nowego. Przez ten miesiąc wiele się zmieniło. Powiedzmy, że Kathy i Lou stali się czymś w rodzaju zaawansowanego koleżeństwa. Ohh no kogo ja oszukuję lecą na siebie jak mucha na lep i myślą, że inni tego nie widzą! Katherine gdy w końcu odkleiła się od Tomlinsona zaprosiła chłopców do salonu gdzie czekała już na nas chińszczyzna i kilka serio dobrych horrorów. Wzdrygnęłam się na samą myśl. 
-Nialler kochanie musimy pogadać.-powiedziałam i pociągnęłam chłopaka w stronę kuchni gdzie zaczęłam swój monolog.
***
Perspektywa Katherine :

Siedzę w salonie z Hazzą i Louisem i objadamy się, śmiejemy gdy nagle słyszę głośny krzyk Niallera. Wszyscy sie poderwaliśmy i wstaliśmy z kanapy gdzie nagle wybiega Niall stasznie wkurzony krzyczy coś, ale nie potrafię go zrozumieć. Za nim zapłakana Beki. Boże co się dzieje?
-Więc to koniec tak!? Nie kochasz mnie już tak!? Dobra. I co. Że chodzi o niego? W czym on jest lepszy ode mnie co!? Może jest lepszy w łóżku tak!? Przespałaś się z nim i to dlatego!?-krzyczał Niall, a z jego policzków lały się strumieniami łzy. Płakał. Boże jak nigdy. 
-To gnoju ! - wrzasnął Harry i podbiegł do niego i uderzył go w twarz. Rozdziawiłam usta zdziwiona. Boże święty. 
-Ja jestem gnojem!? Co !? Może ty też już ją przeleciałeś!?-krzyknął Niall i mu oddał i zaczęli się bić. 
-Hej, hej chłopaki ogarnijcie się !-krzyknął Louis i zaczął ich rozdzielać. Gdy już mu się udało to Niall wybiegł z domu, a ja usłyszałam piorun i grzmot. Zaczęła się burza. Rebekah szybko uciekła na górę ze łzami w oczach, a Harry szybko pobiegł za nią. 

***
Perspektywa Rebekhi :

Siedzę na łóżku w pokoju wysłuchując krzyków Harrego, że mam go wpuścić do pokoju bo jak nie to wyważy drzwi. Boże co ja sobie wyobrażałam! Że zerwę z Niallem i powiem mu, że kocham kogoś innego, a on się zacznie uśmeichac i krzyczeć zadowolony! Boże jaka ja jestem głupia. W pewnym momencie drzwi się otworzyły, a do pokoju wparował Harry. Spojrzałam na niego oczami pełnymi łez. Chłopak tylko zamknął drzwi na klucz po czym podszedł do mnie i bardzo mocno mnie przytulił.
-Obrazisz się jak ci zmoczę koszulkę?-wymamrotałam, a chłopak cicho się zaśmiał.
-Nie. Płacz ile chcesz. Jestem przy tobie, a moja koszulka jest do twojej dyspozycji.-powiedział loczek i przytulił mnie mocno, a ja wtuliłam się w jego ramię i zaczęłam płakać. Chłopak mocno mnie trzymał. Wziął mnie na swoje kolana i mocniej przytuli. Zaczął śpiewać mi coś cichutko an ucho. Strzelił piorun. Wzdrygnęłam się, a Harry wzmocnił uścisk i zaczął mnie gładzić po pleckach. Ostatnie co pamiętam to ciepłe usta na mojej szyi, a potem odpłynęłam w głęboki sen.
***

Perspektywa Katherine :

