sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 30. (ostatni.)

Perpsektywa Rebekhi:

Pociągnęłam ostatni raz ostrzem po udzie czując jak przyjemne uczucie bólu fizycznego łagodiz ból psychiczny spowodowany rpzez jego stratę. Łzy wyznaczyły ścieżki na policzkach. Już zaraz to wszytsko się skończy. Nie potrafię żyć bez niegeo, ale nie potrafie żyć z nim z świadomością tego, ze mnei zdradził. Nie potrafię. Wzięłam głęboki wdech przymykając pwoieki.Wszystko stało się jakby zamazane. Zobaczyłam tylko Nialla krzyczącego moje imie, a potem opadłam bezwładnie na ziemie cuzjac jak stróżki krwi płyną po moim ciele i jedyne co zobaczyłąm to ciemność.

Perspektywa Katherine:

Usłyszałam krzyk Nialla wszyscy pobieglismy na góre zoabczyłam Rebekhę leżąca na ziemi, całą we krwi z żyletką w dłoni. Po moich policzkach zaczely płynąć łzy wzynaczajac to kolejne ścieżki. Razem z resztą podbiegliśmy do niej Niall klęczał i klepła ją po policzkach ja dzwoniłam na pogotowie, słysząc jak Louis krzyczy do słuchawki rozmawiajac z Harrym. Po kilkunastu minutach przyjechało pogotowie i zabrało dziewczynę do szpitala. Wszyscy wsiedlismy do auta. Louis kierował, ja zajmowałam miejsce pasażera, a chłopcy siedzieli z tyłu. Poczułam jak palce Tomlinsona wplatają sie pomidży moja drżąca dłoń, a łzy z oczu zaczynaja cieknąć jeszcze bardziej, westchnęłam głęboko nei mogac opanowac płaczu i patrzyłam się w krajobraz za szybą, któy przez łzy stawał sie coraz bardziej zamazany, rpzez łzy zawarte w moich oczach. Co jeśli ja strace ? Strace najlepsza przyjaciółke pdo słońcem? Potrafiłam sie z nią kłócić dnaimi i nocmai, ale potrafiłama się z nią śmaić tygodniami. Co jesli tego już nie będzie? Po moich policzkach zaczęło spływać neikontrolowanie więcej słonej cieczy, która zasychała zostawiając delikatne ślady. Podjechaliśmy pod szpital. Wybiegłam z auta ściskajac dłoń Louisa, którego kciuk gładizł wierz mojej ręki i wbiegliśmy wszyscy do szpitala gdzie na korytarzu stał już Harry oparty o ścianę zalewając się łzami. Chłopak spojrzal na nas. Jego twarz nie wyrażała nic więcej jak smutek. Był wściekły, załamany. Płakał jak jeszcze nigdy Wszyscy podeszliśmy do niego i staliśmy przytuleni do siebie zalewając się łzami.
Po chwili z sali, w której prawdpodobnie leżała dziewczyna wyszedł lekarz.
-Państwo rozumiem.-zaczął mężczyzna.
-Jesteśmy rodziną.-powiedziałam od razu.
-Stan pani Rebekhi jest tragiczny. Nie wiadomo czy uda nam sie ją uratować. ta doba bdzie decydująca.-usłysząlam przenikliwy głos lekarza, który po wypwoiedzeniu zdania odszedł. Jego słwoa odbijały się w mojej głowie, a aj wpatrywałam sie tępo przed siebie Kucnęłam chowając głowę w kolanach zalewajac się łzami, czując sie jakbym miała deja-wu. Kilka miesiecy temu siedziałam w tym samym miejscu zastanawiajac sie czy najważneijsza osoba w moim życiu Louis William Tomlinson przeżyje. I teraz jestem tutaj. Znowu. Zastanawiajac sie czy moja najlepsza przyjaciółka będzie żyć albo umrze. Czy moze być jeszcze gorzje ? Czy można cierpieć ejszcze bardziej? Nie.. Poczułam jak chyjeś ramiona optulaja moje ciało. Podniosłam
głowę, do góry, a Louis docisnął usta do mojgo czoła i mocno mnie przytulił. Przymknęłam oczy , z których dalej ciekły łzy, czujac jak dłonie chłopaka przesuwają się po moich plecach. Słyszałam jak jego usta szepczna wprost do mojego ucha, że wszystko będzie dobrze i wszystko się ułoży. Czy tylko ja uważałam, że nie będzie? Starałam sie w to uwierzyć, ale nie potrafiłam. Słona ciecz lała sie po moich policzkach zstawiajac zaschnięte ślady swojej obecności.
***
Perspektywa Harrego:

