niedziela, 15 grudnia 2013

Epilog.

Najpierw jest się dzieckiem. Wtedy wsyztskie plany i marzenia zaczynają sie rozwijać. W wieku dorastania następuje mnóstwo miłości, wątków z życia wziętych. A potem następuje dorosłość. Pierwszy pocąłunek, pierwszy raz, pierwsza impreza, pierwsze auto, nadchodzą studia, potem praca, następnei znajdujemy drugą połówke swojego życia. Bierzemy ślub, potem rodzą sied zieci. Z czasem pojawiają się też wnuki. Z każdą sekunda, minutą i dniem jestesmy coraz bliżej starości, a co z tym związanej śmierci. I w końcu to sie staje. Umieramy sszczesliwi razem ze swoim partnerem. Wiemy, że mieliśmy jedno życie i przeżyliśmy je tak aby nie żałować.  A co jesli to nie było mi dane?

Perspektywa Katherine:

Ugh.. Od czego by tu zacząć. Minęło pół roku odkad cała sytucja się wydarzyła. I.. Po prostu nie wiem dokąłdnie jak ująć to słowami. Kaiera chłopaków potoczyłą sie abrdzo szybko. Nie wygrali X-factora lecz zajęli trzecie miejsce. Simon Cowell stwierdził, ze zaopiekuje sie nimi i już po kilku tygodniach stali się numerem jeden w Wielkiej Brytani ze swoim singlem What Makes You Beautifull. od tamtego czasu wsyztsko potoczyło sie strasznie szybko. 
Teraz za każdymr azme gdy wychodizmy na zewnątrz jesteśmy zauważni, chłocpy mają wspaniałych fanów. Rebekah w końcu zrozumiała, ze Harry ją kocha i nigdy nie zosawi jej dla nikogo innego. Od tamtego czasu wiodą sobie spokojne życie, są razem i są szcześliwi tak jak Bóg im nakazał, a żadna głupia Taylor nie wpierza się z buciorami w ich życie.
A ja i Louis? Ogh... Uśmiechnęłam się mimowolnie pdo nosem gdy tylko o tym pomyśłałam. Okryłąm się bardziej kocem i zerknęłam w obraz za oknem siedzac na parapecie. Prószył delikatnie śnieg. Mija dzisiaj równy rok, w którym się wszyscy razem poznaliśmy. Wtedy każdy szczegół, każda chwiala, każdy moment. Wsyzsko było takie.. inne. Westchnełam głęboko przypominając sobie gdy z Louisem się nienawidziliśmy z każdą chwilą sie prowokując. A gdy w końcu sie dogadaliśmy on odszedł. Ale wrócił. I miał wypadek. Lecz wszystko dobrz eisę skończyło. Harry i Bekhi żyją sobie w spokoju i harmoni. Jak to oni. Dopasowani do siebie idealnie. A my z Louisem? Nie było jeszcze dnia, który wiedziąłabym jak się skończy. Z każdą sekundą zaskakuje mnei coraz bardziej i bardziej. Wszystko układa sie wręcz idealnie.

***
Perspektywa Rebekhi:

Krzątałam sie po kuchni wyjmując ciasto i szykujac kolejne wigilijne potrawy gdy nagle zeszła do mnei Katherine Uśmeichnełą sied o mnie, a ja do niej i razem zaczełyśmy wsyztsko przygotowywac. Zerknełyśmy w strone drzwiz których wybył sie głośny chuk. Okazało się, że Liam z Niallem nie mieszcza sie w drzwiach z choinką. Zaśmiałyśmy sie obie i ruszyłyśmy do salonu gdzie Harry i Louis wraz z Zaynem oraz Perrie mieli segregowa,c ozdoby choinkowe. No właśnie . MIELI. Bo efetkt końcoiwy wyszedł taki, że louis stał jak słup, obwieszony świaełkami z wielką bobką na głowie. Obie z Ktahy wybcuhnęluśmy gromkim smiechem widząc jak Chłoapki obwieszaja go ejszcze łańcuchami.
-Kochanie mamy choinkę.-uśmeichnął się Harry do mnei pokazając na Louisa. Gdy nagel z sut Nialla i Liama wydobył sie  głośny jęk: " To po co my targaliśmy tu tą wielką i żywą" po cyzm obydwoje pokazlai na wielką zielona choinke z odrbinami baiłego pyłu zwanego śniegiem. Louis stał wielce oburzony twierdząc, że stał się łowną atrakcje pdoczas gdy Katherine zwijałą się ze śmiechu, a Louis jęczął, ze nawet juz własna dziewczyna mu nie pomoże. Cała nasza ósemka. Licząca: Mnie, Kathy, Louisa, Liama, Zayna, Nialla i Perrie stałą się wielką rodziną. Usłyszleiśmy dzownek do drzwi, a już po chwili do salonu weszła mama Louisa wraz z ego siostrami widząc swojego syna przebranego za choinke zaczeła sie smaic razem z nami wszystkimi. po chwilach dołączyła do nas też mama Harrego, Nialla, Zayna i Liama wraz z parnerami i wszytskimi dziećmi. Po kilku godzinach zasiedliśmy do stołu wigilijengo patrząc sie już na normalną choinkę. Złapaliśmy sie wszyscy razem za ręce wypowiadajac kazdy z osobna po kolei słowa: One Love, One Live, One Dream, One Step co równocześnei stworzyło sie nam w dwa słowa... ONE DIRECTION. 
A big One Family.