-Louis debilu po co się w to mieszałeś.-powiedziałam podchodząc do niego i przykładając delikatnie dłoń do jego rozkrwawionego łuku brwiowego, a chłopak syknął. No tak. Podczas tej bójki też oberwał.
-Auć. Boli-powiedział.
-Chodź.-powiedziałam i pociągnęłam go za dłoń do kuchni. Kazałam mu usiąść na krześle, a sama wyjęłam apteczkę i podeszłam do niego chcąc usiąść obok. Chłopak jednak złapał mnie w talii i posadził mnie na swoich kolanach spuszczając dłonie w dół.
-Nawet w takim momencie nie możesz się oprzeć-powiedziałam i wywróciłam oczami mocząc wacik wodą utlenioną.
-Ale co ja robię. Nie moja wina, że mnie tak pociągasz-powiedział i oblizał usta, a ja się zaśmiałam i chwyciłam delikatnie za jego podbródek unosząc go lekko do góry. Chłopak zamknął oczy, a ja powoli i delikatnie dołożyłam wacik do jego rany. Louis syknął i z powrotem złapał mnie w talii zaciskając na niej dłonie.- Boli-powiedział.
-Ok spróbuję delikatniej. Trzeba było się nie wtrącać.-powiedziałam i dołożyłam delikatnie wacik lekko przy tym dmuchając, a chłopak zacisnął powieki. Odsunęłam wacik i przykleiłam plasterek delikatnie wygładzając jego brzegi.
-Gotowe-powiedziałam, a chłopak otworzył oczy i spojrzał nimi prosto w moje.
-To co robimy?-spytałam opanowując przyspieszony oddech.
-Chodź obejrzymy jakiś film i dokończymy chińszczyznę.-powiedział i wziął mnie na ręce i zaczął mnie nieść do salonu, a ja się zaśmiałam.Słodziak. Posadził mnie na kanapie wsunął film do odtwarzacza DVD. Nagle walnął głośny piorun, a ja aż podskoczyłam przez co już po sekundzie siedziałam w objęciach chłopaka czując jego ciepły oddech na swoim karku. Cisza przed burzą. Mówiłam.
****************************
Mamy i rozdział numer 10 ! :D No to pytanka :
1. Rozmyślenia Katherine na parapecie. Jak myślicie. W końcu zrozumie co czuje? I co ona czuje?
2. Co myślicie o zachowaniu Louisa i Kathy? Ich stosunki wobec siebie są inne. Jaką wersję wolicie?
3. Zerwanie, bójka. Cisza przed burzą. Jak myślicie co będzie dalej z Niallem, Rebekhą i Hazzą ?
Pytajcie bohaterów : http://ask.fm/LHSAFL

Następny rozdział=17 komentarzy.

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 9 .

Perspektywa Rebekhi :

Stałam oszołomiona wpatrując się przez otwarte jeszcze drzwi na odjeżdżający samochód Nialla z Harrym. Dopiero gdy auto znikło z mojego pola widzenia, a drzwi trzasnęły pod wpływem wiatru, moje powieki się przymknęły i zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam. Boże święty. Całowaliśmy się..... Powinnam w tej chwili czuć cholerne poczucie winy i spalać się ze wstydu. A mimo to na moją twarz wskoczył uśmiech, a policzki pokryły się rumieńcem. Całowaliśmy się. Boże święty. Uśmiechałam się coraz szerzej, a na samo wspomnienie jego warg tuż przy moich ustach dostawałam dreszczy na całym ciele. To nawet nie był pocałunek. To było tylko delikatne muśnięcie. Delikatne muśnięcie, a udowodniło to wszystko. Wszystkie moje uczucia zmieszały się zauroczenie, nienawiść, złość, szczęście wszystko zlało się w jedną rzecz, którą była miłość do tego chłopaka w lokowatej czuprynie. Zacisnęłam powieki i położyłam dłoń na mojej szyi. Uśmiechnęłam się delikatnie. Cholera. Coś miał takiego w sobie. Miał to coś, że się w nim zakochałam. Miał to coś, że chciałam by tu był. Miał to coś, że nie. Ja tego nie chciałam. Ja tego po prostu potrzebowałam. Potrzebowałam jego ciepła. Jego bliskości. Potrzebowałam jak cholera jego obecności! Westchnęłam zdając sobie sprawę z tego jaka jestem głupia i jak mogłam być tak naiwna by się zgodzić na ten pocałunek. Zresztą co ja miałam do gadania. Sama od tygodnia miałam ochotę na ten pocałunek i choćby się mnie spytał czy może mnie pocałować to ja i tak rzuciłabym się mu na szyję zatapiając się w tych przyjemnych wargach. Cholera. To nie może być prawda. Ja go nie mogę kochać. I co z tego, że nie mogę jak chce jak cholera. Opanować się. Muszę się opanować. Szybko pobiegłam na górę i wbiegłam do swojego pokoju rzucając się na łóżko. Wtuliłam się w poduszkę. Zapomnieć. Trzeba zapomnieć.
***
Perspektywa Katherine :

Stoję przed szafą i zastanawiam się w co się ubrać widząc tylko pustkę. Mam cztery szafy z mnóstwem ciuchów, a nie mam się w co ubrać. Chore. Do cholery jasnej cały czas czuję to coś na ustach! Do pierona jasnego co to jest... Takie przyjemnie słodkie, delikatnie miękkie i całkowicie ciepłe. Przymknęłam powieki i uśmiechnęłam się lekko kładąc palec na ustach i przygryzając lekko dolną wagę z uśmiechem. Podoba mi się ten smak. Co to jest. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam. Westchnęłam i otworzyłam oczy. Ja jeszcze dowiem się co to jest. Jeszcze się dowiem. Oblizałam usta rozkoszując się przyjemnym smakiem.
Spojrzałam znowu na szafę i wyciągając dwa przypadkowe wieszaki z ubraniem ruszyłam do łazienki.
***
Perspektywa Louisa :