Stałem czując jak moje serce się łamie. Chodziłem nerwowo po korytarzu. To nie może się stać. Nie możliwe. Nie zgadzam się na to. Rebekah nei może umrzeć. Ona jest wszytskim co mam. Jesli ona umrze to ja sie zabije. Rebekah jest moim szczęściem, moim calym życiem, moim sercem, moim oddechem, moim marzeniem, moim cłaym światem, moim kochaniem, moim słońcem, moim.. Jest wszytskim.. Jest wszytskim co kiedykolwiek psoiadałem. Co kiedykolwiek miałem. Jest najważneijsza osobą w moim życiu. nie pozwolę na to by odeszła. Ona nie może odejść. Nie może.. Po chwili wyszeł do nas lekarz. Spojrzałem szybko na niego błagalnym spojrzeniem.
-Jedna osoba może do niej wejśc, ale tylko na chwile.-wypowiedział słowa.
-Ja pójdę.-powiedziałem od razu, a lekarz wpuścił mnie i zostawił nas samych. Podszedłem do łożka Rebekhi i usiałam łapiąc jej drobnął dłoń w swoją, a dziewczyna zerknęła na mnei spod przymkniętych powiek.
***
Perpsektywa Rebekhi:

Spojrzałam na osobę trzymająca moją dłoń. Byłam ledwo co przytomna i miałam trudnosci z oddychaniem. Czułam jak cąłe ciało mnie piecze, nie mogłąm w ogóle otworzyć ust, a przed oczami obraz miałam zamazany. Umieram.. Postarałam sie wytężyć wzrok i ujrzałam Harrego. Poczułam jak łzy napływaja znowu ejszcze bardziej, a rany zaczynają bardziej piec.
-Kochanie..-usłyszałam jego czuły głos, a po moim policzku spłynęła ciepła łza, która chłopak starł delikatnie dłonią.
-Harry idź stąd.-szepnęłam ochrypłym głosem.
-Nie. Nie wyjdę dopóki mi nie pozwolisz wyjaśnić.-zaczał chłopak, a z moich ust wymsknęło się głebokie westchnienie.
-Ja jej naprawde nei pocałowałem. To ona. Byłem z Niallem na spacerze i chcieliśmy przy okazji zrobić zakupy gdy nagle zjawiłą sie oan i zaczęła sie ze mną wykłucać. W pewnym momencie gdy cię zobaczyła rzuciła sie na mnie i zaczęła mnie całować. Starałem się ja odepchnąć, ale uwiesiła sie na mojej szyi i nie mogłem jej zdjąć z siebie. W końcu gdy sie wyrwałem zobaczyłem ciebie, a ty nie chciałeąś mnie wysłuchac i odbigełaś.-Harry pociągnął nosem, a słona łza z jego oka wyleciała i spadła na moja dłoń, którą trzymał w uścisku.-Kocham tylko ciebie i tylko na tobie mi zależy. Nie pozwoliłąś mi tego wytłumaczyć i to wszystko jest moja wina.-wyszeptał i ścisnął mocniej moja dłoń.
-Harry.. Już w porządku.-powiedziałam i postarałam się ostatkiem sił wpleść swoje palce w dłoń chłopaka. Zielonooki usniósł swoje spojrzenie na mnie i zerknął głęboko w moej oczy.
-Tak bardzo cie kocham.-powiedział i nachylił sie nad emną niepewnie, pokiwałam lekko głową i już po chwili czułam przyjemnie delikatny, słodki truskawkowy smak usta Harrego na swoich własnych. Deliaktnie
muskał wargami moje własne i gładził kciukiem wierzch mojej dłoni. Odkleił się od emnie niechętnie i ostatni raz cmoknął moje usta. Tak bardzo go kochałam.
-Umre szczęśliwa wiedząc, że mnie kochasz.-szepnęła czujac jak opadam z sił.
-Nie, nie mów tak. Przestań. Nie umrzesz.-zaczał mówić szybko chłopak.
-Harry.. jest okej..-powiedziałam.
-Nie mogę cię stracić.-szepnął chłopak patrząc głęboko w moje oczy.
-Nie stracisz.-odszepnęłam, czując jak moje powieki sie zamykają. Spojrzałam na niego ostatni raz. Idealnie głębokie zielone oczy, brazowe kręcone włosy, grzywka dleikatnie opadajac na czoło, uwydatniajace się kosci policzkowe, delikatnei rozchylone usta. Takiego go zapamiętam. 
Poczułam jak oczy sie zamknęły, usłyszałam nawoływanie Harrego, a potem wszystko ucichło. Nastał dziwny spokój. po chwili poczułam jak silne prądy wstrżasają moim ciałem.
Umarłam? Jestem w niebie?

