środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 22

Perspektywa Rebekhi:

Siedzieliśmy na szpitalnych krzesłach zdenerwowani i czekaliśmy, aż Katherine wyjdzie z sali od Louisa. Podniosłam głowę i nagle ujrzałam dziewczynę, która wyszła powoli z sali i stanęła w drzwiach.
-Jedźcie do domu, a ja tu zostanę.-powiedziała, na co Liam tylko wywrócił oczami.
-Zostaniemy tutaj.-powiedział Harry.
-Jedźcie do domu, ja zostanę. Ktoś musi być w domu.-powiedziała.
-Okej dlaczego Harry nie może tu zostać, a ty nie możesz iść do domu?-spytał Liam, a ja spojrzałam na niego i na dziewczynę.
-Bo ja chcę tu zostać i lepiej będę jak ja zostanę, a wy pojedziecie do domu. Niall po mnie przyjedzie wieczorem i zobaczy się z Louisem bo jest teraz w Mulingar i rozmawiałam z nim przez telefon. Powiedział, że juz dziś miał wracać wieczorem, wiec nic się nie stanie jak wróci wcześniej.-powiedziała.
-Wszystko ma zaplanowane jak zwykle.-powiedział Payne i wstał z krzesła kierując się do wyjścia.
-Na pewno mamy jechać?-spytał Harry i wstał.
-Tak. Wsyztsko ejst dobrze. Jedźcie, a ja sobie poradzę.-powiedziała dziewczyna. 
-Ok.-powiedziałam i wstałam. Harry złapał mnie za rękę zplatajac nasze palce i ruszyliśmy za Liamem, natomiast Katherine z powrotem wsunęła się do sali, na której leżał chłopak.
***
Perspektywa Harrego:

Wszyscy wsiedliśmy do auta. Ja prowadziłem, Bekhi siedziała obok mnie, a Liam zasiadł z tyłu. Payne oparł się łokciem o szybę i bacznie przyglądał się temu co działo się za nią. Westchnąłem. Ten to ma szczęście. 
Spojrzałam na Bekhi. Dizewzyna uśmeichnęła się do mnie. Odwzjamniełm jej uśmeich i kładąc jej dłoń na kolanie odpaliłem auto i odjechałem z piskiem opon z parkingu. Droga minęła nam zazwyczaj spokojnie. Rozmawiałem z Bekhi i uśmeichałem się. Liam nie wypowiedział ani słowa, a gdy tylko podjechaliśmy pod dom, wyszedł z auta na deszcz i wszedł od razu do domu. Westchnąłem ponownie po czym wysiadłem z auta, okrążając je dookoła i otworzyłem drzwi blondynce. Wyszła z auta, zamknąłem drzwi i łapiąc ją za dłoń rozkoszujac się przyjemnym ciepłem od niej bijącym ruszyłem w stronę drzwi domu. Weszliśmy obydwoje do środka po czym po zdjęciu butów i kurtek udaliśmy się w głąb salonu. Opadliśmy na kanapy.
-Pójdę po coś do jedzenia i przyniosę koc-powiedziałem, a Bekhi uśmeichnęła się do mnie i podniosła się po czym podeszła do odtwarzacza DVD wybierając filmy. Udałem sie do kuchni po posiłek, który zaniosłem na górę i czekałem na Bekhi. Pochwili dziewczyna stanęła w drzwiach przez co na mojj twarzy pojawił sie uśmeich.
-Chodź do mnie.-powiedziałem i wystawiłem łapki. Blodynka zaśmiała się i podeszła do mnie wtuliła się w moje ciało. Uśmeichnąłem się zadowolony i przytuliłem ją mocno tak, że jej ciało przylagło idealnie do mojego.
-Uwielbiam się z tobą przytulać-powiedzieliśmy jednocześnie, na co nasza dwójka zareagowała śmiechem.
***
Perspektywa Katherine

Leżałam z powrotem na łóżku obok Louisa i wtulałam się w jego klatkę wsłuchując sie w równomierne bicie serca. Uśmeichnęłam się pod nosem gdy chłopak mocniej ścisnął moją dłoń splatając przy tym nasze palce. Tak bardzo mi brakowało tego uczucia, które towarzyszyło mi gdy chłopak był blisko. Przymknęłam oczy, czując jak palce chłopaka u drugiej ręki delikatnie głaszczą moje łopatki. Tak bardzo za nim tęskniłam. Muszę przyznać, że teraz gdy był tak blisko nie potrzebowałam nic więcej. Nie chciałam nic więcej i niczego więcej nie musiałam oczekiwać. Tęskniłam za nim. Wiedziałm to od samego początku gdy odszedł, ale dopiero teraz gdy znów jest przy mnie czuję się, naprawdę dobrze. Sama nie wiem co tak bardzo sprawiało, że potrzebowałam jego obecności. Nie wiedziałam tego, nie wiem i chyba nigdy nie będzie dane mi się tego dowiedzieć.
-Przepraszam... Za tamto, przepraszam, że mnie nie było.-powiedział cicho chłopak.
-Nie przepraszaj. Nic się nie stało.-powiedziałam i przymknęłam powieki.
-Stało. Zraniłem cię i wiem, że nigdy mi tego nie wybaczysz.-powiedział chłopak.
-Wybaczam ci.-wtrąciłam się w jego zdanię.-Nie musze ci wybaczać bo już to dawno zrobiłam. Chłopak złapał za mój podbródek i uniósł go delikatnie do góry tak bym mogła spojrzeć w jego oczy. Ten blask. Ten błękit. Tak dawno w nie nie patrzyłam. Zawsze mnie ciekawiły. Kryły w sobie taką tajemnice, której nigdy nie odkryje. Kciuk chłopaka delikatnie gładził mój policzek, a jego oczy wpatrywały się w moje.
-Wiesz, że miałam do ciebie wejść tylko na chwilkę?-spytałam szeptem.
-Ale lekarz nie powiedział ile ta chwilka ma trwać.-odszepnał chłopak z uśmiechem przysuwając swoją twarz do mojej. Mój wzrok mimowolnie padł na jego usta. Nachylił się, a moje powieki mimowolnie się przymknęły. Zbliżył się bardziej i docisnął swoje usta do mojego policzka. Westchnęłam cicho czując jak przyjemne ciepło przechodzi przez moje ciało, rozlewając się po nim dostając się do każdej jego komórki. Usta chłopaka ciągle przywierały do mojego policzka. Czułam jego oddech owiewający delikatnie moją twarz. Lou odsunął się lekko i uśmeichnął delikatnie po czym z powrotem docisnął usta do wcześniej wybranego miejsca na moim policzku. Na moje usta wskoczył lekki uśmiech, a powieki całkiem się zamknęły. Nagle usłyszeliśmy szarpnięcie drzwi.
-No hejka Tommo jak się czujeszzz....-usłyszeliśmy głos Nialla. Momentalnie zeskoczyłam z łóżka Louisa i spojrzała na blondyna.
-Oopsss. Przepraszam nie przeszkadzam.-Irlandczyk uśmeichnął się szeroko po czym wyszedł z sali z cichym chichotem.
-Ja ten noo... Pójdę po niego.-powiedziałams zybko i wyszłam z sali zamykajac drzwi i patrząc na blondyna, który stał oparty o ścianę i poruszał zabawnie brwiami z szerokim uśmiechem patrząc na mnie.
-Nie pytaj...-powiedziałam tylko, a blondyn zasmiał się kręcąc głową i wszedł do sali zamykając za sobą drzwi. Oparłam się o ściane stopniowo się po niej zsuwając. Co ja robie. 
***
Perspektywa Rebekhi:

Chodziłam po pokoju w koszulce Harrego, który siedział na parapecie i bacznie obserwował moje ruchy. Na moją twarz mimowolnie wpłynął lekki uśmiech. Styles oczywiście nie zdawał sobie sprawy z tego, że wiem iż on mnie obserwuje. Uparcie szukałam tych zasranych ciastek. Starałam się nie patrzeć na Harrego, który siedział tam i przyglądął mi się w samych bokserkach co mi wcale nie pomagało. Oczywiście tak gdybyśmy weszli spokojnie do tego pokoju i zabrali się za pałaszowanie ciastek to teraz nie byłoby z nimi problemu. Ale nie. Oczywiście nie, bo po co. Chodźmy do łóżka! Rzućmy ilmy, rzućmy cistaka, rzućmy koc gdzie popadnie i chodźmy do łóżka, a teraz kurwa szukajmy tego bez ustanku. Boże co ja pieprze o czym jak myśle. Zaczynam zachowywać się jak Katherine. Ale muszę przyznac bardzo dobrze, że poszliśmy do tego łóżka. Rebekah uspokój się! Ok. Podeszłam do komody, na której rzuciło mi się w oczy małe pudełeczko z napisem: coockie dough. Ulubione ciasta Katherine. Pomińmy szczegół, że jak przyjedzie ze szpitala i sie zorientuje, że ich nie ma to urwie mi łeb, no, ale co. Nie moja wina, że nie było innych ciach w domu, a ja z Harrym mamy ochotę na cicha. Pomińmy szczegół, że to z Harrego jest ciacho jakich mało, ale... Rebekah ogrnij się! Boże o czym ja myśle... Ale rpzecież to prawda! Westchnełam i walnęłam się z otwrtej ręki w czoło. Za dużo czasu z Katherine... Stanowczo za dużo.
-Mam.-powiedziałam i wzięłam do ręki ciastka po czym skierowałam się w stronę chłopaka, który dalej bacznie obserwował moje ciało rozszerzając oczy.
-Przestaniesz się na mnie gapić jak na obiekt westchnień seksualnych?-spytałam z uśmiechem, na co chłopak wywrócił oczami.-Nie wywracaj oczami bo ci tak zostanie.-zaśmiałam się.
-Ale ty jesteś moim obiektem westchnień seksualnych.-powiedział i wzruszył ramionami, na co ja wywróciłam oczami.
-Nie wywracaj oczami bo ci tak zastanie.-powiedział chłopak z uśmeichem przedrzeźniając mnie. Zaśmiałam sie i zapchałam mu buzię ciastkami, a on rzucił mi mordercze spojrzenie i zaczał przeżuwać. Uśmeichnęłam się szeroko i siadłam obok neigo okrywając się kocykiem. Chłopak wszytsko przełknął i spojrzał na mnie.
-Mogłaś mi zatkać moją buzię swoimi ustami nie musiałam używać tak drastycznych kroków jak ciastek.-powiedział chłopak, na co ja wybuchłam niepochamowanym śmiechem.
-Drastycznych kroków? Serio?-śmiałam się dalej.
-Nie śmiej się tak bo nie masz z czego.-uśmiechnął się chłopak.
-Mam. Z ciebie.-śmiałam sie dalej.
-Śmiejesz się? Ze mnie się śmiejesz? Osz ty mała oberwiesz zaraz.-powiedział chłopak i pochnął mnie i nachylając się nade mną zaczał mnie łaskotać z uśmiechem. Zaczełam sie śmiać jeszcze bardziej nie mogąc się opanować.
-Ha...Ha... Ha... Harry!!!-krzyczałam przez śmiech.
-Nie krzcz tak bo jeszcze ktoś pomyśli, że robimy niegrzecznie rzeczy w łóżku.-poiwiedział Styles z uśmiechem i wsunał mi dłonie pod koszulkę łaskocząc mnie jeszcze bardziej.
-Ty zboczeńcu mój kochany prze.. prze... przestań!!!-krzyczałam przez śmeich.
-Bo co?-mówił chłopak z uśmiechem.
-Bo zaraz obydwoje spadniemy z tego parapetu!-śmiałąm sie dalej. Chłopak zaśmiał się i przestał po czym nachylił się nade mną i dał mi soczystego buziaka w usta, którego zaczełam niekontrolowanie odwzajemniać.
***
Perspektywa Katherine:

Niall wyszedł z sali i uśmeichnął się do mnie szeroko.
-Co ty knujesz?-spytałam.
-Ja? Ja nicc!-uśmeichał się szeroko blondyn.
-Chodź idziemy.-powiedziałam kręcc głową z rozbawieniem. Ten chłopak mnei rozbraja. Doszliśmy do auta. Wsiedliśmy do niego i Niall odpalił samochód po czym ruszył.
-Co jest międyz tobą, a Louisem?-spytał chłopak, a mnie zamurowało. Co do...
-Nic. Nic między nami nie ma. Co ma być?-spytałam.
-Wiesz keidy wszedłem do sali, a tam ty leżałaś obok niego i on cię całował...-mówił Niall
-W policzek.-powiedziałam od razu.
-No, ale całował cię no i może w policzek, ale całował, a wiesz tak bez powodu i to coś może znaczyć-mówił chłopak i uśmeichał się szeroko.
-No i co z tego.-powiedziałam i pocałowałam blondasa w policzek.-To coś znaczy? Nie. Zwykły pocałunek w policzek. Przyjacielki i tyle.
-Yhym. Ale Louis to nie jest twój przyjaciel tylko to ktoś więcej..-uśmiechał się szeroko chłopak.
-Louis to kolega!-powiedziałam już tracąc powoli nerwy, ale na moich ustach można było zobaczyć zbłąkany uśmieszek.
-Yhym.. Koleegaaa.-powiedział Niall z uśmeichem przeciągając słowa.
-Oh, kiedy mówię kolega mam na myśli kolega.-powiedziałam i spojrzałam na chłopaka.
-Ok. Tak to sobie tłumacz. Powiedzmy, że ci wierzę.-powiedział chłopak i podjechał pod dom. Walnęłam się ręką w czoło, a chłopak zaśmiał się i wysiadł z auta. Poczyniłam to co on i ruszyłam w stronę domu. Otworzyłam drzwi. Blondas wszedł pierwszy ja ruszyłam zaraz za nim. Zdjęłam kurtkę, butów stwierdziłam, że mi się nie chce przez co Niall się zaśmiał. Podszedł do nas Liam.
-Już wróciliście?-powiedział Payne.
-Hejka stary.-powiedział Niall z uśmeichem.
-Siemka.-uśmeichnął się Li i z Niallem się przywitali uściskiem.
-I jak z Louisem?-spytał Liam.
-Obchodzi cię to?-zdziwiłam się.
-Nie, ale próbowałem zachować pozory.-powiedział Liaś. Wywróciłam oczami. Czemu on taki jest?
-A gdzie Bekhi?-spytał Niall i się uśmeichnął szerzej, a w jego oczach pojawiły się iskierki.
-Na góże, siedzi z Harrym.-powiedział Liam i poszedł do salonu.Twarz blondasa momentalnie się zmieniła. Uśmeich opadł, a w oczach zamiast iskierek pojawił się ból? Tak ból to chyba dobre określenie. Po jego policzku skapła mała łezka, którą szybko otarł.
-Chodź Niall idziemy do kuchni zrobię naszą ulubioną kawe i wszystko mi opowiesz.-powiedziałam do chłopaka, a on uśmeichnął się smutno i złapał mnie pod rekę po czym ruszyliśmy do kuchni.
*******************************
PRZEPRASZAM, że nie dodałam rozdziału wczoraj, ale jak już pisałam w odpowiedziach pod poprzednim rozdziałem, byłam na pogrzebie, a potem na stypie i nie miałam jak dodać rozdziału. Ale dzisiaj jest i wiem, że jest chujowy, ale obiecuję, że następny będzie o wiele lepszy <3 Pytania:
1. Lou.... Katherine... Lourine... Co dalej?
2. Chcecie żeby w następnym rozdziale pojawiła sie scena +18?
3. Co myślicie o Harry i Bekhi? Bekhi-zboczueszek <333
4. Pojawił się Niall i zawita na długo. Cieszycie się?
5. Niallowi jest smutno bo dowiedział się, że Bekhi siedzi z Harrym. Co o tym myślicie?
6. Zrobie naszą ulubionę kawę i wszytsko nam opowiesz. Taka tam reklama Nescafe przy okazji xD Nie no ja lubię tą kawę, a wy ? ;>
Pytajcie bohaterów: http://ask.fm/LHSAFL
Następny rozdział=16 komentarzy.