Po wyjściu od Kath pojechałem do El. Po co? Po to, że było mi źle. Byłem wkurzony, że Kath nie pamięta. Pierwsze co mi przyszło do głowy to zerwanie z Eleanor. Ale ja nie mogłem tego zrobić! Przecież ona nic nie zawiniła i nic się nie stało. Wiem, że jestem dupkiem, wiem, że jestem idiotą i krzywdzę je obie, ale ja tak nie mogę! Do cholery tak kocham Katherine i to jak cholera, ale nie mogę zerwać z Eleanor bo ona nie jest niczemu winna i kocha mnie. I nie zerwaliśmy. Ciągle jesteśmy razem. Ale ja tak nie mogę. Duszę się w tym związku. Potrzebuję JEJ. Potrzebuję Kathy.
***
Perspektywa Rebekhi :

Stoję oparta o ścianę i patrzę jak Katherine zakłada płaszcz i kozaki. Cholera jasna nie chcę tam iść. Serio. Już wiem co czuła Katherine gdy to ja ją zmuszałam do pójścia do domu Nialla i spotkania się z reszta chłopaków. Boję się tam iść. Tak cholernie się boję, że znów spojrzę w te tęczówki, że gdy w nie spojrzę to zatonę zapominając o całym świecie mnie otaczającym. Tak bardzo się boję tam iść. Katherine gotowa. ŚWIETNIE.
-Idziemy?-spytała.
-Tak chodź.-westchnęłam. Kath wyszła z domu po niej ja. Zamknęła drzwi przekręcając klucz w zamku i już po chwili siedziałyśmy w aucie. Katherine prowadzi świetnie. To będzie cud jeżeli dojedziemy nie przekraczając prędkości i wyzywania innych kierowców. A nie mówiłam !? Odpaliła i już jedzie 160 h . Boże. I takim oto szczęściem już po dwóch minutach podjechałyśmy na parking pod dom Nialla. Wysiadłam szybko z tego auta i wbiegłam do domu, a za mną Kathy weszła jak gdyby nigdy nic. Rozebrałyśmy się i weszłyśmy do salonu, a ja opadłam na kanapę obok Nialla opanowując mój szybki oddech i szybki oddech i szybkie bicie serca. A Katherine śmiejąc się usiadła obok mnie. 
-CIEBIE TO BAWI !?-krzyknęłam.
-Kochanie co jest.-zaśmiał się Niall i przytulił mnie na dzień dobry zatapiając się czule w moich wargach. Wplotłam palce w jego włosy i przyciągnęłam go bliżej siebie. Nie wcale nie chcę sobie czegoś udowadniać. Chłopak uśmiechnął się podczas pocałunku i wsunął mi język do ust przejeżdżając mi nim po podniebieniu. Uśmiechnęłam się lekko i odsunęłam od niego. 
-Wiecie jak ta wariatka jeździ !? Z nią się nie da jechać!-rzekłam wygodnie się rozsiadając.
-Ejj. Nie przesadzaj. -rzekła Kath.
-Nie przesadzaj !? Jeździsz jak szaleniec!
-Przepraszam bardzo. Nie jestem jakimś szaleńcem drogowym, ale cisnę pedał gazu do możliwości jaka jest nadana.-rzekła. Taa. Na pewnooo.
-Ja mam tak samo. Nienawidzę jak ktoś jedzie cholernie wolno zwłaszcza przede mną.-powiedział Louis.
-Louis Tomlinson mnie rozumie. Boże ja to muszę gdzieś zapisać. -rzekła przez co reszta zaczęła się śmiać. Niall mocno mnie przytulił, a ja wtuliłam się w niego z uśmiechem. 
-Wiesz, że cie bardzo kocham?-szepnął mi słodko na uszko, a ja uśmiechnęłam się lekko.
-Wiem.-odszepnęłam wtulając się w jego ramię, a chłopak pocałował lekko wargami zagłębienie mojej szyi. 
-To ja zamówię pizze.-burknął Harry. Boże Harry! Natychmiast odsunęłam się od Nialla jednakże ciągle zostałam w jego objęciach. Położyłam głowę na klatce piersiowej blondyna i spojrzałam kątem oka na loczka. Zobaczyłam... ból. Poczułam jak serce mi się kraja i jedyne co w tamtym momencie chciałam to jego bliskość. To to by do niego podejść wtulić się w jego ciało, zaciągnąć tym przyjemnym zapachem wplatają palce w jego brązowe loczki i zatopić się w tych słodkich wargach, ale do cholery nie mogę tego zrobić przy nich wszystkich choć tak bardzo chcę! W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy więc je szybko zamknęłam i wtuliłam się bardziej w blondasa. Boże co ja robię. Oszukuję ich obydwóch i samą siebie . Zaciągnęłam się przyjemnym zapachem koszulki Nialla i starałam się zapomnieć o tych wszystkich problemach.
-To Jak Harold zamawia pizze to ja idę zrobić herbatę. -rzekł Kath i poszła do kuchni.
-To ja pójdę z tobą .-rzekł z uśmiechem Louis i pobiegł za dziewczyną.
***
Perspektywa Katherine :