KONIEC.

**************************
Po raz ostani witam was w moim blogu zwanego: Love, Hate Such A Fine Line.
Nastąpił właśnei Epilog tworzący zamknięcie wszystkich rozdziałów. Nie mogłam sie w ogóle zebrac do napisanai tego ostatniego krótkiego rozdziału. Nie miałam w ogóle siły, a gdy w końcu zaczełam rozbecząłam sie jak dziecko. Wiedząc, że to już ostatni. Myślę, że po prostu chciałabym podizękować WAM moim czytlenikom bo bez WAS nie byłoby nic. Kilak dzewcyzn pisało mi bym pisała po tym blogu jeszcze jakiś inny. No dobrze więc, żeby tradycji stało sie zadość. OSTATNIE PYTANIE W HISTORII BLOGA:

1. Czy kolejny blog z rodzaju DARK ma być o:
a.) Louis William Tomlinson.
                 vs.
b.) Harry Edward Styles

Kochamw as wsyztskich i będe strasznie tęsknić za tym blogiem. Więc. DO ZOBACZENIA <3 :*

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 30. (ostatni.)

Perpsektywa Rebekhi:

Pociągnęłam ostatni raz ostrzem po udzie czując jak przyjemne uczucie bólu fizycznego łagodiz ból psychiczny spowodowany rpzez jego stratę. Łzy wyznaczyły ścieżki na policzkach. Już zaraz to wszytsko się skończy. Nie potrafię żyć bez niegeo, ale nie potrafie żyć z nim z świadomością tego, ze mnei zdradził. Nie potrafię. Wzięłam głęboki wdech przymykając pwoieki.Wszystko stało się jakby zamazane. Zobaczyłam tylko Nialla krzyczącego moje imie, a potem opadłam bezwładnie na ziemie cuzjac jak stróżki krwi płyną po moim ciele i jedyne co zobaczyłąm to ciemność.

Perspektywa Katherine:

Usłyszałam krzyk Nialla wszyscy pobieglismy na góre zoabczyłam Rebekhę leżąca na ziemi, całą we krwi z żyletką w dłoni. Po moich policzkach zaczely płynąć łzy wzynaczajac to kolejne ścieżki. Razem z resztą podbiegliśmy do niej Niall klęczał i klepła ją po policzkach ja dzwoniłam na pogotowie, słysząc jak Louis krzyczy do słuchawki rozmawiajac z Harrym. Po kilkunastu minutach przyjechało pogotowie i zabrało dziewczynę do szpitala. Wszyscy wsiedlismy do auta. Louis kierował, ja zajmowałam miejsce pasażera, a chłopcy siedzieli z tyłu. Poczułam jak palce Tomlinsona wplatają sie pomidży moja drżąca dłoń, a łzy z oczu zaczynaja cieknąć jeszcze bardziej, westchnęłam głęboko nei mogac opanowac płaczu i patrzyłam się w krajobraz za szybą, któy przez łzy stawał sie coraz bardziej zamazany, rpzez łzy zawarte w moich oczach. Co jeśli ja strace ? Strace najlepsza przyjaciółke pdo słońcem? Potrafiłam sie z nią kłócić dnaimi i nocmai, ale potrafiłama się z nią śmaić tygodniami. Co jesli tego już nie będzie? Po moich policzkach zaczęło spływać neikontrolowanie więcej słonej cieczy, która zasychała zostawiając delikatne ślady. Podjechaliśmy pod szpital. Wybiegłam z auta ściskajac dłoń Louisa, którego kciuk gładizł wierz mojej ręki i wbiegliśmy wszyscy do szpitala gdzie na korytarzu stał już Harry oparty o ścianę zalewając się łzami. Chłopak spojrzal na nas. Jego twarz nie wyrażała nic więcej jak smutek. Był wściekły, załamany. Płakał jak jeszcze nigdy Wszyscy podeszliśmy do niego i staliśmy przytuleni do siebie zalewając się łzami.
Po chwili z sali, w której prawdpodobnie leżała dziewczyna wyszedł lekarz.
-Państwo rozumiem.-zaczął mężczyzna.
-Jesteśmy rodziną.-powiedziałam od razu.
-Stan pani Rebekhi jest tragiczny. Nie wiadomo czy uda nam sie ją uratować. ta doba bdzie decydująca.-usłysząlam przenikliwy głos lekarza, który po wypwoiedzeniu zdania odszedł. Jego słwoa odbijały się w mojej głowie, a aj wpatrywałam sie tępo przed siebie Kucnęłam chowając głowę w kolanach zalewajac się łzami, czując sie jakbym miała deja-wu. Kilka miesiecy temu siedziałam w tym samym miejscu zastanawiajac sie czy najważneijsza osoba w moim życiu Louis William Tomlinson przeżyje. I teraz jestem tutaj. Znowu. Zastanawiajac sie czy moja najlepsza przyjaciółka będzie żyć albo umrze. Czy moze być jeszcze gorzje ? Czy można cierpieć ejszcze bardziej? Nie.. Poczułam jak chyjeś ramiona optulaja moje ciało. Podniosłam
głowę, do góry, a Louis docisnął usta do mojgo czoła i mocno mnie przytulił. Przymknęłam oczy , z których dalej ciekły łzy, czujac jak dłonie chłopaka przesuwają się po moich plecach. Słyszałam jak jego usta szepczna wprost do mojego ucha, że wszystko będzie dobrze i wszystko się ułoży. Czy tylko ja uważałam, że nie będzie? Starałam sie w to uwierzyć, ale nie potrafiłam. Słona ciecz lała sie po moich policzkach zstawiajac zaschnięte ślady swojej obecności.
***
Perspektywa Harrego:

Stałem czując jak moje serce się łamie. Chodziłem nerwowo po korytarzu. To nie może się stać. Nie możliwe. Nie zgadzam się na to. Rebekah nei może umrzeć. Ona jest wszytskim co mam. Jesli ona umrze to ja sie zabije. Rebekah jest moim szczęściem, moim calym życiem, moim sercem, moim oddechem, moim marzeniem, moim cłaym światem, moim kochaniem, moim słońcem, moim.. Jest wszytskim.. Jest wszytskim co kiedykolwiek psoiadałem. Co kiedykolwiek miałem. Jest najważneijsza osobą w moim życiu. nie pozwolę na to by odeszła. Ona nie może odejść. Nie może.. Po chwili wyszeł do nas lekarz. Spojrzałem szybko na niego błagalnym spojrzeniem.
-Jedna osoba może do niej wejśc, ale tylko na chwile.-wypowiedział słowa.
-Ja pójdę.-powiedziałem od razu, a lekarz wpuścił mnie i zostawił nas samych. Podszedłem do łożka Rebekhi i usiałam łapiąc jej drobnął dłoń w swoją, a dziewczyna zerknęła na mnei spod przymkniętych powiek.
***
Perpsektywa Rebekhi:

Spojrzałam na osobę trzymająca moją dłoń. Byłam ledwo co przytomna i miałam trudnosci z oddychaniem. Czułam jak cąłe ciało mnie piecze, nie mogłąm w ogóle otworzyć ust, a przed oczami obraz miałam zamazany. Umieram.. Postarałam sie wytężyć wzrok i ujrzałam Harrego. Poczułam jak łzy napływaja znowu ejszcze bardziej, a rany zaczynają bardziej piec.
-Kochanie..-usłyszałam jego czuły głos, a po moim policzku spłynęła ciepła łza, która chłopak starł delikatnie dłonią.
-Harry idź stąd.-szepnęłam ochrypłym głosem.
-Nie. Nie wyjdę dopóki mi nie pozwolisz wyjaśnić.-zaczał chłopak, a z moich ust wymsknęło się głebokie westchnienie.
-Ja jej naprawde nei pocałowałem. To ona. Byłem z Niallem na spacerze i chcieliśmy przy okazji zrobić zakupy gdy nagle zjawiłą sie oan i zaczęła sie ze mną wykłucać. W pewnym momencie gdy cię zobaczyła rzuciła sie na mnie i zaczęła mnie całować. Starałem się ja odepchnąć, ale uwiesiła sie na mojej szyi i nie mogłem jej zdjąć z siebie. W końcu gdy sie wyrwałem zobaczyłem ciebie, a ty nie chciałeąś mnie wysłuchac i odbigełaś.-Harry pociągnął nosem, a słona łza z jego oka wyleciała i spadła na moja dłoń, którą trzymał w uścisku.-Kocham tylko ciebie i tylko na tobie mi zależy. Nie pozwoliłąś mi tego wytłumaczyć i to wszystko jest moja wina.-wyszeptał i ścisnął mocniej moja dłoń.
-Harry.. Już w porządku.-powiedziałam i postarałam się ostatkiem sił wpleść swoje palce w dłoń chłopaka. Zielonooki usniósł swoje spojrzenie na mnie i zerknął głęboko w moej oczy.
-Tak bardzo cie kocham.-powiedział i nachylił sie nad emną niepewnie, pokiwałam lekko głową i już po chwili czułam przyjemnie delikatny, słodki truskawkowy smak usta Harrego na swoich własnych. Deliaktnie
muskał wargami moje własne i gładził kciukiem wierzch mojej dłoni. Odkleił się od emnie niechętnie i ostatni raz cmoknął moje usta. Tak bardzo go kochałam.
-Umre szczęśliwa wiedząc, że mnie kochasz.-szepnęła czujac jak opadam z sił.
-Nie, nie mów tak. Przestań. Nie umrzesz.-zaczał mówić szybko chłopak.
-Harry.. jest okej..-powiedziałam.
-Nie mogę cię stracić.-szepnął chłopak patrząc głęboko w moje oczy.
-Nie stracisz.-odszepnęłam, czując jak moje powieki sie zamykają. Spojrzałam na niego ostatni raz. Idealnie głębokie zielone oczy, brazowe kręcone włosy, grzywka dleikatnie opadajac na czoło, uwydatniajace się kosci policzkowe, delikatnei rozchylone usta. Takiego go zapamiętam. 
Poczułam jak oczy sie zamknęły, usłyszałam nawoływanie Harrego, a potem wszystko ucichło. Nastał dziwny spokój. po chwili poczułam jak silne prądy wstrżasają moim ciałem.
Umarłam? Jestem w niebie?