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 21

Perspektywa Katherine:

Otrząsnęłam się z pierwszego szoku i szybko odsunęłam od Liama próbując opanować łzy spływające po moich policzkach.
-Musimy do niego jechać.-powiedziałam..
-Katherine...-zaczał Liam-On cie skrzywdził.
-Gówno mnie to obchodzi. Musimy do niego jechać i koniec kropka.-powiedziałam kierując się do samochodu na podwórku.
-Nigdzie nie pojedziesz-usłyszałam głos chłopaka, który już po chwili stał obok mnie.
-Właśnie, że pojadę, a ty nie masz prawa mi zabronić.-powiedziałam po czym otworzyłam drzwi.
-Właśnie, że masz.-Liam szarpnął mnie w łokciu obracając mnie w swoją stronę.
-Puść mnie.-spiorunowałam go wzrokiem.
-Nie.-rzekł chłopak i docisnął mnie do drzwi auta.-Nigdzie nie pojedziesz.
-Właśnie, że pojadę! Puść mnie.-warknęłam i zaczełam mu się wyrywać. Na marne. Był za silny.
-Bedziesz przez niego tylko cierpieć.-powiedział chłopak gdy się uspokoiłam.
-A może ja chce cierpieć?-powiedziałam. Chłopak zdziwił się moją odpowedzią, sama byłam zszokowana tym co powiedziałam.
-Wiedziałem, że tak będzie-zaśmiał się pod nosem.-Jka go nie było to płakałaś, cierpiałaś, nienawidziłaś go. I teraz nagle wraca po tym co ci zrobił, a ty oczywiście lecisz do niego na łeb na szyję.
-Dla ciebie postąpiłabym tak samo-powiedziałam.
-Wątpie. Nie zmusze cię do tego żebyś tu została, ale ostrzegam cię. Wspomnisz moje słowa. Bedziesz przez niego tylko cierpieć.-powiedział po czym puścił mnie i ruszył do domu. Spojrzałam tylko na niego po czym wsiadłam szybko do auta i z piskiem opon odjechałam w stronę szpitala.
***
Perspektywa Rebekhi:

Zeszłam na dół wraz z Harrym po czym weszliśmy do kuchni w celu przyrządzenia śniadania dla siebie i dla reszty, która prawdopodobnie jeszcze śpi. Jakoś tak za cicho było w tym domu. Nagle usłyszałam trzask drzwi i razem z Harrym aż podskoczyliśmy z zaskoczenia. Do kuchni wbiegł Liam. Był cały mokry. Nic dziwnego skoro na dworze lało, ale co on robił na dworze o tej porze. Westchnęłam.
-Liaś co się stało?-spytałam przybliżając się jeszcze bardziej do Harrego, który do tej pory obejmował mnie w pasie lekko przytulajac do siebie. Słodziak.
-Louis tu przyszedł rano... Ja byłem na spacerze bo sie obudziłem i nie mogłem spać. Katherine najwidoczniej wstała wcześniej co jest strasznie dziwne i zobaczyła Louisa, który ty był najwidoczniej musiałem zapomnieć zamknąc drzwi...-zaczał mówił chłopak.
-I?-spytałam ciekawa co dalej, a opuszki palców Harrego zaczeły błądzić po mojej talii. Oohh czy on zawsze musi mnie rozpraszać nawet w takich poważnych chwilach?
-Pokłocili się i Louis wybiegł na dwór, a Katherine za nim...-kontynuował chłopak.
-I co dalej?-spytałam.-Mów bo nie wytrzymam.
- I nagle strzelił piorun i drzewo upadło na drogę i wtedy jakiś samochód jechał prosto na Louisa i wpadł w poślizg i Louis miał wypadeg, Katherine do niego podbiegła i zaczęła płakać, zadzowniłem po policje i pogotowie i teraz pokłóciłem się z Kath bo ona chciała jechac do tego szpitala, a ja się bałem, że będzie tylko cierpieć no, ale Katherine to Katherine, postawiła na swoim i pojechała tam, a ja przyszłem do domu i teraz nie wiem co mam robić.
-Ty się pytasz co masz robić? Przecież Louis jest w szpitalu!-krzyknął Harry i podbiegł do przedpokoju zakładajac na siebie buty-
-Co ty robisz?-spytał Liam.
-Louis jest w szpitalu i ja do niego jadę.-powiedział loczek zakładając na siebie kurtkę.
-On skrzywdził Katherine...-syknął przez zęby Liam.
-Skrzywdził Katherine owszem i zachowął się jak dupek, ale choćby nie wiem jakie świństwo zrobił to jest moim najlepszym przyjacielem i zawsze jak ja robiłem jakieś głupoty to on mnie z tego wyciągał i ja tak samo robiłem gdy on robił jakieś głupoty i nie stracę swojego najlepszego przyjaciela.-powiedział Harry i otworzył drzwi.
-Harry ma racje. Louis skrzywdził Katherine, ale nam nie zrobił nic. I ja nie mam prawa być na niego zła. To może robić tylko Katherine.-powiedziałam i złapałam Harrego na rekę, który uśmeichnąl się szeroko z mojej rekacji i wybiegliśmy z domu.
***
Perspektywa Katherine:

Siedziałam na szpitalnym krześle na korytarzu obok sali, w której Louis miał operacje. Po moich policzkach ciekły łzy. Jak ja go mogłam tak potraktować? Przecież on do mnie pryszedł.. Wytłumaczył mi wszystko, przeprosił mnie, powiedział dlaczego tak zrobił, przecież on mi powiedział, że ciągle mnie kocha, że chce ze mną być, a ja jak jakaś pojebana idiotka i wyrzuciłam go za drzwi. Moja twarz zalała się jeszcze bardziej łzami, które próbowałam opanować. Uparczywie trzymała w dłoni mocno ściskajac zawieszony na szyi naszyjnik, który od niego dostałam. Cały czas go nosiłam. Nie zdjęłam nawet na moment.
Zakryłam twarz dłońmi i poczułam jak ktoś mnie obejmuje i przytula do siebie. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę zerkając w stronę osoby siedzacej obok mnie i ujrzała Rebekhę.
-Już cicho wiem o wszystkim-powiedziała dziewczyna i mocno mnie przytuliła, a ja zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
-Zachowałam się jak skończona idiotka. Po prostu jak jakaś rozwydrzona gówniara...-zaczełam łkając.
-Już przestań to wcale nie jest twoja wina.-mówiła Bekhi i głaskała mnie dłonia po plecach.
-Wiedziałem, że tak będzie-powiedział cicho Liam do Harrego.-Jest nim zaślepiona. Tak jak wszystkie. Tylko to jest Katherine. Po niej bym się tego nie spodziewałem.-powiedział cicho Liam tak by usłyszał tylko Harry i zaczał chodzić zdenerwowany po korytarzu. I tak wiedziałam, że mratwił się o Louisa. Bardzo dobrze o tym wiedziałam. Rebekha siedziała zmartwiona na krzesle ze spuszczoną głową, a Harry siedział obok niej i gładził ją po pleckach szepcząc jej coś słodko na uszko. Po chwili z sali wyszedł lekarz. Poderwałam się od razu na równe nogi i spojrzałam na niego.
-Pan Tomlinson jest już po operacji, był nie przytomny, ale się obudził. Jeżeli któraś osoba chce do niego zajrzeć, ale tylko jedna z was i nie na długo dobrze?-powiedział lekarz.
-Ja pójdę. Dobrze.-powiedziałam po czym weszłam do sali, a lekarz odszedł w stronę swojego gabinetu.
***
Perspektywa Rebekhi:

Od czasu gdy wyszedł lekarz moje nerwy się opanowały i uspokoiły i to o wiele. Harry odszedł ode mnie na chwilę żeby pójść po kawę, która jak on to uznał: ,, postawi mnie na nogi''. Po chwili chłopak wrócił i siadł obok mnie podając mi kubek z kawą po czym mocno mnie przytulił. Wtuliłam się w jego ramię i zaciągnęłam się przyjemnym zapchem chłopaka, przymykając oczy.
-Kocham cię wiesz?-mruknęłam cicho.
-Mam taką nadzieję. Ja ciebie też.-odszepnął mi ledwosłyszalnie chłopak na ucho delikatnie się o nie ocierajac powodując u mnie przyjemne uczucie gęsiej skórki.
-Obiecaj mi, że nigdy sie z tobą nie stanie coś takiego.-powiedziałam drzącym głosem.
-Bekhi..-zaczał Harry.
-Obiecaj.-przaerwałam mu bardziej donośnym głosem. 
-Obiecuję, że nigdy mi się nic takiego nie stanie i, że bardzo cię kocham i nigdy nie przestane i specjalnie będę uważał, żeby mi się nie stało nic takiego.-powiedział chłopak z lekkim uśmiechem.
-Jesteś dla mnie ważny i nie chcę cię stracić.-powiedziałam, a uśmeichem na twarzy chłopaka powiększył się.
-Ty też jesteś dla mnie najważniejszą osobą w całym moim życiu i nie mogę cię stracić. Nie wiem co bym zrobił gdyby ciebie nie było. Chyba bym się zabił. Jesteś dla mnie wszystkim. Wszystkim co mam. Moim oddechem, moją pasją, moją miłością, moim życiem, całym moim światem.-powiedział chłopak, a po moich policzkach zaczęły spływac łzy i uśmeichnęłam się szeroko. Chłopak najwyraźniej wyczuł to na swoim ramieniu bo zaśmiał się cicho i odsunął ode mnie ujmując moją twarz w swoje dłonie.
-Nie płacz głupoplku mój kochany.-powiedział chłopak z szerokim uśmeichem, wycierajac kciukami moje łzy.
-Jesteś niesamowity, wiesz o tym?-spytałam z uśmeichem rpzez łzy, które cisnęły się do moich oczu.
-Kocham cię.-powiedział.
-Ja ciebie bardziej.-odparłam.
-Ale ja cię kocham najbardziej w całym świecie-powiedział.
-A ja ciebie najbardziej w cłym wszechświecie.-powiedziałam.
-Ale ja ciebie najbardziej w calej galaktyce i koniec i kropka.-powiedział chłopak i gdy chciałam coś powiedzieć to zatkał mi moje usta swoimi własnymi. Poczułam przyjemny dreszczyk, przepływajacy wzdłuż moich pleców, a po chwili gęsia skórę towarzyszącą całemu mojemu ciału, gdy chłopak badał badawczo językiem moje podniebienie. Rozpraszał mnie tym jak nie wiem, ale cholera muszę to przyznać. Uwielbiałam jak to robił. 
***
Perspektywa Katherine:

Weszłam do sali i zamknelam drzwi i usiadlam na krześle obok łóżka i pierwszym co zrobiłam to złapłam Lou za rękę. Patrzyłam na jego twarz i przymkniete powiekami oczy gdy nagle poczułam jak jego delikatnie wkraczają pomiędzy moje splatając je przy tym i niepewnie oraz lekko ściskając moją dłoń. Był osłabiony, a jego klatka piersiowa ledwo unosiła się do góry i powoli opadała. To wszystko była moja wina. Poczułam łzy cisnące się do moich oczu i już po chwili jedna z łez spływała po moim policzku.
-Tylko nie płacz. Wszystko tylko nie płacz.-usłyszałam ochrypły głos chłopaka. Po moim ciele przeszedł dreszcz spowodowanydźwiękiem jego głosu. Chłopak przesunął się delikatnie w przeciwną stronę łóżka. 
-Chodź tu do mnie.-powiedział cicho, a ja od razu wstałam i wgramoliłam się na łóżko. Złapałam swoją wolną dłonią, za jego drugą i ułożyłam delikatnie głowę na jego klatce piersiowej, ramie chłopaka delikatnie mnie objęło. Był tak blisko. Znowu mogłam czuć jego przyjemny zapach. Znowu mogłam zuć jak jego ramiona mnie obejmują. Tak mało, a jednak tak wiele.
-Nie powinno mnie tu teraz być. Nie powinno mnie w ogóle być.-powiedział chłopak pógłosem z przymkniętymi powiekami.
-Loueh, nawet tak nie mów.-powiedziałam i ścisnęłam mocniej jego dłoń.
-Zasłużyłem na to. Zasłużyłem na śmierć.-powiedział cicho.
-Przestań. Przestań tak mówić. Teraz już wszystko będzie dobrze. Wyjdziesz ze szpitala i wszystko się ułoży i tobie nic nie będzie, ja będę szczęśliwa, że nic ci nie jest i wszytsko będzie dobrze.-powiedział.
-Ale ja nie jestem dobry. Skrzywdziłem cię. Powinienem iść za to do piekła.-powiedział, a po moich policzkach momentalnie pociekły łzy, które starałam się jakoś opanować.
-Dlaczego nie chcesz żeby ludzie dostrzegali w tobie dobra?-powiedziałam.
-Bo kiedy widzą dobro to go oczekują. A ja nie chce spełniać niczyich zachcianek.-powiedział.
-Jestem tym złym Katherine. I nie zmienię się choćbym nie wiem jak chciał..-zaczął chłopak.
-Ok. Ok. Loueh, Ucieknij przed tym. Pozwól sobie uciec od tego co czujesz.-powiedziałam.
-Czuję Katherine ok? Ale to jest do bani.-powiedział.
-Chcesz się przejmować. Ale się boisz.-powiedziałam.
-Nie zasługuję na ciebie.... Ale Liam tak. Dlatego nie powinno cię tu teraz być tylko powinnaś siedzieć z Liamem w domu i się cieszyć z tego, że już cię nigdy nie skrzywdzę i cierpię.-powiedział chłopak.
-PRZESTAŃ! Przestań w końcu. Nie obchodzi mnie to co powinnam. Chcę tu być więc jestem. Gdybym chciała być w domu to bym w tym domu była.-powiedziałam zdenerwowana. 
-Zawsze musi być jak chcesz?-warknąl chłopak.
-Tak Loueh. Nie będzie tak jak ty chcesz. Będzie tak jak ja chce..-powiedziałam.
-Zawsze lubiłem gdy tak do mnie mówiłaś. Loueh. Uwielbiałem to.-powiedział chłopak z lekkim uśmiechem.
-To sie ciesz, że tak mówię i siedź cicho.-powiedział co u chłopaka spowodowało lekki i cichy bądź raczej stłumiiony śmeich.
**************************
Przybywam do was z rzodziałem number 21 ! ;D Pytankaaa ;p
1. Co sądziecie o zachowaniu Liama?
2. Dawać w opowiadaniau więcej El i Tay ?
3. Jest coraz więcej Lourine. (Lou+Katherine)Czy zostanie już tak?
4. Harry i Rebekah. How cute *_* Jak myślicie? Bo moim zdaniem oni są idealni <3
5. Loueh.. Pięknie to brzmi prawda ? :D
Pytajcie bohaterów: http://ask.fm/LHSAFL

Następny rozdział=16 komentarzy

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 20

Szłam ze spuszczoną głową. Podniosłam ją i doznałam całkowitego szoku.

Perspektywa Katherine:

-Co ty tu robisz...-powiedziałam sparaliżowana niezdolna do żadnego ruchu.
-Katherine przeprasza...-zaczął chłopak.
-Co ty tu robisz...-ponowiłam pytanie.
-Katherine ja tak nie mogę. Odszedłem od ciebie bo cię kochałem, bo stwierdziłem, że tak będzie dla ciebie lepiej..-zaczął mówić, lecz znów mu przerwałam.
-Skąd ty do cholery śmiesz mówić co będzie dla mnie lepsze? Jak widać myliłeś się.
-Tak to prawda. Pomyliłem się.-zaczął się do mnie zbliżać-pomyliłem się. Nie mogłem przestać o tobie myśleć, każdej sekundy, każdej minuty, każdej godziny, każdego dnia, każdego tygodnia w mojej głowie byłaś tylko ty.-powiedział chłopak łapiąc za moją dłoń przyciągajac mnie do siebie bym po chwili została dociśnięta do ściany bez żadnej możliwej ucieczki. Zbliżył się do mnie. Jego ciało było tak blisko. Louis dotknął delikatnie wolną dłonią mojego policzka. Przymknęłam mimowlnie powieki. Zbliżył się bardziej i nachylił się całując delikatnie miejsce za moim uchem. Moje serce zaczeło bić tysiąc razy szybciej niż gdy tylko sie pojawił.-Nie potrafiłem o tobie zapomnieć. Nie chciałem o tobie zapomnieć. Ciebie nie dało się wymazać z pamięci.-szeptał wprost do mojego ucha przyprawiając mnie o ciarki. Starałam się być twarda, ale nie potrafiłam. Nie w jego obecności. Nie umiałam. Ciągle reagowałam na niego w ten sam sposób i nie potrafiłam mu się oprzeć.-Ty jesteś po prostu inna. Wywróciłaś mój świat do góry nogami i sprawiłaś, że nie chcę nic więcej oprócz ciebie.-wyszeptał. Jego usta zjechały niżej na moją szyję. Ucałowały ją delikatnie jeden raz, zamarłam, a z moich ust wydostało się ciche westchenienie. Zjechały kilka milimetrów niżej i ucałowały ją drugi raz. Tak jak wtedy. Nagle w mojej głowie odnalazł się jakiś ostrzegawczy punkt i zaczęła się palić czerwona lampka. Ostatkami sił odepchnęłam chłopaka od siebie.
-Wiesz jak bardzo cierpiałam kiedy odszedłeś?! Wiesz jak bardzo nie chciałam wierzyć w to, że odchodzisz!? Czy ty wiesz jak ja się czułam!? Jak było mi przykro!? Jaka byłam smutna!? Nie. Nie, ja nie byłam smutna. Byłam wściekła dlatego, że mnie zostawiłeś!-krzyknęłam.
-Miałaś prawo być wściekła.-powiedział chłopak.
-I byłam! I co mnie obchodzi to, że myślałeś o mnie przez cały ten czas kiedy cię nie było! W każdej chwili gdy cię przy mnie nie było, jak mogłeś tu być przy mnie i nie tęsknić za mną, a sprawić, że ja nie będę cierpieć!-krzyczałam.
-Katherine! Nie rozumiesz, że ja chciałem tego dla twojego dobra!? Nie byłem grzecznym chłopcem, nie jestem i nigdy się nim nie stanę! Nie rozumiesz!? Zawsze miałem gdzieś uczucia innych, a ciebie!? Bałem się jak cholera, że cię skrzywdzę dlatego cię zostawiłem bo nie chciałem cię skrzywdzić bo cię kocham!-powiedział niebieskooki.
-I tym, że mnie zostawiłeś skrzywdziłeś mnie najmocniej.-powiedziałam.-Wynoś się z mojego domu-dodałam poważnym tonem głosu pokazując na drzwi.
-Katherine...-zaczął.
-Nie! Po prostu wynoś się z mojego domu!-wykrzyczałam i wypchnęłam chłopaka za drzwi, warknał coś pod nosem, a ja poczułam jak momentalnie robi mi się zimno z powodu deszczu i chłodnego powietrza. W oddali usłyszałam, grzmoty i pioruny walące niedaleko domu. Jakiś piorun strzelił w drzewo, które się przewróciło na drogę. Tak jak wtedy. Kolejne myśli przebiegały przez moją głowę. Louis wybiegł na ulicę w celu udania się jak myślę do domu gdy nagle zza rogu z niesamowitą prędkością wyjechało auto, jechało wprost na niego, nagle wpadło w poślizg, nie zauważając drzewa.
-Louis uważaj!!!!!-krzyknęłam, ale było już za późno.
***
Perspektywa Rebekhi:

Obudziłam się w ramionach Harrego. Uśmiechnęłam się mimowlnie. Uwielbiałam się tak budzić i zasypiać. Wtuliłam sie w szyję chłopaka, zaciągajac się męskim zapachem perfum. Mocniej mnie przytulił zakłdajac na mnie nogę i przyciągajac mnie bliżej siebie. Uśmeichnęłam się i przymknełam powieki wtulając się w jego ciała. Napawałam się przyjemnym ciepłem jakie od niego biło, przyglądając sie każdym szczegółom jego przystojnej twarzy. Loczki delikatnie opadały na jego czoło, idealne zielone oczy z iskierkami były w tej chwili zasłonięte powiekami, niżej kształtny nos, a jeszcze niżej idealnie wykrojone, malinowe usta, które tak bardzo lubiłam czuć na swoich własnych. Spał uśmiechając się delikatnie, dzięki czemu w policzkach miał utkwione odznaczające sie dołeczki. Uśmiechnęłam się na ich widok. Wyglądał tak słodko jak spał. Zwłaszcza gdy się uśmiechał. Pewnie mu się śniło coś dobrego. Tak bardzo się cieszę, że go mam. Nie wiem co bym zrobiła gdyby jego tutaj nie było. Tak bardzo go kochałam. Wtuliłam się w szyję chłopaka, czujac jak jego loczki delikatnie łaskoczą mnie w kark, uśmeichnęłam się pod nosem i przymknęłam powieki, czując jak opuszki palców zaczynają błądzić po nagiej skórze moich pleców. Obudził się. 
-Dzień dobry małpko.-wymruczał mi swoim ochrypniętym głosem do ucha. Po moich plecach wzdłuż kręgosłupa przebiegły ciarki.
-Dzień dobry.-powiedziałam cicho, a chłoapk docisnął swoje rozgrzane wargi do mojego karku. Zadrżałam i przymknęłam oczy.
-Jak się spało małpeczko?-spytał po czym przeniósł swój wzrok na moją twarz i uśmiechnął się.
-Dobrze, a tobie?-spytałam.
-Idealnie.-powiedział, a ja się uśmiechnęłam.-Bo w twoim towarzystwie-powiedział obdarzając mnie
najpiękniejszym uśmeichem na świecie. Moje policzki mimowolnie nabrały kolor dojrzałego pomidora, a chłopak uśmeichnął się usatysfakcjonowany moją reakcję i zlapał mnie za nadgarstki tak, że wylądowałam pod nim po czym położył mi dłonie na policzkach.-Uwielbiam gdy tak na mnie reagujesz.
-Tak czyli jak?-spytałam.
-Rumienisz się gdy cię dotykam, nie wiesz co powiedzieć, jąkasz się, jesteś urocza-stwierdził, a mnie dosłownie zamurowało. Cholera. Miał racje. Moje policzki jeszcze bardziej zrobiły się czerwone i teraz wyglądałam już jak burak.-Właśnie o tym mówię.-kąciki ust chłopaka uniosły się do delikatnie do góry. Cholera jak on to sekswonie robił. Nie patrz na jego usta. Nie, nie mogę. To jest silniejsze ode mnie. Jęknęłam zrezygnowana, a chłopak zaśmiał się i pokręcił głoą po czym nachylił się nade mną i obdarzył mnie słodkim całusem. Idealny początek dnia.
***
Perspektywa Katherine:
Podbiegłam szybko do chłoapak i klęknęłam obok niego. Miałam gdzieś, że leje na nas deszcz, miałam gdzieś, że walą pioruny i grzmoty, szczerze? Gówno mnie wszystko w tej chwili obchodziło. Liczył sie tylko on. Położyłam mu dłoń na policzku, cała drżałam, a łzy lały się po moich policzkach strumieniami.
-Katherine przepraszam cię za to wszystko co zrobiłem..-powiedział chłopak ostatkiem sił, a jego powieki zaczely się przymykać. 
-Louis, nie. Nie, nie zamykaj oczy. Wszytsko tylko po prostu nie zamykaj oczu! Nie musisz mnie przepraszać, bo ja nie jestem zła. Nic się nie stało.-mówiłam drżącym głosem głaszcząc go po policzku, po którym spływała struga krwi prosto ze skroni.
-Stało się. Zraniłem cię. I zasługuję na to. Zasługuję na śmierć.-powiedział, a jego oczy się zamknęły.
-Nie!-krzyknęłam i zaczełam płakać jeszcze bardziej-nie zgadzam się, nie ma mowy ty musisz żyć, ty nie umrzesz!-krzyczałam, ale chłopak już nic nie mówił. Jego policzek był... zimny. Nie, to się nie mogło stać, nie! Nagle usłyszałam jak pogotowie podjeżdża na sygnale, do tego policja, Liam do mnie podbiega, łapie mnie w ramiona odciąga od Louisa, a ja nie mogę się opanować. Pogotowie zabrało Louisa do spzitala, policja odjechała, a ja stałam na środku tej ulicy nie mogąc opanować łez.
*******************************
No to jest 20. Boże nie mogłam się w ogóle zebrać, żeby napisać ten rozdział choć miałam nagły przypływ weny ;p Pytania:
1. Nie za bardzo wam słodze z Rebekah i Harrym ?
2. Co sądzicie o tym co się stanie z Louiem?
3. Płakalicie ?
Pytajcie bohaterów: http://ask.fm/LHSAFL

Następny rozdział=16 komentarzy.

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 19

Perspektywa Louisa:

Stałem oszołomiony ciągle przed jej domem. Zacisnąłem dłonie w pięści. Serce waliło mi jak oszalałe. Przymknąłem powieki i odchyliłem głowę do tyłu wypuszczajac powietrze z ust by się uspokoić. Katherine.. To jak na mnie spojrzała. Nie to niemożliwe. Ona nie mogła patrzeć na mnie obojętnie. W jej oczach mogłem zobaczyć wszystko. Mogłem zobaczyć nienawiść, złość, miłość, wściekłość, mogłem zobaczyć wszystko, ale nie mogłem zobaczyć obojętności! Mogła mnei nienawidzić, mogła mnie kochać, ale nie
mogłem być dla niej obojętny! Musiała jeszcze żywić jakieś uczucia do mnie. Cokolwiek by to było, ale nie mogłem być jej obojętny! Warknąłem sam zły na siebie i odszedłem. Muszę ją odzyskać. Muszę.
***
Perspektywa Rebekhi:

Zaczęłam powoli przebudzać się w nocy. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się podnosząc do pozycji siedzącej. Harry wił się po łóżku i coś mamrotał przez sen.
-Harry... Harry skarbie...-powiedziałam i delikatnie nim poatrząsłam za ramie.
-Nie.. Nie... Nie... Nie zabierajcie mi jej! Nie, nie pzowolę wam jej skrzywdzić... Djacie jej spokój...-mamrotał przez sen. Był cały mokry i spocony..
-Harry skarbie obudź się...-powiedziałam i nachyliłam sie nad nim klepiąc go po policzku.
-Zostawcie ją!-krzyknął chłopak przez sen podnosząc się do pozycji siedzącej. Zaczął sie rozglądac po pokoju jakby czagoś szukał i nagle wzrokiem natrafiłym na mnie.
-O Boże Bekhi ty żyjesz...-powiedział i od razu rzucił się na mnie i przytulił mnie mocno.
-Harry żyje, oczywiscie, że żyje, co się stało?-spytałam i odsunęłam się od chłopaka kładąc mu dłonie na policzkach, po którym stopniowo zaczęły spływać łzy.
-Śniło mi się, że mi cię zabrali i chcieli cię zabić i cię pobili, a ja nie mogłem ci pomóc.-mówił drżącym głosem, a po jego policzkach ciekło coraz wiecej łez. Uśmeichnęłam się lekko pod nosem.
-Ale Harry ja jestem...-powiedziałam i przytuliłam sie do niego, a chłopak przytulił mnie mocno chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Cały drżał.
-Tak bardzo się bałem, że to się dzieje naprawdę i, że cię stracę...-mówił chłopak i z każdym słowem tulił mnie mocniej. Wtuliłam się w niego mocno, obejmując go ramionami.
-Nie stracisz mnie Harry... Jestem tu i cię kocham i nikt mnie tobie nie zabierze...-powiedziałam z lekkim uśmiechem. Martwił się o mnie. Chłopak pocałował mnie czule w szyję i przytulił mnie mocniej, a ja poczułam jak robi mi się przyjemnie ciepło na sercu. Uśmeichnęłam się szerzej i przymknęłam mimowolnie powieki. Jak ja uwilebiałam gdy to robił. Ucałował ją jeszcze raz swoimi pełnymi ustami, przejeżdżajac przy tym opuszkami palców po kregosłupie. Mruknęłam cicho zadowolona i przytuliłam sie bardziej do chłopaka. Harry położył się na plecach podczas gdy ja leżałam na jego brzuszku, przykrywajac nas przy tym bardziej kołderką. Zaczął czule całować moją szyję cały czas przy tym błądząc opuszkami palców po moich plecach. Uśmiechnęłam się mimowolnie i nawet nie mając pojęcia kiedy zasnęłam w bezpiecznych ramionach chłopaka.
***
Perspektywa Taylor:

Stoję pod drzwiami tej wariatki i dzwonie tym dzwonkiem i dzwonie, dzwonie i dzwonie o boże Eleanor ile można!
-Jestem!-krzyknęła brunetka stojąc w progu drzwi.
-No nareszcie już myślałam, że sie nei doczekam...-zaczęłam.
-Ojj przestań nie przesadzajmy wcale nie czekałaś aż tak długo-przerwała mi. Jak zawsze.
-Możemy iść?-spytałam.
-Tak.-powiedziała El i zamknęła drzwi po czym ruszyłyśmy w stronę miasta..
-Boże jak ja nienawidzę zimy! A tobie nie jest zimno? Tak lekko sie ubrałaś!-powiedziałam zmartwiona.
-Czy ty rozumiesz, że ten Tomlinson ze mną zerwał? Przecież to jest chore! Jak on mógł ze mną zerwać!?-mówiła oburzona El.
-O em gie ! Naprawdę z tobą zerwał? Co za cham z niego.-powiedziałam zdezorientowana.-ale dlaczego?
-Nie mam pojęcia. Tak po prostu ze mna zerwał! Bez powodu. Wiesz jak ja sie czuję?-mówiła zdruzgotana dziewczyna machając rękami żeby sie nie rozpałakać.
-Ohh kochanie! Nie przejmuj sie tym palantem! Pójdziemy na imprezke i znajdziesz sobie o wiele lepsze ciacho.-powiedziałam i przytuliłam dziewczynę.
-Uważaj nie przytulaj mnie! Bo mi zniszczysz paznokcie.-powiedziała dziewczyna.
-Ohh masz racje, przepraszam. Też wczoraj robiłam paznokcie.-powiedziałam i wzięłam El pod rękę.
-Ale nie przejmuj się ze mną ten popapraniec Styles też zerwał. Nie wiem co im odbiło. Ale nie przejmuj się.-powiedziałam i weszłyśmy do soarbucksa. Zamówiłyśmy po dużej kawie.-Mówię ci pójdziemy wieczorem na imprezke i znajdziemy sobie o wiele lepszych kolesi-powiedziałam.
-Masz rację to jest świetny pomysł. Będzie superancko!-powiedziała Eleanor i przybiłyśmy piątki.
-Ohh paznokcie!-jęknąłyśmy obie oglądajac nasze pazurki czy nic im sie nie stało.
***
Perspektywa Katherine:

Obudziłam się rano. Tak naprawdę cieżko jest powiedzieć słowo obudziłam jak całą noc nie spałam. Dlaczego on tu wrócił? To pytanie gnębiło mnie całą noc. Już po chwili słone łzy zaczeły wyznaczać stopniowo ścieżki na moich policzkach. Już wszystko zaczęło się układać. Wszystko zaczęło być dobrze. A on nagle wraca i co? Myśli, że wszystko już wróci do normy? Że będzie tak jak było? Nie mam siły. Boże co on sobie wyobraża. Dlaczego on wrócił. Po prostu czemu. Przecież odszedł. Nie chciał mnie. Więc czego on teraz chce!? Zamknęłam powieki starajac się pochamować łzy. Boże co za człowiek..Czego on jeszcze

chce ode mnie? Przetarłam policzki i podniosłam się z łóżka po czym podeszłam do szafy i ubrałam się.
Weszłam do łazienki, pomalowałam się i twierdząc, że jest nawet ok, zeszłam na dół. po schodach. Szłam ze spuszczoną głową. Podniosłam ją i doznałam całkowitego szoku.
*************************

Mmay rozdział 19. Mam nadzieję, że wam się podoba. Pytania:
1. Najważniejsze pytanie: Dostałam ostatnio pytanie na asku od dziewczyny, że wywyższam Katherine i właśnie Katherine piszę najwięcej, a o Bekhi zapominam. I mam pytanie: Czy wy też tak uważacie? Jak myślicie?  Czy blog ma jakieś wady? Czy chcielibyście zmienić coś w tym blogi? Bo moim zdaniem pisałam obiema dziewczynami tak samo. Chcę znać waszą opinię.
2. Zmieniłam wygląd bloga. Jak wam się podoba?
3. Mamy dwa duety. Który lepszy Katherine+Rebekah kontra Eleanor+Taylor. Które wolicie?
Pytajcie bohaterów: ask.fm/LHSAFL
Następny rozdział=16 komentarzy

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 18

-Louis-rzekłem, niemalże oszołomiony widokiem chłopaka.

Perspektywa Liama:

-Dlaczego tu jesteś teraz?-spytałem.
-Mógłbym tobie zadać to samo pytanie.-odpowiedział pewnie chłopak zbliżajac się w moją stronę-ale jestem całkowicie pewien, że twoją odpowiedź można podsumować jednym małym słowem...Katherine.-powiedział chłopak patrząc wprost na moją twarz, a mnie zamurowało. Na twarz Tomlinsona wskoczył momentalnie cwaniacki uśmieszek. Gnojek.-Trafiłem...-skwitowął kiwajac lekko głową zadowolony z siebie.
-Wynoś się stąd-warknąłem, na co chłopak zareagował stłumionym chichotem.-Idiota-parsknąłem.
-Zawsze tak było co? Jak za starszych dobrych czasów. Pan Tomlinson nabroił, a pan Payne biegnie na ratunek ratować złamane serca.-mówił chłopak z uśmiechem, a ja czułęm jak krew we mnie buzuje i przysięgam, że gdybym nie stał teraż sparalizowany i zaskocozny to bym mu wpierdolił.
-Tym razem jest inaczej co?-jakoś złość jednak wzięła górę nad moim ciałem.-Pan Tomlinson nabroił bo nie chciał sie zabawić, czy bo mu się nudziło....-zrobiłem małą pauzę, a tym razem na moją twarz wskoczył lekki uśmeich w momencie gdy Louis stał i wpatrywał się we mnie zdziwiony-zrobił to bo się zakochał.-powiedziałem, a chłopak wywalił gały. Przełknął głośno ślinę, a jego dłonie zacisnęły się w pięści.-Trafiłem?-uśmiechnąłem się szerzej.
-Gnojek.-warknął chłopak.
-Trafiłem.-uśmeich na mojej twarzy powiększał się coraz bardziej.
-Wiesz co? Tak sie zastanawiam, bo ona teraz prawdopodobnie usycha z tęsknoty do mnie. Może wpadnę tam do niej i ją przelece co?-powiedział chłopak. Nie kurwa, tego już za wiele. Mimowolnie się spiąłem, a moje dłonie zacisnęły się w pięści.-Czuły punkt, huh?-powiedział chłopak.
-Gówniarz-syknąłem przez zaciśnięte zęby, po czym zaśmiałem się i od razu rozluźniłem śemijąc się dalej, a twarz Tomlinsonsa wyrażała teraz ogromne zdziwnie.
-Co ty dajesz?-warknął chłopak, a ja się uspokoiłem.
-Usycha z tęskności co? Ojj chłopie. Zniszczyłeś jej życie, ona ci nigdy tego nie wybaczy.-powiedziałem, a chłopak zagryzł policzki od środka i zacisnął dłonie w pięści tak mocno, że aż kosteczki mu pobielały.
-To dopiero początek...-powiedział chłopak po czym odwrócił się na pięcie i odszedł. Odetchnąłem głęboko. Nie czekajac na nim włożyłem ręce do kieszenie i ruszyłem do domu. No to będzie ciekawie
***
Perspektywa Katherine:

Usłyszałam dźwięczący dźwięk budzika. Dźwięczący dźwięk? Ojj Katherine co ty dajesz.... Przecież to jest dźwięk on nie może być dźwięczący bo już sam w sobie taki jest. Ohh co ja gadam. Uderzyłam ręką o szafkę nocna chcąc natrafić na dźwięczące urządzenie. Natrafiłam na to coś zwane budzikiem, którego melodyjka wkurwiała mnie już od samego rana. Wyłączyłam to cos natychmiast i walnęłam się z powrotem na łóżko. Westchnęłam. Idziemy do pracy Katherine. Podniosłam się niechętnie z posłania i ruszyłam w stronę łazienki. Szybko jednak odwróciłam się w stronę łóżka i podbiegłam po czym wskoczyłam na nie.
-Jeszcze pięć minut.-powiedziałam sama do siebie co spotkała się z głośnym śmiechem. Odwróciłam głowę w stronę drzwi.
-No siema.-powiedziała Rebekha śmiejac się i patrząc na mnie.-ZŁAŹ STĄD!-wydarła tą swoją śliczną buźkę i złapała mnie za nogi i zaczęła zwlekać z łóżka.
-NIEEE!!!!-krzyknęłam i złapałam się oparcia.
-Ooo widzę, że nastąpiło poranne zwlekanie Katherine z łóżka bo idzie do pracy, pozwólcie, że pomogę!-krzyknął z uśmeichem Liam wbiegajac do pokoju i złapał mnie za drugą nogę i zaczał ciągnąć, a moej ręce puściło oparcie.
-BĘDE TĘSKNIĆ!!!!-wykrzyczałam w stronę łóżka i już po chwili leżałam na ziemi patrząc na tych trzech idiotów śmeijących się ze mnei bo oczywiście musiał pojawić sie Harry i śmaić razem z resztą. Zmierzyłam wszystkich jeszcze raz srogim spojrzeniem po czym przeczołgałam się na czworakach do łazienki.
***
Perspektywa Rebekhi:

Po całej akcji z Katherine Liam sie poszedł umyć i przebrać. Był jakiś taki dziwny dzisiaj. Jakby coś się wczoraj wydarzyło. Zreszta What Ever, poszłam sobie do kuchni w celu sporządzenia śniadania dla naszych głodomorów. Weszłam do kuchni nastawiłam wodę na herbatę po czym otworzyłam lodówkę i... poczułam przyjemne dłonie oplatające moją talię i dociskające moje pelcy do klatki piersiowej właściciela. Usmeichnęłam się lekko i przymknęłam oczy, a chłopak zamknął lodówkę i obracajac mnie w swoją stronę docisnął mnie delikatnie do niej pochylając się nade mną i mierząc moją twarz świdrującym spojrzeniem. Przeszedł mnie dreszcz i przygryzłam dolną wargę. Cholera, ale on ma ładne oczy. Uśmiechnęłam się lekko rzucając wzrok na moje usta i chłopak jakby wiedząc co mam na myśli pochylił się bardziej wtapiając się w moje usta z tą czułością, którą tak w nim uwielbiałam. Cholera... Rozpływałam sie gdy tylko mnie dotknął. Moje kąciki ust delikatnie udniosły się do góry gdy chłopak zaczał dotykać czubkiem języka moich warg, a na ciele pojawiła się gęsia skórka. Harry zjechał z pocałunkami niżej i zaczął całować moją szyję. Przymknęłam mimowolnie oczy, a z ust wydostało się ciche mruknięcie.
-Harry wieczorem...-powiedziałam cicho, z deliktnym uśmiechem.
-Nie wytrzymam do wieczora..-mruknął chłopak swoim zniżonym tonem głosu dobrze wiedząc, że doprowadza mnie tym do szału. Chłopak odsunął się zadowolony ode mnie i odwróciłam się, a ja spojrzałam w to samo miejsce co on i ujrzałam tam Katherine wywracajacą teatralnie oczami i Liama śmeijacego się pod nosem.
-SERIO!? Żeby tak przy nas. Oh ludzie.-powiedziała brunetka i zabrała torebkę natomiast Liam wybuchł niekontrolowanym smiechem. Moje policzki natychmiast przybrały barwę czerwonego koloru oblewajac się parzącym rumieńcem. Katherine zaczęła się kierować w stronę drzwi.
-Ejj, a śniadanie?-krzyknęłam za nią.
-Po tym co usłyszałam!? Nie dziękuję....-powiedziała i wyszła z domu z charakterystycznym trzaśnięciem drzwiami, na co Liam zaczął się śmiać jeszcze głośniej, a moje policzki przybrąły barwę już dojrzałego buraka.
***
Perspektywa Katherine:

O boże. Zaśmiałam się pod nosem. Moje dwa słodziaki, Harri i Bekhi. Jakie to urocze. Nie no dobra ciesze się ich szczęściem jak cholera, ale tak przy ludziach? O TYCH rzeczach!? Nie przesadzajmy. Westchnęłam głęboko uświadamiajac sobie, że czeka mnie dzień w pracy, a po chwili uśmeichnęłam się. Uwielbiałam pracować. Tak wiem Ja Katherina Bonnie Pierce największy leń na świecie powiedział, że lubi pracować, no, ale to prawda. Uwielbiam swój zawód i mogłam to robić bez końca. Poprawiłam torbę na ramieniu kierujac się na postój taksówek. Tak do cholery jasnej ciągle nie naprawili mi tego pieprzonego auta! Ehh. Czy tylko mnie to tak cholernie wkurza!? No nie ważne. Złapałam taksówkę i już po chwili w niej siedziałam czekając aż w spokoju i deikatnych nerwach, ale z ato z trochę dobrym humorem dojechać na miejsce pracy.
***
Perspektywa Katherine:

Ciągle się śmiejac z usłyszanego przed chwilą klawego żartu, który opowiedział reżyser serialu, w którym gram, opuściłam budynek kierując się na chodnik bym na piechotę mogła wrócić do domu. Miałam jakąś dziwną ochotę sie przejść. Tak wiem to jest strasznie dziwnie i niepowtarzalne bo jestem leniem, ale trudno. Wzruszyłam ramionami sama do siebie z usmeichem i ruszłam w stronę domu. Szłam sobie powoli chłodnymi uliczkami Londyny, a delikatny wiaterek smagał moje nagie nogi. Przeszedł mnei nieprzyjemny dreszcz dlatego też przyspieszyłam kroku. Zbliżałam się już do swojego domu widząc furtkę prowadzącą do podwórka. Podniosłam gówę, która do tej pory wpatrywała sie za pomocą oczu w czubki moich butów i....zamurowało mnie. Moje usta mimowolnie sie otworzyły, a ciało zalała fala wspomnień. Wszystko zaczęło latać mi przed oczmai tworząc to obrazy z przeszłości. Zacisnęłam zęby wpatrując się w jego twarz obojętnymi oczami, przed którymi miałam tak dużo wspomnień. Stałam jak wryta patrzac na jego twarz. Wpatrywałam się w jego oczy z obojetnością i nagle ruszylam z miejsca idąc do furtki. Spuściłam głowę.
-Katherine....-usłyszałam tylko głos Louisa, którego natychmiast wyminęłam i pognałam do domu. Wbiegłam do mieszkania trzaskajac drzwiami zzwracając przy tym uwagę wszystkich na samą siebie. Nie patrząc na nikogo zaczęłam biec na górę wymijając wszystkich po drodze. Słyszałam zatroskany głos Rebekhi, zdziwiona postawę Liama i zdezorientowany wzrok Harrego. Wbiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi opierajac się o nie. Zsunęłam się po ncih i zalałam się łzami. Wrócił... Louis wrócił...

******************************
PRZEPRASZAM! Za tak wielkie opóźnienie, ale w ogóle nie miałam czasu żeby doda ć ten rozdział. Dlatego piszę go teraz w nocy o 2:08 :D No, ale ważne, że jest. Poza tym ludzie!? 32 komenatrze. Jesteście niesamowici ! *.* Pytanka.
1. Co myślicie o rozmowie Louisa i Liama?
2. Bekhi i Harry. HOT or Not ? :D
3. Louis... Kathy... Louis wrócił... Wiec czy może bedzie coś takiego jak: Lathy ? Czy raczej nie ?
Pytajcie bohaterów: http://ask.fm/LHSAFL

Love you guys xx.