O nie, nie, nie nie chcę żeby on szedł za mną mimo wszystko mimo to, że dziś rano w moim domu nie wydarzyło się nic specjalnego to i tak ten chłopak działa na mnie w sposób, którego na pewno nie powinnam tolerować, a tym bardziej nie powinien mi się on podobać, a mimo to.... podoba mi się jak cholera. I tym razem się nie pomyliłam. Gdy tylko weszłam do kuchni wyjmując kubki na herbatę i rozkładając do każdego kubka po torebce z herbata poczułam szarpnięcie za nadgarstek i już po chwili byłam dociśnięta do blatu i po dosłownie sekundzie mogłam obserwować piękny widok jego szmaragdowych tęczówek. Uśmiechnęłam się lekko. Nie warto było mu się nawet opierać. On od początku zdawał sobie sprawę z tego jak na mnie działa choć ja bym wolała gdy raczej o tym nie wiedział. Louis nachylił się delikatnie nade mną złączając nasze czoła razem, a jego kciuk zaczął kreślić delikatne bliżej nieokreślone kształty na mojej dłoni. Przeszedł mnie dreszcz, a chłopak uśmiechnął się usatysfakcjonowany. 
-Wiesz jak cholernie zabawna jest twoja reakcja na moją bliskość ?-powiedział z lekkim uśmiechem chłopak. Moją twarz owiał jego miętowy oddech zmieszany z kuszącym zapachem jego perfum. Ohh rozpływam się. Znowu. Louis podniósł drugą dłoń do góry i przejechał opuszkiem palca po mojej dolnej wardze, która zadrżała pod wpływem jego dotyku, a powieki same się przymknęły. To wszystko jest ponad to. Ten chłopak. Działa na mnie jak nikt inny wcześniej. Ja się przy nim nie kontroluję. Robię wszystko co tak naprawdę potajemnie pragnę. I nad tym nie panuję. Moje ciało za bardzo desperacko potrzebuje jego bliskości. Louis uśmiechnął się zadowolony reakcją mojego ciała, zbliżając się bardziej do mnie tak, że nie dzieliła nas żadna odległość. Już po chwili zrobiło mi się tak gorąco, że nie byłam w stanie oddychać. Moja dłoń mimowolnie splotła palce wraz z jego dłonią. Chłopak uśmiechnął się szerzej zdziwiony tym faktem, ale spodobało mu się. Ścisnął moją dłoń mocniej dociskając mnie do blatu powodując, że nasze wargi delikatnie otarły się o siebie. Ten smak. Uśmiechnęłam się lekko. Jego dłoń ścisnęła mocniej moją własną, a druga ułożyła się na policzku, wtuliłam swój policzek w jego dłoń uśmiechając się lekko. Zależy mi. Kurwa zależy mi. Za bardzo. Chłopak uśmiechnął się i nachylił nade mną bardziej. Nasze wargi dzieliło dosłownie 5 milimetrów. I gdy już byłam gotowa docisnąć swoje usta do jego chłopak odsunął się z cichym śmiechem i musnął delikatnie mój policzek zalewając przy tym czajnikiem kubki z herbatą. Wziął je wszystkie do rąk i poszedł do salonu, a ja odchyliłam głowę do tyłu waląc nią o szafkę. Jęknęłam płaczliwie. Boże co ja robię ?
*****************************
Mamy i długo wyczekiwaną 9 :D Pytania :
1. Co sądzicie o zachowaniu Rebekhi? (TO BĘDZIE CIEKAWE :D)
2. Louis NIE zerwał z Eleanor? Co wy na to?
3. Sytuacja z Kathy i Lou się zaostrza. Co o tym myślicie ?
Pytajcie bohaterów : http://ask.fm/LHSAFL

Następny rozdział=16 komentarzy.

Uwaga.

Blog zawiera wulgaryzmy i treści erotyczne. Czytasz na własną odpowiedzialność.