*******************************
UWAGA! UWAGA!

To był ostatni rozdział na blogu: Miłośc i nienawiśc dzieli cienka granica.
OD RAZU PRAGNĘ POWIEDZIEĆ XD:
1. Jeszcze nie wiadomo czy Rebekah umarła czy nie.
2. Wsyztsko okarze sie w epilogu.
3. Poleciały mi łzy XDD
I mam do was wyjkątkowo tylko ejdno pytanie !!! :D :
1. Jak myślicie co wydarzy się w epiloggu !? :D 

Epilog=16 komentarzy ! :D

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 29.

Perspektywa Rebekhi:

Zobaczyłam Harrego cąłujacego sie z Taylor.

Poczułam jak moje serce łamie się na pół, następnie połówki przełamują się na ćwiartki, a potem na miliard kawałków. Spod moich powiek zaczęły momentalnie wypływać łzy, które po chwili zamieniły się w strumyki. Harry odlepił sie od dziewczyny i spojrzał w moją stronę, jego oczy powiększyły się do nienaturalnych rozmiarów
-Rebekah to nie tak jak myślisz.-usłyszałam głos loczkowatego, który zbliżał się do mnie.
-Co? Co nie tak jak myśle!? Ja nie myśle ja widze!-krzyknęłam przez płacz.
-Ale to nie tak!-krzyknął chłopak jakby miał sie zaraz rozpłakać.
-Wiesz co!? Jesteś okropny. Jak mogłeś mi coś takiego zrobić!? Nie.. To już za dużo.. Koniec.-wyszlochałam po cyzm odwróciłam sie i zaczęłam iść w przeciwną stronę kierując sie do domu, usłyszałam jak chłopak biegnie za mną i poczułam jak łapie mnie za dłoń.
-Wysłuchaj mnie.-powiedział, lecz wyrwałam rękę i uciekłam do domu zalewajac się łzami.
***
Perspektywa Katherine: 

Śmiejąc sie z tego co opwoeidział Louis razem weszliśmy do domu zdjemujac z siebie kurtki i buty. Chłopak pochylił się nade mną i złożył na moich ustach aksamitny pocałunek. Mruknęłam zadowolona przyciągając szatyna bliżej siebie, który zareagował na to pogłebieniem pocałunku. Przyjemną chwilę przerwało pukanie do drzwi. Oho pewnie Rebekah wróciła i zapomniała kluczy. Odsunęłam się niechętnie od niebieskookiego, który jęknął ziezadowolony. Zaśmiałam sie i otworzyłam drzwi, a to co zobaczyłam naprawdę mnie zszokowało. Stała tam owszem Rebekah, która była zapłakana, a za nią było słychac wołanie Harrego. 
-Co się sta...-nie zdażyłam dokończyć bo dizewczyna weszła po czym zamknęła drzwi.
-Nie wpuszczaj go-powiedziała pkazujac na Harrego przez okno i pobiegła na górę do siebie wymijając zszokowanego Liama.
-O co chodzi?-spytał Liaś kompletnie zdezorientownay, równie jak ja.
-Nie mam zielonego pojęcia.-powiedziałam, a do domu wparował Niall razem z Harrym.
-O co chodzi?-spytałam chłopaków.
-Byliśmy z Niallem na spacerze po chcieliśmy przy okazji zrobić zakupy. Taylor nas zobaczyła i rzuciła się a mnie i zaczęła mnie cąłowac, próbowałem ją odepchnąć, ale nie dawało rady. Uwiesiła się na mnie i wtedy zobaczyła nas Bekhi.-powiedział Harry drzacym głosem.
-Ja pierdo..-zaczęłam.
-Nie kończ.-powiedział Niall.-Bo to jeszcze nie wszystko.
-Na dodatek próbowałem wszystko wyjaśnic Reb, ale ona nie zwracała na mnie uwagi i cuiekła.-pwoiedział Hazza, a z jego policzków zaczeły lecieć łzy.
-Oj Harry, Harry. I co żeście narobili.-westchnęłam.
-Trzeba z nią jakoś pogadać.-powiedział Zayn wychodząc z kuchni.
-Ja z nią pogadam.-powiedziałam.
-A co jesli nie uwierzy?-spytał Louis.
-Musi.-skwitowałam po czym poszłam na górę zostawiając chłopaków w salonie.
***
Perspektywa Rebekhi:

Leżałam na łóżku zwinieta w kłębek czujac jak po moich policzkach leją się strumienie łez, którymi zacyznałam sie już dławić. Jak on mógł coś takiego zrobić? Dlaczego? Dlaczego akurat z nią? Czemu. Nie rozumiem go. Zapewniał, że mnei kocha, że nie zostawi oraz, że jestem dla niego wszystkim. A cąłowął się z nią. Z nią. Dlaczego.. Po prostu dlaczego.
Usłyszałam płukanie do drzwi, podniosłam sie i zaczełam wycierać łzy.
-Prosze.-powiedziałam. Po chwili do pokoju weszła Katherine, która podeszła do mnie i usiadła po czym mocno mnie przytuliła. Rozpłakałam się momentalnie jak dziecko.
-Ćśś. Nie płacz.-mówiła i głaskała mnie po plecach.
-Czemu on to zrobił.. On się z nią całował.
-Bekhi.. Rozmawiałam z nim.. On jej nie pocałował.-powiedziała dziewczyna i spojrzała na mnie, zasmiałam się.
-Wpusciłaś go do środka!?-krzyknęłam.
-Tak wpuściłam. On jej naprawde nie cąłowął. To ona sie na niego rzuciła.-powiedziała.
-Nie kłam. To nei prawda. To on ją pocąłował widziałam na własne oczy.-mówiłam wycierając łzy z policzków.
-Nie kłame.-powiedizała dziewczyna.
-I co? Wierzysz mu?-spytałam.
-Wierze mu.-powiedziała.
-Kpisz sobie prawda?-spytałam zdruzgotana.
-Nie. Nie kpie sobie. Wierze mu. Nie mam powodów by nie wierzyć.-powiedziała.
-Nie. Nie wierze w to. To jest niemożliwe.-powiedziałam gdy kolejne łzy spłynęły po moich policzkach.
-Ale to prawda.-powiedziała.
-Wyjdź stąd. Chce zostać sama.-powiedziałam.
-Na pewno?-spytała.
-Na pewno.-powiedziałam.-Po prostu mnie zostaw. Dziewczyna westchnęłą głęboko kręcać głową po cyzm wyszła z pokoju zostawiając mnie samą z kłębiącymi mnie myślami.
***
Perpsektywa Katherine:

Zeszłam na dół gdzie siedziała cała reszta. Oprócz Harrego.  
-Gdzie Harry?-spytałam.
-Zdenerował sie i wyszedl trzaskając drzwiami.-powiedział Niall.
-Uwierzyła?-spytał Zayn.
-Nie.-powiedziałam.-twierdzi, że kłame.
-Boże święty.-westchnął Louis pocierajac skronie.
-I co teraz?-spytał Malik przelatujac po wszytskich spojrzeniem.
-Pogadam z nią. W końcu tam byłem. Razem z Harrym. Mi powinna uwierzyć.-stwierdził Irlandczyk.
-A co jeśli nie?-spytałam siadając obok Louisa, który objął moje ciało ramieniem i ucąłowłą w czoło.
-T będziemy mieć napraw epoważny problem.-westchnął Payne.
-Dobra idę z nią pogadac. Mam nadzieję, że podziała-stwierdził Niall.
-Uważaj. Jest cholernie zła.-powiedziałam.-Nawet nei to, ze zła, ale smutna. Nie wierzy w ogóle w to co sie stało.
***
Perpspektywa Nialla:

Wstałem z fotel i ruszyłem po schodach. N agórę. Wspiąłem sie na ostatni schodek po czym podszedłem do pokoju dziewczyny. Zapłukałem. Odczekałem kilka seksund, ale nei usłysząłem odpowiediz Nacisnął na klamkę o dziwo drzwi były otwarte. Pchnąłem je po cyzmz robiłem krok na przód przeszkuając pokój wzrokiem chcąc ujrzeć obraz brunetki. Nie było jej. Zmarsczyłem brwi zdziwony i wszedłem zamykajac za sobą drzwi. Krzyknąłem imie dizewczyny, lecz nie usłyszałem odpowiedzi. Podszedłem do drzwi łazienki i zapłukałem. Znów głucha cisza. Pchnałem je i doznałem całkowitego szoku.
-Rebekah!-krzyknąłem widząc dziewczyne zemdloną na ziemi z żyletką w prawej dłoni oraz jej zakrwawione ciało. 
************************************
Mamy za sobą przedostatni rozdział ! ;D Pytania:
1. Będziecie tęsknić za tym opowiadaniem?
2. Pisać po tym opowidaniu jeszcze inne?
3. Jka myślicie: jak sies kończy cała historia?

Następny rozdział=16 komentarzy

Uwaga.

Blog zawiera wulgaryzmy i treści erotyczne. Czytasz na własną odpowiedzialność.