Nastepny rozdział=20 komentarzy

piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 17

Informacja od autorki: mam taką prośbę. Czy moglibyście lajknąć tą stronkę na facebooku: LINK DO STRONKI 

*****************************************
-Niall-powiedziałem oszołomiony.

Perspektywa z Rebekhi:

Usłyszałam TEN głos. Nie to niemożliwe. Moje ciało natychmiast zdrętwiało. Niall. Boże on wrócił po tamtej kłótni, a ja jestem teraz z Harrym. Wstałam i podeszłam do chłopaków. Spojrzałam, na blondyna, który podniósł na mnie swoje błękitne tęczówki.
-Cześć.-powiedział twardo.
-Cześć.....-odpowiedziałam cichym głosem.
-Wejdź.-powiedział Harry i otworzył drzwi. Przynajmniej on zachowął trzeźwość umysłyu. Całą trójką weszliśmy w głąb domu i udaliśmy się do salonu.
-Co się stało? Nie było cię... Wróciłeś.-powiedziałam nie kryjac mojego zdziwnia. Harry ząłożył ręce na piersi i przyglądał nam się. Nie powiem jego twarz nie była zbytnio zadowolona. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Zazdrosny. Spojrzałam ponownie na blondyna.
-Więc?-powiedziałam.
-Chciałem cię przprosić.-powiedział Niall. Moje usta rozszerzyły się i wyglądały jak ,,O'' Przeprosić?
-Za co?-spytałam.
-Za to, że twedy tak na to zareagowałem i przepraszam, nie powinienem wtedy na ciebie nakrzyczeć, niepowinienem tak na ciebie krzyczeć, nie powinienem tak się wtedy unieść po prostu nie powinienem.-powiedział do mnie, a ja uśmeichnęłam się lekko. Chłopak spojrzał na Harrego i wstał z kanapy.-Ciebie też przepraszam nie powinienem ci wtedy oddać. Zachowałem się jak debil. Zachowałem się jak gnojek. Przepraszam.-powiedział. Harry chwilę się wachał. Zmarszczyłam brwi i chłopak nagle wstał.
-Nie ma za co stary.-powiedział loczek, a Nialler odetchnął z ulgą i obydwoje się przytulili. Na moją twarz wskoczył szeroki uśmiech. Nareszcie coś sie wyjaśniło. Chociaż to.
***
Perspektywa Katherine:

Schodze po schodach na dół wchodzę do slaonu i nagle KA BUM! Co? Zaraz WTF? Okej powoli. Widze Rebekhę siedzącą na kolanach Harrego przytulających się do siebie-nic nowego, ale zaraz! NIALL!? Okej czekajcie. Byłam na górzę, ale 10 minut, a tu siedzi Niall Horan? Przecież on, Harry, Rebekah na kolanach u Harrego i Niallowi to nie przeszkadza? Wszyscy się śmieją, chodzi telewizja, Liam dostał napadu śmiechu z jakiegoś kota z telewizji, pizza lezy na stole. Czekaj. KTO ZAMAWIAŁ PIZZE BEZE MNIE!?
Odchrząknęłam znacząco dając sobie przypomnieć o swoim istnieniu. Wszystkie pare oczu skierowały się na mnie. Okej trochę mnie to przeraża.
-Dzień dobry, witaj Niall co ty tu robisz, Liam ogarnij się, Harry znowu sie patrzysz na cycki Rebekhi, Rebekah przestań się śmiać, jak mogliście zamoic pizze i mnie nie zawołać!?-powiedziałam na jednym wdechu, na co reszta znowu wybuchła śmiechem.-Żyję z debilami.-stwierdziłam.
-DZIĘKI.-odpowiedzieli wszyscy jednocześnie.
-Dobra. Dajcie mi pizze.-powiedziałam i wgramoliłam sie na kanapę spychajac zakochańców z łóżka i zabrałam kawałek.
-Ała!-jęknął harry spadajac na podłogę, a za nim Rebekah.
-Też was kocham.-powiedziałam układajac się wygodnie na całej kanapie. Stwierdzam iż ten dzień jest udany.
-Dobra ciołki. Już 22 ja spadam do sibie przyjdę do was jutro. Pa.-powiedział Niall z uśmiechem, a reszta mu pomachała, a chłopak uśmeichnął sie jeszcze raz i wyszedł.
-Ide coś zjeść.-powiedziałam i poszłam do kuchni.
-Nic nowego.-zaśmiał się Liam.
-Dobra to my idziemy spać.-powiedział Harry i razem z Bekhi skierowlai sie na górę.
-Grzecznie mi tam i cicho ja dzieci w tym domu narazie nie chcę!!!!!!-wykrzyczałam za nimi, i chodź ich nie widziałam to i tak wiedziałam, że patrzyli na drzwi od kuchni jakbym to była ja i patrzyli się na nie jak na debila. Zaśmiałam się pod nosem, a para machnęła ręką i udała się na górę.
***
Perspektywa Rebekhi:

Czułam, że odpływam przy delikatnych słowach piosenki ,,Don`t let me go''. Zacisnęłam mocniej dłoń na koszulce Harrego i przymknęłam oczy wsłuchuwjąc się bardziej w słowa przenikliwej piosenki. Tak bardzo sie ciesze, że go mam. Zastanawiałam się dzisiaj jak wyglądałoby moje życie gdybym nie poznała Harrego. Byłoby monotonne, nudne, nie zaznałabym wtedy co to znaczy prawdziwa miłość. Uwielbiałam być przy tym chłopaku. Poczułam jak Harry nakrywa nas bardziej kołdra po czym przytula mnie mocniej i delikatnie całuje w czoło. Uśmeichnęłam się mimowolnie.
-Jesteś piękna.-usłyszałam ochrypły głos chłopaka, a moje policzki nabrały czerwonego koloru. Choć miałam zamknięte oczy to i tak wiedziałam, że chłopak uśmeicha się usatysfakcjonowany. Nachylił się delikatnie nade mną.
-I pięknie się rumienisz-wymruczał mi na ucho, a ja poczułam jak przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz.
-Przesadzasz.-powiedziałam.
-Wcale, że nie.-uśmeichnął się chłopak, a jego ciepły oddech owiał moją szyję. 
-Wcale, że tak.-powiedziałam.
-Wcale, że nie. Jesteś piękna, pięknie się uśmiechasz, masz piękny charakter. Jesteś cudowna. Idealna dla mnie.-uśmiechnął się chłopak i musnął czule moje usta. Uśmiechnęłam się lekko, a chłopak pogłębił pieszczotę przygryzajac moją dolną wargę. Jeknęłam cicho zadowolona w jego usta, a chłopak korzystajac z mojej nieuwagi wsunął mi język do ust badajac przy tym moje podniebienie. Jego dłonie spoczywały na mojej talii i delikatnie ja głaskały. Uśmiechałam się lekko i odwzajemniałam wszystkie jego pocałunki. Chłopak uśmeichnął sie zadowolony i odsunął się ode mnie oblizując moje usta.
-Jak ja to kocham.-powiedział chłopak i znów wpił się w moje usta. Zaśmiałam się cicho i przyciągnęłam chłopaka bliżej siebie za szyję tak żeby nie dzieliła nas żadna odległość. Chłopak uśmeichnął się lekko i zaczał ssać moją dolną wargę i przytulał mnie mocno głaskając mnie lekko po pleckach, opuszkami palców. Uśmiechnęłam się, a przez moje ciało przeszły przyjemne ciarki.
-Idealny koniec, idealnego dnia.-wyszeptał chłopak wprost w moje usta przywołujac kolejną fale przyjemnych dreszczy i cichego śmiechu.
***
Perspektywa Liama:

Nie miałem zbytniej ochoty iść położyć sie do łóżka więc stwierdziłem, że pójdę się przejsć. Wyszłem z domu i szłem spokojnymi ulicami nocnego Londynu. Czułem, że ktoś mnie obserwuje więc przyspieszyłem kroku. Odwróciłem się i ujrzałem jakąś postać. Zatrzymałem się i podniosłem brwi do góry. Postać przybliżyła się do mnie, a ja usłyszałem chytry śmiech. Ten chytry śmiech. Poznam go wszędzie. Chłopak zdjął kaptur z głowy i ukazała mi się jego twarz. Oniemiałem.
-Louis.-rzekłem, niemalże oszołomiony widokiem chłopaka.
*********************
Mamy rozdział 17. Pytanka :D :
1. Niall przeprosił Bakhi i Harrego. Jets zgoda. Ale myślicie, że on ciągle coś czuje do Reb?
2. Rebekah Mikaelson+Harry Styles= Rarry Myles. Awww <3 Co myślicie o naszych słodziakach ? <3
3. Lubicie jak przerywam w takich momentach? Wiem, że lubicie <333
Następny rozdział=16 komentarzy

Uwaga.

Blog zawiera wulgaryzmy i treści erotyczne. Czytasz na własną odpowiedzialność.