*******************************
UWAGA! UWAGA!

To był ostatni rozdział na blogu: Miłośc i nienawiśc dzieli cienka granica.
OD RAZU PRAGNĘ POWIEDZIEĆ XD:
1. Jeszcze nie wiadomo czy Rebekah umarła czy nie.
2. Wsyztsko okarze sie w epilogu.
3. Poleciały mi łzy XDD
I mam do was wyjkątkowo tylko ejdno pytanie !!! :D :
1. Jak myślicie co wydarzy się w epiloggu !? :D 

Epilog=16 komentarzy ! :D

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 29.

Perspektywa Rebekhi:

Zobaczyłam Harrego cąłujacego sie z Taylor.

Poczułam jak moje serce łamie się na pół, następnie połówki przełamują się na ćwiartki, a potem na miliard kawałków. Spod moich powiek zaczęły momentalnie wypływać łzy, które po chwili zamieniły się w strumyki. Harry odlepił sie od dziewczyny i spojrzał w moją stronę, jego oczy powiększyły się do nienaturalnych rozmiarów
-Rebekah to nie tak jak myślisz.-usłyszałam głos loczkowatego, który zbliżał się do mnie.
-Co? Co nie tak jak myśle!? Ja nie myśle ja widze!-krzyknęłam przez płacz.
-Ale to nie tak!-krzyknął chłopak jakby miał sie zaraz rozpłakać.
-Wiesz co!? Jesteś okropny. Jak mogłeś mi coś takiego zrobić!? Nie.. To już za dużo.. Koniec.-wyszlochałam po cyzm odwróciłam sie i zaczęłam iść w przeciwną stronę kierując sie do domu, usłyszałam jak chłopak biegnie za mną i poczułam jak łapie mnie za dłoń.
-Wysłuchaj mnie.-powiedział, lecz wyrwałam rękę i uciekłam do domu zalewajac się łzami.
***
Perspektywa Katherine: 

Śmiejąc sie z tego co opwoeidział Louis razem weszliśmy do domu zdjemujac z siebie kurtki i buty. Chłopak pochylił się nade mną i złożył na moich ustach aksamitny pocałunek. Mruknęłam zadowolona przyciągając szatyna bliżej siebie, który zareagował na to pogłebieniem pocałunku. Przyjemną chwilę przerwało pukanie do drzwi. Oho pewnie Rebekah wróciła i zapomniała kluczy. Odsunęłam się niechętnie od niebieskookiego, który jęknął ziezadowolony. Zaśmiałam sie i otworzyłam drzwi, a to co zobaczyłam naprawdę mnie zszokowało. Stała tam owszem Rebekah, która była zapłakana, a za nią było słychac wołanie Harrego. 
-Co się sta...-nie zdażyłam dokończyć bo dizewczyna weszła po czym zamknęła drzwi.
-Nie wpuszczaj go-powiedziała pkazujac na Harrego przez okno i pobiegła na górę do siebie wymijając zszokowanego Liama.
-O co chodzi?-spytał Liaś kompletnie zdezorientownay, równie jak ja.
-Nie mam zielonego pojęcia.-powiedziałam, a do domu wparował Niall razem z Harrym.
-O co chodzi?-spytałam chłopaków.
-Byliśmy z Niallem na spacerze po chcieliśmy przy okazji zrobić zakupy. Taylor nas zobaczyła i rzuciła się a mnie i zaczęła mnie cąłowac, próbowałem ją odepchnąć, ale nie dawało rady. Uwiesiła się na mnie i wtedy zobaczyła nas Bekhi.-powiedział Harry drzacym głosem.
-Ja pierdo..-zaczęłam.
-Nie kończ.-powiedział Niall.-Bo to jeszcze nie wszystko.
-Na dodatek próbowałem wszystko wyjaśnic Reb, ale ona nie zwracała na mnie uwagi i cuiekła.-pwoiedział Hazza, a z jego policzków zaczeły lecieć łzy.
-Oj Harry, Harry. I co żeście narobili.-westchnęłam.
-Trzeba z nią jakoś pogadać.-powiedział Zayn wychodząc z kuchni.
-Ja z nią pogadam.-powiedziałam.
-A co jesli nie uwierzy?-spytał Louis.
-Musi.-skwitowałam po czym poszłam na górę zostawiając chłopaków w salonie.
***
Perspektywa Rebekhi:

Leżałam na łóżku zwinieta w kłębek czujac jak po moich policzkach leją się strumienie łez, którymi zacyznałam sie już dławić. Jak on mógł coś takiego zrobić? Dlaczego? Dlaczego akurat z nią? Czemu. Nie rozumiem go. Zapewniał, że mnei kocha, że nie zostawi oraz, że jestem dla niego wszystkim. A cąłowął się z nią. Z nią. Dlaczego.. Po prostu dlaczego.
Usłyszałam płukanie do drzwi, podniosłam sie i zaczełam wycierać łzy.
-Prosze.-powiedziałam. Po chwili do pokoju weszła Katherine, która podeszła do mnie i usiadła po czym mocno mnie przytuliła. Rozpłakałam się momentalnie jak dziecko.
-Ćśś. Nie płacz.-mówiła i głaskała mnie po plecach.
-Czemu on to zrobił.. On się z nią całował.
-Bekhi.. Rozmawiałam z nim.. On jej nie pocałował.-powiedziała dziewczyna i spojrzała na mnie, zasmiałam się.
-Wpusciłaś go do środka!?-krzyknęłam.
-Tak wpuściłam. On jej naprawde nie cąłowął. To ona sie na niego rzuciła.-powiedziała.
-Nie kłam. To nei prawda. To on ją pocąłował widziałam na własne oczy.-mówiłam wycierając łzy z policzków.
-Nie kłame.-powiedizała dziewczyna.
-I co? Wierzysz mu?-spytałam.
-Wierze mu.-powiedziała.
-Kpisz sobie prawda?-spytałam zdruzgotana.
-Nie. Nie kpie sobie. Wierze mu. Nie mam powodów by nie wierzyć.-powiedziała.
-Nie. Nie wierze w to. To jest niemożliwe.-powiedziałam gdy kolejne łzy spłynęły po moich policzkach.
-Ale to prawda.-powiedziała.
-Wyjdź stąd. Chce zostać sama.-powiedziałam.
-Na pewno?-spytała.
-Na pewno.-powiedziałam.-Po prostu mnie zostaw. Dziewczyna westchnęłą głęboko kręcać głową po cyzm wyszła z pokoju zostawiając mnie samą z kłębiącymi mnie myślami.
***
Perpsektywa Katherine:

Zeszłam na dół gdzie siedziała cała reszta. Oprócz Harrego.  
-Gdzie Harry?-spytałam.
-Zdenerował sie i wyszedl trzaskając drzwiami.-powiedział Niall.
-Uwierzyła?-spytał Zayn.
-Nie.-powiedziałam.-twierdzi, że kłame.
-Boże święty.-westchnął Louis pocierajac skronie.
-I co teraz?-spytał Malik przelatujac po wszytskich spojrzeniem.
-Pogadam z nią. W końcu tam byłem. Razem z Harrym. Mi powinna uwierzyć.-stwierdził Irlandczyk.
-A co jeśli nie?-spytałam siadając obok Louisa, który objął moje ciało ramieniem i ucąłowłą w czoło.
-T będziemy mieć napraw epoważny problem.-westchnął Payne.
-Dobra idę z nią pogadac. Mam nadzieję, że podziała-stwierdził Niall.
-Uważaj. Jest cholernie zła.-powiedziałam.-Nawet nei to, ze zła, ale smutna. Nie wierzy w ogóle w to co sie stało.
***
Perpspektywa Nialla:

Wstałem z fotel i ruszyłem po schodach. N agórę. Wspiąłem sie na ostatni schodek po czym podszedłem do pokoju dziewczyny. Zapłukałem. Odczekałem kilka seksund, ale nei usłysząłem odpowiediz Nacisnął na klamkę o dziwo drzwi były otwarte. Pchnąłem je po cyzmz robiłem krok na przód przeszkuając pokój wzrokiem chcąc ujrzeć obraz brunetki. Nie było jej. Zmarsczyłem brwi zdziwony i wszedłem zamykajac za sobą drzwi. Krzyknąłem imie dizewczyny, lecz nie usłyszałem odpowiedzi. Podszedłem do drzwi łazienki i zapłukałem. Znów głucha cisza. Pchnałem je i doznałem całkowitego szoku.
-Rebekah!-krzyknąłem widząc dziewczyne zemdloną na ziemi z żyletką w prawej dłoni oraz jej zakrwawione ciało. 
************************************
Mamy za sobą przedostatni rozdział ! ;D Pytania:
1. Będziecie tęsknić za tym opowiadaniem?
2. Pisać po tym opowidaniu jeszcze inne?
3. Jka myślicie: jak sies kończy cała historia?

Następny rozdział=16 komentarzy

wtorek, 15 października 2013

Rozdział 28

Perspektywa Harrego:

I nastał ten dzień. Dzień w którym każdy się dowie co będzie dalej. Czy nam sie uda? A może jednak każdy pójdzie w swoja stronę? Jeden zostanie, drugi odpadnie? Co jeśli dostaniemy się wszyscy albo wszyscy razem odpadniemy? Co będzie wtedy? Koniec. Styles... Weź sie w garść i przestań o tym myśleć.
Nadszedł ten czas.
Wszedłem już za kulisy. Jeden krok dzielił mnie od wejscia na ogromną scenę gdzie stała już reszta naszej bandy liczącą: Zayna, Louisa, Liama i Nialla.
Odetchnąłem głęboko i przestąpiłem z nogi na nogę po czym wszedłem. Stanąłem obok chłopaków na przeciwko Cowell`a, Wallsh`a, Imbruglia i Cole. Na scenie staliśmy tylko my co denerowało mnie jeszcze bardziej. Czyli do następego etapu przejdzie tylko jeden z nas? Poczułem jak zimne poty oblewają moje ciało. Objeliśmy się z chłopakami ramionami by dodać sobie więcej otuchy. Czuliśmy tylko zdenerowaowanie i stres, a ja słyszałem jedynie szybkie bicie mojego serca. To wszystko co się teraz stanie jest w rękach czwórki jurorów na przeciwko nas. 
-Witam cłopcy-przywitała nas Cheryl z ciepłym uśmiechem na twarzy.
-Cześć.-odpowiedzieliśmy chórem. Czułem jak ciało mi się spina. Wpatrywałem się w twarz Simona, który paraliżował mnie wzrokiem. Cholera... Boże święty już po mnie.
-Wiemy, że jest to dla was bardzo ciężkie. Widzimy jak abrdzo to przeżywacie, a wasze emocje widać na waszych twarzach.-kontynuowała Cole z uśmeichem. Dokładnie Każdy z nas miał łzy w oczach i trzęsł sie ze strachu i niepewności. Co dalej? Jeszcze nidgy czegoś takiego nie czułem... Cholernie się boję.
-Stoi przed nami pięciu strasznie utalentowanych chłopców-wtrącił Walsh.
-Pięciu nadzwyczajnych głosów.-dodała Imblyrgia.
-I nie chcemy stracić żadnego z nich. Dlatego....-zabrał głos Simon. Objąłem mocniej Louisa i Nialla i przymknąłem oczy czując jak usta mi drżą. Przygotowałem się na najgorsze. -Dlatego-powtorzył Cowell.
-Witamy cała waszą piątke w domu jurorów!-dodał z uśmeichem Simon, a ja wydarłem się na całe gardło. Zrestza nie tylko ja. Wszyscy zaczeliśmy się rzucać na siebie i wykrzykiwać swoje szczęście. Jurorzy uśmeichali się szeroko patrząc na nas, a ja czułem jak łzy spływają po moich policzkach. Wszyscy zbiegliśmy ze sceny. Zayn podbiegł do Perrie i zaczął ją całować. Louis pobiegł do Katherine i wziął ją na ręce, a Liam z Niallem przytulali sie i płakali sobie w rękawy ze szczęścia. Podszedłem do Rebekhi z szerokim uśmeichem która natychmiast go odwzajemniła. Przytuliłem ją mocno. Dziewczyna wtuliła się w moje ciało.
***
Perspektywa Rebekhi:

Wtuliłam się w ciepłe ciało Harrego zaciągajac sie jego przyjemnym zapachem.
-Gratuluje kochanie.-szepnęłam mu na ucho z uśmiechem. Poczułam jak usta chłopaka na mojej szyi rozszerzaja sie w szerokim uśmiechu, a dosłownie po sekundzie czułam jak podłoga się pode mną urywa i zostaję uniesiona do góry. Zaśmiałam sie i złapałam mocno szyi chłopaka patrząc na jego twarz. Po policzkach loczkowatego spływały łzy szczęścia, a ja uśmiechałam sie szeroko. Nachyliłam się nad twarzą chłopaka, który złapał mój podbródek i przyciągnął do swoich ust napierając na nie. Rozkoszowałam się przyjemnością bijącą od warg chłopaka. Czułam przechodzący dreszcz po moich plecach gdy chłopak wtargnął językiem do moich ust. Uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy gdy nasze wargi się rozłączyły.
-Tak bardzo się cieszę, że ci się udało.-powiedziałam i znowu przytuliłam się do chłopaka.
-Ja też się cieszę. Nie wyobrażasz sobie jak strasznie.-rzekł mój skarb i mocno mnie przytulił wtulając twarz w moje włosy. Uśmeichnęłam się czując jak dłonie chłopaka jeżdzą po moich plecach. Odsunęłam się od chłopaka i popchnęłam go z uśmeichemw  stronę chłopaków. Wszyscy zrobili grupowego przytulasa czując się przy tym jak rodzina. Teraz nie liczyło się to, że Li nie jest w zbyt przyjaznych stosunkach z Lou. Ani to, że Harry jest zazdrosny o Nialla. Teraz wszyscy byli rodziną. Wszystko chyba zaczyna się układać. A może to jednak cisza przed burzą?
***
Perspektywa Katherine:

-Louis do cholery gdzie my idziemy?-spytałam czując jak złość się we mnie wzbiera. Chłopak zakrył mi oczy dłońmi i prowadzi mnie już od kilk minut w tylko znanym jemu kierunku. Usłyszałam jak chłopak podśmiewa sie pod nosem. Nie no to już szczyt wszystkiego.
-Kochanie nie denerwuj się.-usżlyszałam szept przy swoim uchu.
-Ale ja się nie denerwuję. Po prostu zasłoniłeś mi oczy, nie wiem gdzie ide, potknęłam się już dwa razy, a ty mi nie chcesz nic powiedzieć-powiedziałam co spotkało się z cichym cichotem chłopaka. Nie, nie cichym. Raczej stłumionym. Przepraszam, ale tu nie ma nic śmiesznego?
-Już prawie jesteśmy na miejscu.-powiedział niebieskooki, a ja westchnęłam głęboko i nie pozostało mi nic innego jak po prosu pozwolić mi sie mu prowadzić. Podnisołam noę i stanęłam na jakiś podest. Po kilku metrach poczułam jak dłonie zdejmują sie z moich oczu i oplatają wokół mojej talii. Podniosłam powieki, a moej usta ułożyły się w literkę: ,,o". Stałam przed pięknie przygotowaną kolacją pod drzewem które
świeciło. Uśmiechnęłam się szeroko i odwróciłam do chłopaka. Uśmeichnął się i pocalował mnie w nosek po czym przytulił.
-Dziękuję.-powiedziałam cichutko.
-Ale nie masz za co.-zaśmiał się.
-A to?-spytalam i pokazałam na kolacje.
-To jest drobiazg. To dlatego się tak ostatnio zachowywałem i byłem taki oschły bo nie chciałem żebyś sie domyśliła i żeby wszystko było idealnie.-powiedział.-I przepraszam, że się tak zachowywałem.
-Ale nie masz za co przepraszać.-powiedziałam i spojrzałam na niego.
-Mam bo byłem dla ciebie nie miły.-powiedział i odgarnął mi kosmyk włosów za ucho.
-Ale to dlatego, że chciałeś zrobić tą kolację.-uśmiechnęłam sie i przytuliłam do niego mocno. Chłopak uśmeichnął się szeroko i odsunął mi krzesełko po czym zaczęliśmy jeść kolację.
***
Perspektywa Rebekhi:

Szłam uliczkami parku wracajac do domu z zakupów. Pora wieczorna zbliżała sie nieubłagalnie i na uliczkach robiło się powoli ciemno. Uśmiechałam sie zadowolona z zakupów. Czułam jak robi sie coraz zimniej więc zmarszczyłam brwi i rusyzłam szybciej do domu gdy nagle podniosłam głowę do góry i zamurowało mnie. Poczułam jak po moich policzkach zaczynają spływać łzy i serce pęka mi na miliardy kawałków. Zobaczyłam Nialla i obok niego Harrego całującego się z Taylor..
*********************************
PRZEPRASZAM :C że tak długo nie było rozdziału ! :C Byłam chory cąły tydzień więc czas miałam, ale nie miałam internetu bo była u nich jakaś awaria systemu -.- I włączyli mi akurat dzisiaj jak poszłam do szkoły :/ Od razu gdy przyszłam zabrałam się o pisanie i rozdział jest. Powoli zbliżamy się do końca bloga!
Pytania:
1. Jak w szkole? U mnie tragedia-.- Zraz lece sie uczyć matmy i robić plastyke :/
2. Louis, kolacja ? :D
3. Harry? Taylor? 
Pytajcie bohaterów: http://ask.fm/LHSAFL
Następny rozdział=16 komentarzy.

poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 27

Perspektywa Rebekhi:

Już mieliśmy opuszczać budynek gdy nagle...

Wbiegła do budynku.. Taylor. DA FAK!? Ok o co w tym wszytskim chodzi!? Wbiegł do busynku nie zwżając kompletnie na nic i nie patrząc n nikogo przybeigł do ns rzucajc sie Harremu na szyję i wpiła się w jego usta. PRZEPRASZAM, ŻE KURWA JA PIERDOLE MAĆ CO!? O nie.... Nie ma mowy! Tak nie będzie o co w tym wszytskim chodzi!? Nie zgadzm się! Takie rzeczy mogę robić tylko ja i koniec i kropka! Złapałam tą wywłokę za włosy i odcignęłam od niego...
-Co ty do cholery wyrabiasz!?-krzyknęłm. Nie mogąłm powstrzymać złości. Wszystko inne mnie nie obchodizło jak ta idiotka ma prawo rzucac sie na MOJEGO HARREGO i go całować!? Nie m takiego prawa! Tylko ja mogę robić takie rzeczy i tylko mi coś takiego wolno! Co ta zdzira sobie myśli, że jest jakąś królewną, że niby jak to !?
-No jak to co!? Przyszłam pogratulować mojemu facetowi!-pisneła dizewczyna ponownei zblizajac sie do Harrego.
-O nie. Hola, hola pnienko to jest mój facet.-warknęła zagradzajac jej przy tym drogę.
-Jak to twój!? On jest mój!-pisneła chąc dostać sie do chłopaka machając mi tymi swoimi łapami przed twarzą.
-WEŹ ODE MNEI TE ŁAPSKA!-krzyknełąm i odepchnęłam ją od siebie na co dziewczyna mi oddała.
-Nie no spokojnie... Nie pobijcie sie tutaj.-powiedziała Katherine.
-JAK MAM BYĆ SPOKOJNA JAK ONA RZUCA SIE NA MOJEGO CHŁOPAKA I GO CAŁUJE!?-krzyknęłam.
-To nei jest twój chłopak! To jest MÓJ CHŁOPAK! On kocha mnie!-krzyczała Taylor, a j wybuchnęłam śmiechem.
-nie no trzymajce mnie! HA HA HA!-krzyczałam.- Jaki kurwa twój chłopak! On kocha mnie!-krzyknęłam i tupnęłam nogą. Katherine sie ze mnie śmiała, Louis się łapał ze brzuch ze śmeichu, Niall sie gpił na Perri, Zayn sie śmiał. Zaraz zaraz.. NIALL SIĘ GAPIŁ NA PERRIE!? PRZECIEŻ... PRZECIEŻ... Przecież on kocha mnie... Poczułam jak jeszcze większa złość we mnie narasta i mam ochotę po prostu przywalić tej pojebanej TAYLOR!! Wszyscy sie ze mnie śmieją, a Harry stoi z bananem na twarzy. Zaraz... Czy j w tej chwili miałam ochotę pobić sie z byłą mojego chłopaka? I to ejszcze przy nim? Rozumeim, że bez niego to jeszcze, ale jeszcze przy nim!? Poczułm jak wnet moje policzki robią siec zerwone nie ze złości tylko ze wstydu. Chłoapk usmeichnął sie szerzej patrząc na mnie i przygryzł dolną wargę.
-Jeszcze was tu rozebrać i wstawić wielką michę z kisielem, a by była prawdziwa walka o chłopaka w kisielu!-krzyknął podekscytownay Liam.
-Łooo... Oglądałbym...-powiedział Niall i uśemichnął sie puszczajac do mnie oczko co wywołało i u mnie uśmiech, a Harry zmarszczył brwi patrząc na nas. Uśmeichnęłam się szerzej. Zazdrosnyy.. Spojrzałam jeszcze raz na tą wywłokę Taylor i zmierzyłam ją wzrokiem.
-Harry kocha mnie.-powiedziała, na co Harry wybuchł śmeichem. Uśmeichnęłam się szerzej zadowolona.
-Harry kocha mnie.-powiedziałam, a loczek się uśemichnął.
-No Harry powiedz jej, że kochasz mnie!-krzyknęła Tay, a ja uśmeichnęłam się szerzej.
-Taylor... głupiutka Taylor... Ale ja cię nie kocham. Ja kocham ją.-powiedział Harry i objał mnie w pasie przyciągając do siebie bliżej i pocałował mnie czule w usta na oczach tej wariatki. Sczena jej opadła, a Niall patrząc na mnie i na Harrego skrzywił sie co wywołało zmarszczenie brwi u Perrie. AHA? Więc... NIE PYTAM. Usłyszałam głośny huk zamykające drzwi wejściowe i już po chwili plastikowej blondynki Taylor Swift nie było. Uśmiechnęłam sie odlepiając od chłopaka po cyzm wtuliłam sie w jego ciepły tors i zaciągęłam przyjemnym zapachem czując jak przyjemnie silne ramionami mnie obejmują.
***
Perspektywa Katherine:

Nie minęło pięć minut, a już wszyscy siedziliśmy zapakowani do wozu i jechaliśmy do domu mojego i Rebekhi.
-No dobra Bekhi musze ci przyznać ta kłótnia była mega.-zaśmiałam się
-Ojj przestań już.-powiedziała dziewczyna, a na jej polickzi wkradły sie rumieńce. Harry się zaśmiał i objął dziewczynę mocniej szepcząc jej coś słodko na uszko przez co dziewczyna zarumieniła się jeszcze bardziej. Zaśmiałam sie cicho i siedziłam już spokojnie z przodu patrząc na Louisa, który patrzył się przed przednią szybę dziwnie zamyślony.
-Louis..-powiedziałam, a chłopak nie reagował. Wszyscy z tyłu się śmiali więc w ogóle mnie nie usłyszeli.-Louis skarbie.-ponowiłam, a chłopak po kilku sekundach spojrzał na mnie.
-Słucham?-spytał zdezorientowany.
-Stało sie coś?-spytałam.
-Nie. Dlaczego pytasz?-spytał zbijając mnie z tropu.
-Po prostu tak jakoś dziwnie byłeś zamyślony jak nigdy. Wszystko w porzadku?-spytałam.
-Tak wszytsko jest ok.-mówił chłopak całkowicie mnie ignorując i patrząc przed siebie. Ał..
-Louis widzę, że się coś dzieje.-powiedziałam spokojnie.
-Nie twój interes.-syknął chłopak po czym zaparkował pod domem i wysiadł z auta. Poczułam jak coś zakłuło mnie w środku. Tak pod mostkiem. Trochę po lewej stronie. Nie to nie jest serce. Dobra. Nie mój interes to nie mój. Nie będę się wtrącać. Pomyślałam w myślach i wysiadłam z auta. Chłopak podszeł do drzwi, otworzyłam dom i weszła za nami cąła banda oprócz Zayna i Perrie bo udali się do siebie a Liam i Niall pojechali na zakupy. Rebekha z Harrym poszli do salonu i rozwalili sie na kanapie. harry oczywiście darł mordę ze szcześcia jaki to on szczęśliwy, że sie został przez co Rebkha zatkała mu jego usta swoimi. To jest takie słodziaśne. Zrzuciłam kurtkę i na nic nie czekajac poszłam na górę. Pan Tomlinson ruszył za mną. Wywróciłam oczami i przyśpiesyzłam kroku kierując się do swojego pokoju. Weszłam do niego i położyłam się na łóżku. Chłopak siadł obok mnie i przejechał mi opuszkami palców po kręgosłupie. Zaczełam się wiercić i mruczeć coś w poduszke żeby przestał, a chłopak się zasmiał i położył na plecach obok mnie.
-Czemu taka jesteś?-spytał.
-Niby jaka?-spytałam i podniosłam się siadajac na przeciwko niego.
-Taka oschła?-powiedział.
-Nie twój interes.-zacytowałam.
-Oj Kathy.... Przepraszam.-powiedział i wziął mnie za łapki, które odepchnęłam.
-Nie masz za co.-powiedziałm.
-No chodź do mnie. Nie złość się. Przepraszam.-powiedział chłopak patrząc na mnie smutnym wzrokiem i wystwiając łapki. Nie mogłam sie oprzeć i opadłam n niego wtulajc się mocno w jego ciepłe ciało. Uśmeichnął się szeroko i przytulił mnie mocno po cyzm poczułm ciepłe ust n swoim czole i nie wiedząc keidy.... zasnęłam.
*******************************
PRZEPRASZAM, ŻE DOPIERO TERAZ ROZDZIAŁ :C
Mm strasznie napięty grafik. Znajomi, dwór, lekcje przepraszam :C Postaram sie dodawać rozdziały bardziej regularnie :D Pytnia C:
1. Już miesiąc szkoły. Jak u was?
2. Jak się podobał scena z Tay ? :D
3. O co mogło chodzić Louisowi ? ;>
Następny rozdział=16 komentarzy

Uwaga.

Blog zawiera wulgaryzmy i treści erotyczne. Czytasz na własną odpowiedzialność.